piątek, 16 grudnia 2016

Piątkowe drobiazgi...

Różowe niebo, kilka pasemek w lawendowym odcieniu i rozzłocony błękit. Cukierkowe to, ale piękne. Niezmiennie piękne...


W piątek mam tylko 3 lekcje, więc sobie od kilka godzin domowa jestem. Uładziłam dom, przygotowałam dobrą kolację, do ogrzania. Kolację dla mnie i dla M., który teraz w pociągu na szczęście tylko 10 minut opóźnionym. A komunikaty były takie, że niektóre pociągi mają 200 minut spóźnienia...


Pachnie mi kawa. Delektuję się śliwką w czekoladzie i zimowymi piosenkami Stinga. Lubię ten przedświąteczny czas, te swoje celebry i drobne przyjemności. Lubię to, co w szkole się dzieje w tym czasie. Za godzinę wybiorę się do miejscowego DK obejrzeć jasełka, obiecałam występującym...


Niebo płonie teraz. Na jego tle przepięknie wyglądają gałęzie kasztanowców z alei, widziane z mojego okna. Pokój napełnia się mrokiem, zapalam adwentowe lampki, złote plamki światła podkreślają ten niesamowity kolor nieba...


I byłoby jeszcze piękniej, gdyby nagle zaczęły wirować śnieżynki...

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Krok po kroku...

Za oknem kobaltowe niebo, złoty welon poświaty i pyzaty księżyc. Dziś nareszcie był słoneczny, świetlisty i błękitny dzień. Nareszcie, po tylu deszczowych, burych i szarych dniach. Tęskniłam za słońcem, za lekkim mrozem, za pierwszym śnieżkiem, wirującym w granatowym powietrzu. Wieczory tak szybko przychodzą i takie są długie, rozkosznie długie...


Szydełkowałam gwiazdki. Wzór jednej znalazłam w blogu Agpeli. Część z nich podarowałam, część wyślę jutro z pocztówkami świątecznymi. Te pierwsze mniej udane, zostawię sobie :)


I towarzyszy mi teraz Michael Buble ze swoimi świątecznymi piosenkami i kawa o świątecznym aromacie duetu: cynamon i czekolada. Wprowadzam się w świąteczny nastrój, a nawet porządków jeszcze nie zrobiłam. Ale przecież zdążę :)


Lubię grudzień. Tyle ważnych dni w tym grudniu, bo i urodziny Małego i moje, bo refleksyjny ten czas ostatniego miesiąca roku, bo tak ładnie przychodzą wspomnienia, bo spotkania, bo prezenty od Mikołaja, bo jacyś tacy lepsi jesteśmy :)


Mój Mikołaj przyniósł mi urocze drobiazgi, a sama sprawiłam sobie zakupy w internetowej księgarni...


A w sobotę były moje urodziny. Świętowałam je z moim M. Urodziny jeszcze z czwórką z przodu. Odbierałam telefony z życzeniami od przyjaciół i znajomych, i było mi przemiło, że pamiętali...

sobota, 19 listopada 2016

W szarości listopadowej będąc...

Szare niebo za oknem, rozplecione warkocze deszczu, resztki liści w listopadowym odcieniu. Kasztanowce w alei wyglądają jak wielkie, szylkretowe wachlarze, dostojne i majestatyczne. I tylko czasem wiatr kołysze ich gałęźmi, jakby chciał wywiać z nich pustkę i samotność...


Listopad nie jest łaskawy. Za dużo w nim deszczowych dni, bezsłonecznego nieba, za dużo burości, smutnych brązów. Wracając z pracy z deszczem we włosach i zziębniętym nosem, parzę kawę z dodatkiem chili i czekolady, by się rozgrzać. I obłaskawiam ten listopadowy spleen czytaniem kryminałów i "Doliny Muminków w listopadzie" :), serpentynami dźwięków, ognikami świec, kolejną pomadką w koralowym odcieniu, lakierem do paznokci w pięknym kolorze oberżyny, herbatą z jeżynami, rozmowami z bliskimi...


Sobota mija mi domowo. M. ma zajęcia ze swoimi studentami. Ładzę dom, wstawiam pranie, nadrabiam zaległości z całego tygodnia. A trudny to był tydzień. Miałam zastępstwa za chorą koleżankę i codziennie siedem godzin. Przepadły mi wszystkie planowe okienka, a podczas nich sprawdzam część prac, zeszyty i ćwiczenia. W tym tygodniu wszystko sprawdzałam w domu i miałam wrażenie, że góra prac nie zmniejsza się. Gotuję zupę. W listopadzie zupy są najsmakowitsze. Dosmaczam je kurkumą, curry, imbirem, by rozgrzewały i koiły ciepłem...


Dziś w swoim sklepiku typu " mydło i powidło" zobaczyłam dekoracje świąteczne. W kioskach są już grudniowe numery czasopism, świąteczne pocztówki. A przecież jeszcze mnie czeka szkolna dyskoteka andrzejkowa, a potem czas Adwentu...


Soboto, wdzięcznie nam mijaj...

poniedziałek, 31 października 2016

W słońcu...

W pejzażu drobiny słońca, niebo jeszcze w smugach o lawendowym odcieniu, w skrawkach błękitu przecinki ptasich skrzydeł. Coraz mniej liści na drzewach. Wczorajszy dzień pod znakiem złotej jesieni. Było bardzo słonecznie, choć wietrznie. Wybrałam się na spacer do ogrodu, a tam bajka: purpurowe klony japońskie odbijały się w lustrze stawu, złociły się gałęzie brzóz, orzechów i jesionów. Ścieżki w dywanach liści. Jakże miło było iść, szeleścić i szurać, patrzeć w słońce, mrużąc oczy. Błogi czas...


Kawowy aromat towarzyszy mi podczas pisania. Mam wolny dzień. Domowy będzie. Porządki na grobie rodziców zrobiłam w piątek, choć nie sprzyjała temu aura, bo padało...


Piękne dwa wydarzenia muzyczne były moim udziałem: sobotnia "Markomania" prowadzona przez AMJ i wczorajszy koncert Piwnicy Pod Baranami w TVP Kultura. Uczta dla serca i duszy...


A jutro elegia cmentarzy. Lubię ten dzień. Często bywam na grobie rodziców. Moja pamięć nie jest tylko pamięcią związaną z listopadowym świętem. Ale ten dzień lubię szczególnie. I unoszący się spokój na małym cmentarzu na wzgórzu, gdzie pochowani są moi rodzice, i szelest liści na drzewach, które wokół, i snujące się refleksje o wieczności. Lubię spotkania z ludźmi, tymi żywymi, których znam od dzieciństwa, a którzy gdzieś z daleka przybywają na ten dzień do swoich, będących już po drugiej stronie. Lubię swoje myśli o wszystkich bliskich mi Nieobecnych, dobre wspomnienia, ale też i te "że żal że się za mało kochało/ że się myślało o sobie/ że się już nie zdążyło/ że było za późno" (ks. J. Twardowski "Żal")

sobota, 15 października 2016

Sobotnie drobiazgi...

Pora liści, tych szeleszczących pod stopami, barwnych, nakrapianych smutkiem, rozzłoconych jesiennym słońcem. Pora mgieł, tajemniczo snujących się porankami, srebrnych, mlecznych, nieprzezroczystych. Szybciej przychodzą wieczory, trudniej wstawać, kiedy za oknem ciemno...


Lubię jesienny czas domu. Odgradzam się od zaokiennego chłodu i mżawki płomykami świec, ich korzennym aromatem, malinowym ciepłem polarowego koca, malinową herbatą z pigwą, lekturą "Urody życia". Gotuję dziś zupę pomidorową, jeszcze ze świeżych pomidorów. I ciągle jestem w świecie "Królowej", jakoś ostatnio mam mniej czasu na czytanie...


Z okazji swojego święta otrzymałam nagrodę dyrektora i wójta, tej ostatniej zupełnie się nie spodziewałam. A moi wychowankowie wręczyli mi cudowny bukiet barwnych astrów...


Nowa płyta Norah Jones urzeka dźwiękami, szczególnie tymi fortepianu. I pasuje do tegorocznej jesieni, nieco za chłodnej, za mało złotej i świetlistej...

wtorek, 11 października 2016

Październikowi złocistości brak...

Klucze dzikich gęsi rozdzierają niebo tęsknymi głosami. Szare to niebo, bez słońca, całe z deszczu i melancholii. Jak dobrze mieć żółte margerytki w domu i widzieć w nich namiastkę słońc złotych...


Weekendowy czas spędziłam nad morzem. Wyjazd z pracy, w ramach spotkania z nauczycielami partnerskiej szkoły z Niemiec. I choć czas był zaplanowany i wypełniony, to znalazłam chwile, żeby pobyć na plaży i popatrzeć na jesienne morze. To było morze po sztormie, jeszcze niepokorne, jeszcze z grzywami wzburzenia, gnane wiatrem, szare. A nad nim niebo prawie granatowe, w skłębionych i szarych obłokach. To były niesamowite widoki, jak z obrazu. I przyjemnie było iść, czuć siłę wiatru, wsłuchać się w szum fal, odgłosy mew i radować bezludnością...


Lubię wtorki za trzy lekcje w planie. Zostaję jeszcze na dwie godziny w swojej klasie, żeby posprawdzać zeszyty, ćwiczenia, żeby nie musieć taszczyć ich do domu. Lubię wtedy ciszę w klasie, lubię zapatrzeć się w zaokienny widok, taki jesienny bardzo...


Sezon grzewczy w domu rozpoczęty. Od kilku dni ciepłem kaloryferów się delektuję i smakiem owocowych herbat. Do poduszki czytam "Królową" Cherezińskiej...


W hołdzie dla Mistrza obejrzę dziś z płyty "Panny z Wilka". Zanurzę się w powolną egzystencję bohaterek, dam się oczarować malarskości obrazów, zapatrzę się w słońce filtrujące rosnące na werandzie rośliny. Urzekną mnie wieczory, półcienie, półtony, ta poezja Wajdy...

poniedziałek, 3 października 2016

Drobiazgi ...

Świat za wachlarzem mgieł i mżawki, bez horyzontu. Do takiego świata idealnie pasuje Mariza ze swoim głosem. I do pożółkłych, nakrapianych brązem liści pasuje, do smutku opustoszałych pól, szarego nieba i herbaty z dzikiej róży. Ten brak kolorytu rozjaśniają żółte margerytki w wazonie i smużka waniliowego aromatu świecy...


Z rzeczy drobnych: przyszły książki, nie dałam się sprowokować Pani Ważnej, uczę się robić śniegową gwiazdkę na szydełku, przyniosłam kilka kasztanów, a co najważniejsze- wreszcie sprawdziłam wszystkie sprawdziany, klasówki i kartkówki...


I gdy myślę o M. to tak bardzo ciepło...


Październiku, czaruj złotą pogodą...


Dziś dowiem się, kto jest mordercą, bo choć czytałam wczoraj do północy, nie udało mi się skończyć "Florystki" :)

niedziela, 2 października 2016

W promykach słońca...

Cichy, słoneczny poranek. Brzozy w złotych sukienkach, rude liście kasztanowców, pogodne niebo. A wczoraj deszczowa sobota. Padało całe popołudnie i wieczór, ale i tak za mało tego deszczu, bo wciąż ziemia sucha. I ochłodziło się, stopy przyoblekam w skarpety...


Jestem już gotowa na jesień. Wczoraj zrobiłam porządki w szafie, letnie ubrania schowałam, odświeżyłam jesienną garderobę. Już się nie mogę doczekać otulania miękkimi szalami, chustami. Pod oknami kolejna jesień. Czekam na długie wieczory, na lamp blask, wydobywający z mroku kształty rzeczy, na aromaty świec, na zatrzymane popołudnia...


Teraz chwile pachną poranną kawą. Wróciłam do dawnej tradycji mielenia kawy. Jakże inaczej smakuje, jak inaczej się zaparza, jak pachnie...


Polecono mi kryminały Bondy. Czytam teraz "Florystkę". Dość dobrze mi się czyta, bo zapętlona fabuła, mroczna intryga, tylko niestety znajduję w tej prozie błędy językowe...


Zamierzam dziś wybrać się na spacer do ogrodu. Śladami jesieni będę kroczyć. Tęsknię za czerwienią klonowych liści...


Dobrej niedzieli życzę :)

wtorek, 20 września 2016

A tak...

Poranki w firankach z mgieł, popołudnia rozsłonecznione, wieczory liliowe i płomienne. W powietrzu zapach jeszcze nie wczesnej jesieni, ale późnego lata, tego z pastelowym słońcem, z płowiejącą zielenią. Wiem jednak, że jesień nadchodzi, a z nią tlą się tak nieśmiało jesienne subtelności. Lekkie wiatry plotą opadające liście w warkocze, herbacianą żółcią, rudościami i purpurą chryzantemy ożywiają pejzaże straganów. Spacery w ogrodzie mają już zupełnie inny zapach, korony drzew mienią się bursztynowymi refleksami słońca...


Weekendową wolność celebrowałam z M. w Toruniu. Byliśmy tam kilka lat temu i postanowiliśmy przypomnieć sobie miasto i tamten czas. I miasto wydało nam się jeszcze piękniejsze niż wtedy. Oczarowały nas odremontowane kamieniczki, wymuskane uliczki. Uroczo spacerowało się Starówką wieczorową porą. Światłocieniami jesiennych barw szurały nam liście, a my, przemierzając uliczki, mnożyliśmy dobre chwile :)


Dziś mam mniej lekcji, więc wybrałam się na cmentarz do rodziców, zawiozłam jesienne kwiaty, zapaliłam światło, podumałam, odwiedziłam dawną sąsiadkę. Teraz już dom. Piosenki z płyty "Pamiętajmy o Osieckiej". Stare piosenki w nowych wykonaniach i ponadczasowe słowa, więc tak sobie lirycznieję przy kawie...


I prawie minął wtorek...


Kiedy patrzę na zjawiskową Karolinę Gruszkę na okładce nowego "Zwierciadła", tęsknię za dawną rudością swoich włosów...

piątek, 9 września 2016

Wrześniowe drobiazgi...

Upalny wrzesień. Jest tak ciepło, że trudno wytrzymać w rozgrzanej klasie, uczniowie narzekają, że jest jak w saunie. Z pracy wracam zmęczona i w domu odgradzam się od tych wysokich temperatur i trochę od świata opuszczonymi roletami. A świat piękny jest. Liście zmieniają barwy, jeszcze tak nieśmiało, niespiesznie, ale już zauważa się odcienie żółci, refleksy pomarańczu, czerwienie, rudości...


Astry w przepychu barw, georginie i margerytki. Z takich kwiatów układam bukiet w wazonie. Zachwycam się zachodami słońca i niebem z flotą obłoków. I jeszcze jestem taka wakacyjna...


Zadowolona jestem z planu lekcji. Mam nawet przyzwoitą liczbę godzin, choć mogłabym mieć więcej. Uczę jedną pierwszą klasę w tym roku i próbuję jakoś okiełznać ich gadulstwo. Znam już wszystkich z imienia i nazwiska i nie mylę się, zwracając się do nich :)


Teraz jest czas kawy, szemrzących dźwięków z płyty Niny Simone i błogiej radości z piątku...


Codziennie spaceruję po parku, staram się chociaż 40 minut popedałować na stacjonarnym rowerze. Mogłoby to mieć zbawienny wpływ na mój kręgosłup, ale jakoś nie ma...


Wieczorami szydełkuję "kwadraty babci" na kolejną kapę. Czytam "Bękarta ze Stambułu" i znowu daję się zaczarować Safak...

piątek, 26 sierpnia 2016

Pożegnania...

Lekki wiatr kołysze firankę, mnie kołyszą dźwięki Anny Marii, które leciutko pachną jesienią. I ona jest już, choć wokół zieleni tyle. Liście klonów muśnięte czerwienią, złote listki brzóz, chłodne wieczory, ranki w batikach mgieł, zapach jabłek i śliwek, puste bocianie gniazdo, sejmiki ptaków gotowych do pożegnania- to wszystko zaświadcza o nieśmiałej jeszcze obecności Jesiennej Pani...


Żegnałam się z wakacjami nad morzem. Słońce było pastelowe, niebem płynęły floty białych obłoków, a morska woda raz była niebieska, raz w kolorze szampana, lekko wzburzona, w grzywach fal. I dobrze było iść brzegiem, stopy zanurzać w chłodnawej wodzie i piasku, mieć nad głową mewy, czuć wiatru powiew i nie myśleć. Nie było ludnie. I tak, zbierałam muszelki, przesypywałam piasek między palcami, wpatrywałam się w ten spokojny bezkres...


Dom już oddany. I choć najważniejszy był dla mnie ten z czerwonej cegły, w którym mieszkaliśmy z rodzicami, a potem musieliśmy się wyprowadzić już bez mamy i do którego wróciłam już sama, kiedy zaczęłam pracę w szkole, to jednak przez lata był domem taty, a ja bywałam tam i trochę mnie tam zostało. Od środy nowi mieszkańcy będą tam zapisywać swoją historię...


Dziś brat ze swoimi wraca do ich szwedzkiego domu. I zawsze kiedy się żegnamy, żal mi, że tak daleko jesteśmy do siebie...


Dziś rada. Ostatni rok pracy w takiej formie. Mnożą się pytania. Pojawia się lęk o przyszłość, bo lokalni politycy mają pomysłów bez liku...


Niby o tym nie chcę myśleć, ale czuję niepokój...

środa, 20 lipca 2016

Błękitne nuty...

Słoneczne popołudnie. W kuchni gotujące się gołąbki. W oknie błękit nieba tak idealny, że wygląda jak namalowany. Cisza domu. Leniwie płynący czas...


Wyprawa z Małym bardzo się udała. Dużo chodziliśmy, zwiedzaliśmy, cieszyliśmy się z zadowolenia Małego. Zatrzymałam te wspólne chwile na fotografiach. Mały tęskni za rodzicami, codziennie do nich dzwoni, opowiada o wrażeniach, pyta o sprawy ich domu w Szwecji, odlicza dni do ich przyjazdu...


Smaki tych dni: fasolka, bób, młode ogórki, pomidory, zupa jarzynowa, drożdżowy placek z wiśniami i kruszonką, czerwone porzeczki, cukinia, kalafior. Pyszne :)


Pierwsze georginie w wazonie, truskawkowy koktajl, "Pani" kupiona dla wywiadu z Meryl Streep, świeżo zmielona kawa, czekająca na zaparzenie i przygotowana do czytania książka " Charlotte Bronte i jej siostry śpiące". Lubię biografie i chciałabym, by ta mnie nie rozczarowała. I twórczość sióstr lubię, najbardziej "Wichrowe wzgórza"...


A wakacje mijają zdecydowanie za szybko :)

piątek, 1 lipca 2016

Sennie...

Niebo w lekkich waniliowych obłoczkach. Liście mieniące się najrozmaitszymi odcieniami zieleni i promienie słońca przepuszczone przez ten zielony filtr. Znowu robi się upalnie, znowu nieruchomieje powietrze...


Lipiec mieni się żółciejącymi polami, tasiemkami maków, chabrów. Pachną wciąż lipy, a wieczory rozedrgane są poświatą barw zachodzącego tak ładnie słońca...


Druga kawa mi towarzyszy, bo jakoś mi sennie. Może dlatego że budziłam się w nocy, bo śnił mi się ten karny Kuby Błaszczykowskiego. Wczoraj całym sercem kibicowałam Polakom i Błaszczykowskiemu, bo to jego fanką jestem :)


Trójka mi gra, krzątam się w kuchni. Dom mój pachnie koprem, posiekaną pietruszką. Przygotowuję zapiekankę z cukinii i ziemniaków...


W Zawrociu, o którym teraz czytam, trwa późna jesień i dziwnie się dzieje. Matylda jednak jest nadal niezwykłą postacią, a autorka oczarowuje swoją prozą, najbardziej pięknem języka, szczególnie w tych fragmentach, kiedy Matylda zwraca się do babki...


W wazonie mam piękną lilię. Ma płatki w szafranowej żółci i kropki w bakłażanowym odcieniu. A jak pachnie...


Tak...i jestem w oczekiwaniu, bo za niedługo pociągiem M. przybędzie...

środa, 22 czerwca 2016

W kawowym nastroju...

Popołudnie pachnie jaśminem i słoneczną spiekotą. Smakuje właśnie zaparzoną kawą. W powietrzu lekko fruwają wakacyjne fluidy. Jeszcze tylko jutro i w piątek po uroczystym apelu zaczną się oczekiwane wakacje. Nic to, że jeszcze tydzień trzeba będzie spędzić w pracy. Będzie jednak inaczej...


Raduję się wynikiem egzaminu moich uczniów. Osiągnęli średnią wyższą niż średnia krajowa (o 5 punktów procentowych wyższą). Kiedy informuję dyrekcję, że chcę ufundować dziewczynie z najlepszym wynikiem (100%) nagrodę książkową, jedna z pań ważnych rzuca pytanie: Czy to będzie nagroda twojego imienia? Złośliwość jak drobne igiełki dotyka, może nazbyt dotyka. Moja koleżanka, druga polonistka, jedyna, która nie pogratulowała ani uczniom, ani mnie...


A wczoraj wizyta w centrum onkologii. To miejsce, gdzie zatrzymuje się świat. To miejsce, w którym świat boli i uczy pokory, cierpliwości, godzenia się. Bardzo smutne miejsce. Moje wyniki kontrolnych badań nie są złe...


Pola w krajkach maków i chabrów. Pachną lipy i w ich gałązkach trwa hymn pszczelego jestestwa. I zieleni tyle. Przychodzi kolejna paczka z książkami, a w niej kolejny tom opowieści o Zawrociu i Matyldzie. Już czuję niecierpliwości drżenie w koniuszkach palców...

czwartek, 9 czerwca 2016

Ku pamięci :)

Zapach truskawek. Dostarczona paczka z książkami. Słońce pląsające po słojach podłogi. Cisza mojego domu i zapach kawy...


Czerwiec raczy upałami. Przekwita mój ulubiony czarny bez, kończy się czas piwonii, pierwsze róże uwodzą swoim zapachem. Dni są tak uroczo długie. Wieczory przychodzą leniwie, rozlewają się odcieniami błękitów, pastelowych pomarańczy, jasnego złota i delikatnych jak muślin różowości...


Pięć dni spędziłam u brata. Byłam na komunii bratanka. Wzruszająca i skromna to była uroczystość. Dzieciaczki w albach, dekoracja bez przepychu, proste i ciepłe słowa kazania do dzieci, oprawa muzyczna wspaniała. Dźwięki skrzypiec, klarnetu, gitary w powietrzu trwały, łącząc się z organami i śpiewem uczestników uroczystości. A Mały bardzo przejęty, poważny i radosny. A ja, widząc go takim, wzruszyłam się baaaardzo...


Te kilka dni, tam u nich, w szwedzkiej przestrzeni pozwoliły mi cudnie się poczuć. Miałam wrażenie, że już jestem na wakacjach. Nie myślałam o pracy, o tym, że końcówka roku szkolnego przede mną. Cieszyłam się widokami, kawą na tarasie, stąpaniem boso po trawie, spacerami nad wodą, rodzinnym czasem, zabawami i rozmowami z Małym. I nawet podróż nie była męcząca...


Czwartkowy czas mija mi domowo...

piątek, 22 kwietnia 2016

Piątkowo...

Ciche piątkowe popołudnie. Siedzę z laptopem przy stole w kuchni. Lubię kuchnie, są sercem domu, miejscem aromatów, miejscem zawsze pełnym ciepła. Moje okno w kuchni jest jak obraz, ruchomy obraz. Teraz po błękicie nieba płynie flota miękkich obłoków, w lekkim wietrze kołyszą się coraz bujniejsze korony kasztanowców, a ja niezmiennie zachwycam się tą świeżą, jasną zielenią, jeszcze seledynową, jeszcze młodą...


Smak kawy mieszam z cichymi dźwiękami jakiegoś jazzu. Znowu mam czerwone tulipany w wazonie podarowane mi przez koleżankę z pracy. Słońce delikatnie muska kuchenne ściany, lśni cętkami na kuchennej podłodze, łagodzi krawędzie i upływające minuty czyni miękkimi...


Prawie minął tydzień. Jutro mam zajęcia w swojej zaocznej szkole, jutro też wybieramy się z babkami, tymi moimi, na pogaduszki do jakiejś miłej knajpki. Coraz bliżej do końca naszych zajęć, stąd ten pomysł spotkania na innym gruncie niż ten szkolny...


Uszykowałam moją cudną granatową bluzkę w stylu boho, sznurki paciorków i dżinsy. Się sobie podobam w lustrze :)


Mało czytam. Mało mam czasu dla siebie. Za to mojej pracy przybywa stron i nabiera ona coraz konkretniejszych kształtów...


Magnolie kwitną tak pięknie i pierwsze różaneczniki, i japońskie wiśnie różowieją kwieciem. Trawy pachną zielenią. Świat pięknieje, tylko wciąż zimno jest. Ostatnie noce z przymrozkami, ze srebrnym szronem na dachach...


Na palcach maj się zbliża...

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Matowe tło dnia...

Zielone cienie drzew, srebrna szarość nieba, fiołkowy mrok podchodzący pod okna lekko i niespiesznie. Ptaki zatrzymują w koronach kasztanowców zielone nuty. Aromatem herbaty pu-erh o smaku porzeczki ze śliwką chwile naznaczam. Na dziś skończyłam z pisaniem kolejnych stron pracy...


Błogi spokój i rozkołysane dźwięki z płyty "Sobremesa". I gdzieś w głowie tańczą mi obrazy labiryntów wąskich uliczek skąpanych w ciepłym świetle latarń. Pachnie tamten wiatr i jest coraz bliżej do wakacji...


A dziś uczniowie moi zmagali się z egzaminem. Nastroje po tak różne, jak różni są oni. Komentarze od takich, że trudno, do tych, że "mega łatwe". A będzie jak zwykle...


Bukiet tulipanów odcina od szarości dnia ciepłem czerwieni. Ostatnio zazwyczaj pada i cienkie strugi deszczu pluszczą koncertowo. A ja za słońcem tęsknię...


Weekend był uroczy. Byliśmy sobie z M. w kokonie domu. Blisko, domowo i dobrze. I na trochę czas się zatrzymał w kolorach win, w śmiechu, czułości, dotyku...

środa, 23 marca 2016

Porankiem w szarości cichej...

Cichy poranek. Zapach kawy i kilka nut radiowego grania. Za oknem szarość i melancholia trudna do zdefiniowania. Moje czerwone tulipany zwracają swe kielichy do światła. Wydłużyły się dni, ale brak w nich słońca. Mam wrażenie, że szarym welonem przysłonięty marcowy pejzaż. I nawet ptaki jakieś zgnuśniałe siedzą na gałązkach i barierce balkonu...



Dziś ostatni dzień zajęć. Na dodatek mam tylko cztery lekcje. Przełożyłam na po świętach omawianie lektury, bo w jednej klasie książkę przeczytała jedna osoba, w drugiej trzy. A wydawać by się mogło, że "Alchemik" to pozycja przyjemna do przeczytania. Okazuje się, że moich uczniów nie "wciągnęła"...


Za to ja mam zamiar podczas świąt odrobić zaległości czytelnicze...


W moim domu jeszcze nie unosi się duch świąt :)


Byłam u rodziców na cmentarzu. Zapaliłam światło, podumałam, zostawiłam myśli i modlitwy...


Miejmy dobrą środę :)

poniedziałek, 29 lutego 2016

W domowym kokonie...

Wyzłocone obłoki, kilka lawendowych smug, różowa poświata znacząca horyzont i równe ptasie klucze. Tak wygląda w tej chwili niebo w moim oknie. Ładny dziś dzień był, ze słońcem w oczach, pachnący wilgotną ziemią. A wczoraj w ogrodzie podziwiałam dywany śnieżyc i przebiśniegów. Zakwitły pierwsze krokusy, a na krzewach drobne listki w jasnej zieleni zapowiadają wiosny bliskość...


Trudne sprawy w pracy. Trudne rozmowy z władzami. Brak zrozumienia z ich strony. Zapowiedź oszczędności, także w płacach. I plany likwidacji szkół. To wszystko sprawia, że gdzieś pod naskórkiem pulsuje lęk...


Dom jest dziś rozkołysany dobrym jazzem, ciepłymi nutami, które może nie odganiają myśli, ale je nieco wyciszają...


Zapach kawy plącze się smakowicie między dźwiękami. Wciąż w wazonie te białe róże od M. Do tego widoku za oknem pasuje waniliowy płomyk świecy. Teraz niebo jest gobelinem utkanym z fioletów, morelowej pozłoty, różowości i purpury...


Wczoraj zaczęłam lekturę "Stulecia" H.Wassmo. Daję się uwodzić słowom, zapętlam się w opowieści i czuję, że bohaterki skradną mi serce...


Trochę posprzeczałam się z telewizorem, więc dziś będzie milczał...


Luty się kończy. A przecież nie tak dawno witaliśmy nowy rok...

sobota, 30 stycznia 2016

Przy sobocie...

W pejzażu jesień, ta przygnębiająca, szara, w deszczowym gniewie, w wiatru szaleństwie, listopadowa. Taka smutna, że nie chce się wychodzić z domu. A jednak po sprawunki wybrać się musiałam. Zakapturzona, opatulona szalem, smagana deszczem poszłam zakupić chleb i kilka drobiazgów...


Od poniedziałku zaczynam ferie, ale już od wczorajszego popołudnia czuję zapach wolności. Leniłam się wczoraj pięknie i przyjemnie...


Na obiad zaserwowałam sobie lekkie risotto, wegetariańskie. Teraz chwile mają smak kawy i siestowej muzyki, w której dźwiękach okruchy raju, lata, słońca, flamenco, ciepłego piasku i lazurowej wody...


Otaczam się kolorami. Znowu mam w wazonie żółte tulipany. Ustawiam na stole kuchennym drewnianą misę z mandarynkami. Maluję paznokcie lakierem w odcieniu cygańskiej czerwieni. I jaśki w sypialni stroję w pomarańczowe pokrowce. Moje namiastki słońca...


Dziś telewizor milczy. Emocje związane z meczami ucichły...


Trochę czytam. Obmyślam zawartość walizki. W poniedziałek wyruszam do M.


I zaczynam myśleć, że do wiosny nam bliżej...

sobota, 23 stycznia 2016

Czasu spisywanie...

Żółte tulipany zamiast słońca. Rozgrzewająca herbata o smaku wiśniowym z dodatkiem czekolady i papryczki chilli. Pachnące mandarynki. Kurt Elling i "Me jedyne niebo" odsłuchiwane raz po raz...


Łatwiej oddycham po kolokwium. Tak dawno nie byłam w takiej sytuacji. Nie przypuszczałam, że tak będę się denerwować. Pytania niekoniecznie z tych wymarzonych i nauczonych, ale dałam radę :)


Za oknem granatowi się wczesny wieczór. Mam na dziś nową "Panią" z piękną Karoliną Gruszką na okładce i biografię Tove Jansson, której czytanie odłożyłam na czas nauki...


W złotym świetle ulicznej latarni wirują drobne śnieżne płatki. Biel pokrywa szarość, a świat staje się jak ulepiony z marcepanów...


Jest nas dużo na roku, ale jakoś od samego początku, chyba od drugich zajęć, usiadłyśmy w sześć przy jednym stole i tak już zostałyśmy. Lubię te moje babki, każda jest niepowtarzalnie inna, a jakoś tak pasujemy do siebie, wiele mamy wspólnego. Lubimy ze sobą rozmawiać podczas przerw, śmiać się, spotkać się na kawce, przygotować razem ćwiczenie. Cieszę się tymi spotkaniami...


Dom mój dziś jakiś nie za ciepły. Owijam się w polarowy pled, przyoblekam stopy w ciepłe skarpety, takie jak kiedyś robiła nam babcia...


Nie wiem, czy obejrzę mecz Polaków z Norwegami. Za duży stres :)

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Zanim wieczór sfrunie...

O poranku zaspane wskazówki zegara, zapach owsianki na śniadanie, lekko zamglony świt i srebrzysta szarość za oknem. Droga do szkoły z wykrzyknikiem w głowie, bo ślisko bardzo było...


Przez kilka dni świat miał kolory i zapach zimy, a dziś prawie wszystko stopniało, zostały resztki śniegu i muldy na ścieżce prowadzącej do bloku. A ja jak w skrzyni skarbów przechowuję wspomnienia zimy z dzieciństwa, zimy w Soplicowie. A tam szyby w finezyjne wzory liści i kwiatów, osypane śniegiem ścieżki, gałęzie z uwięzioną malowniczą szadzią przypominające rozkwitłe sady, kuligi, wędrówki po śladach, ślizgawki...


Rozebrałam dziś choinkę. Jakoś tak pusto w pokoju i brak nastrojowych lampek. Włączyłam sobie świąteczne piosenki Michaela Buble, żeby jeszcze trochę czuć tę aurę i zaparzyłam świąteczną herbatę o ładnej nazwie "Pierwsza gwiazdka". Chwile pachną mi korzennymi przyprawami, skórką pomarańczy, jabłkiem i cynamonem...


Dorabiam do mojej kapy kolejne "kwadraty babci" i to szydełkowanie bardzo mnie odpręża. Nie jestem mistrzem szydełka, umiem podstawowe ściegi i udaje mi się wyszydełkować proste wzory :)


Jeszcze nie przepisałam do nowego kalendarza ważnych dat, adresów i takich swoich różnych spraw do zapamiętania. Obiecuję sobie, że wieczorem to zrobię i mijają kolejne wieczory, a mój kalendarz wciąż czeka...


Wreszcie dotarły do mnie zamówione książki: "Z dala od zgiełku", "Dziewczyna z pociągu", "Urodziłam się nad Bajkałem" i "Mama Muminków". Mam nadzieję, że czekają mnie przyjemne chwile i wędrówki między literkami...


Naleśniki z mąki orkiszowej ciekawie i pysznie smakują...


Niech wieczór złoci się księżyca blaskiem i będzie łaskawy...