piątek, 30 kwietnia 2010

W oczekiwaniu...

Poranki wciąż ze słońcem gdzieś na skraju poduszki, z modrym niebem, sączącą się radiową muzyką i zapachem kawy...

A potem, w drodze do pracy, promienie słońca rzęsy czeszą i zatrzymują się w bursztynowych plamkach moich tęczówek. Wciąż zapominam o okularach przeciwsłonecznych. Chociaż tak naprawdę wolę je nosić na głowie niż przysłaniać oczy:)

Kwiecień błogosławi kolorami. W ogrodzie tyle zmian. Melanż zieleni od tej jasnej, młodej poprzez malachitowe odcienie po te butelkowozielone. Powietrze pachnie kwieciem amarantowym, różowym i białym. I moje ukochane kaczeńce przysiadły w podmokłych zakątkach...

Teraz mam szeroko otwarte okno na zapach skoszonej wokół bloku trawy. Chciałoby się bosymi stopami dotknąć soczystości tej zieleni...

Czekam na majową magię bzów, konwalii, na waniliową biel kwitnących kasztanowców, na gwiazdki ich płatków we włosach...

Ubieram się w jutro. Ubieram w jutro moje myśli. I więcej mnie już w jutrzejszym powitaniu z moim M.

czwartek, 15 kwietnia 2010

...

Dziwny to czas. Niezrozumiały. Refleksyjny. Z myślami o kruchości życia. Z ludzkim odruchem współczucia tym, których już nie ma, tym, którzy zostali bez Bliskich w bólu, w poczuciu bezradności i pustki...

Czas przed telewizorem...czas współodczuwania...czas szarości...

W tych ostatnich dniach świat się zatrzymał, wyciszył, zastygł, dla bardzo wielu umarł trochę...

Na chwilę staliśmy się lepsi...
Znowu gorzknieją słowa...

A świat nadal trwa. Musi trwać...

I może z powodu tych wszystkich myśli o ulotności życia jakoś bardziej cieszę się słońcem, jasnym niebem, jasnozielonymi zaczątkami liści kasztanowców, szmaragdową zielenią traw. Uśmiecham się do ptaków, wijących gniazda pod moim dachem. Szukam normalności, przynosząc do domu naręcze żonkili i komponując ich żółć z serwetą w odcieniach zieleni. Szukam spokoju w zapachu herbaty...

wtorek, 6 kwietnia 2010

Nadawanie kształtu...

Znowu jest zwyczajnie. Pojedynczo. Z jesienią w duszy. Nie lubię zostawać sama po kilku dniach spędzonych z M. Szukam sobie miejsca w domu, szukam zajęcia, oswajam samotność...

Znowu ten czas razem minął za szybko...

Chwila ma szafirowy odcień nieba, coraz intensywniejszą zieleń traw i smak czerwonej herbaty. Wchodzące uchylonym oknem powietrze pachnie wilgotną ziemią i drobinami słońca. Lekkim wiatrem kołysze się firanka...

I słucham dziś obsesyjnie Billie Holiday. Pozwalam się emablować smutnym dźwiękom...