środa, 31 sierpnia 2022

Obok czasu...

Ostatni dzień wakacji. Wprawdzie w ostatnich dniach chodziłam już do pracy, ale nie było dzieci, były za to różne papierkowe sprawy do zrobienia. Zrobiłam też gazetki w klasie, przygotowałam pierwsze lekcje...i jutro już się zacznie. Nie ukrywam, że trudno mi wracać, że będę musiała przez kilka dni przyzwyczajać się do tego znanego mi przecież rytmu. Czas się zebrać do obowiązków...

Ostatni dzień wakacji. Słońce. Piękne niebo w owieczkach obłoków. Jazzowe dźwięki, ale takie jakieś pogodne, wakacyjne. Zapach kawy. Nawłoć w wazonie złoci chwile i przypomina, że jesień już za rogiem. Kasztanowcom zrudziały grzywy, poranki już w batikach mgiełek i w perełkach rosy. To takie subtelne detale zapowiadające Jesień, którą tak lubię...

Właśnie kurier dostarczył przesyłkę, a w niej "Szklane ptaki" Katarzyny Zyskowskiej. Podtytuł brzmi: Opowieść o miłościach Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Mam nadzieję, że podzielę "achy" i "ochy" recenzentów blogowych na temat tej książki...

Sierpniowa ballada cichnie. A ja jeszcze dziś obok czasu jestem...

piątek, 19 sierpnia 2022

Sierpniowe drobiazgi...

Koniec wakacji blisko, od poniedziałku wracam do pracy. Będę tęskniła za spokojem, za zasypianiem bez analizowania tego, co w pracy, za niespiesznymi porankami i wieczorami długimi. Dobry to był czas, dobry dla głowy i duszy. Wracam zrelaksowana, jeszcze spokojna, ale bez tego dawnego zapału...

Ostatnie upalne dni były nie do zniesienia, spędzałam je głownie w domu, dopiero wieczorami wynurzałam się na spacer i dane mi było oglądać niezwykłe zachody słońca, a wędrówki ścieżkami wśród pól i łąk pozwalały towarzyszyć słońcu do linii horyzontu. Wczorajsza burza i deszcz przyniosły orzeźwienie i lekki chłód. Dziś poranek jest w szarej sukience i w perełkach deszczu...

Oprócz naszej wakacyjnej wyprawy, dobrych spotkań z rodziną zapamiętam z tych wakacji dużo chwil. Jak je zatrzymać słowami? Bukiety polnych kwiatów przynoszonych ze spacerów, poranki przy kawie na balkonie, cekiny gwiazd na wieczornym niebie, świerszczowe koncerty, błękity nieba i flota obłoków, rowerowe przejażdżki po okolicy, hortensje w wioskowym ogrodzie, gladiole w niespotykanych odcieniach kupowane do wazonu, lekkość błękitnej sukienki, brzęczenie bransoletek, czytanie długo w noc, muzyka, w której słychać było szum morza, przesypujący się między dłońmi piasek i smuteczek końca lata. Dobre chwile...

A teraz zapach kawy, wakacyjny aromat świeczki i słowa. Do przeczytania książki Jolanty Kosowskiej skusiła mnie okładka, potem to, że to opowieść z Lizboną w tle. I to miasto tu jest, nie takie jak w folderach, ale prawdziwsze, z twarzą Alfamy. A wśród jej krętych uliczek, wschodów i zachodów słońca, nastroju małej knajpki, między dźwiękami fado splatają się losy bohaterów ze zranionymi duszami...

I choć kocham jesień, to jeszcze na nią nie czekam, ale ona chyba już troszkę jest, w kroplach rosy o poranku, w mgiełkach leciutkich, w koralach jarzębin, w ścierniskach pól, w połaciach wrzosów i w tym nieśmiałym smuteczku... 

Sierpniu, trwaj jeszcze! Trwaj jak najdłużej!


piątek, 12 sierpnia 2022

Powoli i powolutku...

Sierpniowe dni mijają jeszcze szybciej niż te lipcowe. Wciąż są piękne, złote od słońca, upalne, niestety bez deszczu, bogate i obfite w smaki, aromaty i kolory. Mirabelki już są, pojawiają się pierwsze śliwki i kolby kukurydzy nadają się do gotowania. Nareszcie mogę się cieszyć swoimi pelargoniami na balkonie, bo jakoś marnie rosły, nie tak jak w zeszłym roku...

W sierpniowy brewiarz wplatam smutek pożegnania z moimi, wrócili już do siebie, niedługo bratanek kończy wakacje, w Szwecji rok szkolny ma inne ramy czasowe. Ale wplatam też radość spotkania z moją Kumą, która przyjechała do rodziców i udało nam się pięknie spotkać, pogadać długo w noc, wyskoczyć na kawkę i zakupy...

Opustoszały już sierpniowe pola, rżyska w złotej godzinie wyglądają jak wykute ze złota, młode bociany latają już z gracją, a żurawie smukłe i dostojne, na swych długich nogach przemierzają ścierniska. I odczuwam już ten sierpniowy spleen końca lata, z nieśmiałymi mgłami znad łąk, z lawendowym niebem pod wieczór, rumianą jarzębiną i szeleszczącymi o zmierzchu świerszczami. I pozwalam, by dziś ten smuteczek pukał do moich drzwi, smuteczek w wyśpiewywanym przez Lucilię Carmo fado...

Nie, nie czekam już na jesień. Jeszcze się cieszę wakacjami, jeszcze czeka mnie ostatni wakacyjny wyjazd, jeszcze czytam bezkarnie, bez wyrzutów sumienia, że zaniedbuję sprawdzanie prac, jeszcze się stroję w błękitną sukienkę i pozwalam jej tańczyć wokół moich kostek. Jeszcze życie się toczy powoli, powolutku od świetlistych świtów po noce w złotej sukience gwiazd. Gwiazd w sierpniu najpiękniejszych...