środa, 30 czerwca 2021

Prawie wakacyjnie...

Ostatni dzień czerwca. Jeszcze nie jestem wakacyjna, bo jeszcze chodzę do pracy. Porządkuję klasę przed malowaniem, niszczę sprawdziany i klasówki, wypełniam dokumenty. Jednak to inna praca, bez tego obciążenia, że muszę, że trzeba, że zaraz dzwonek, że ktoś czeka z zeszytem, pytaniem, sprawą, usprawiedliwieniem itp.

Zanurzam się w świetlisty miąższ tego ostatniego dnia czerwca. Pozwalam, by Davis kolorował mi chwile, trochę tańczę przed lustrem, zdejmuję z pawlacza walizkę i oceniam jej stan przed wyjazdem. A ten już w poniedziałek, w góry, w Góry Sowie. M. już zaprojektował dla nas szlaki, a ja się obawiam, bo po tych pandemicznych "zostań w domu" słabą kondycję mam. Cieszę się jednak na wyjazd. Tak tęskniłam za podróżami, tak mi brakowało innego nieba nam głową, innych widoków, innego zapachu powietrza. A za Górami Sowimi tęsknię od dawna, choć nigdy tam nie byłam, zaczarowały mnie zdjęcia, urzeka sama nazwa :)

Pożegnałam moje klasowe dzieci. Rozstałam się z cudownymi, zdolnymi, mądrymi młodymi ludźmi. Wiele wspaniałych słów usłyszałam, na wiele z nich nie zasługuję. I tak, miałam mokre oczy i głos mi drżał i uciekał. Przywiązałam się do nich, polubiłam, zrobiliśmy wiele świetnych akcji, projektów, nawet zdalnie. I będzie mi ich brakować...

Z przyjemnością zatracam się w czytaniu. Na początek wakacji czytam biografię Leśmiana "Bywalec zieleni", a wieczorami sięgam po tomik z jego wierszami, bo pasują idealnie do lata i wakacji. Przypominają beztroski czas dzieciństwa, łąki aż po horyzont, polne ścieżki, malinowy zakątek u babci Kasi, złote godziny nad rzeką, ten cudowny wakacyjny "bezczas"...

I wciąż pachną mi róże, te z ogrodu. W tym roku poprosiliśmy, my nauczyciele, uczniów i ich rodziców, żeby nie było kwiatów na zakończenie roku, żeby zamiast nich wrzucić jakiś grosik do puszki, a zebrane pieniądze wysłać na jakiś charytatywny cel. I udała nam się akcja "Datek zamiast kwiatek" i wsparliśmy potrzebujące pomocy dziewczynki z pobliskiego miasteczka...

Latu tak ładnie w błękicie nieba, po którym płyną żaglówki obłoków...

wtorek, 22 czerwca 2021

Czas róż i jaśminów...

Dni mijają tak szybko, za szybko. Kończy się czerwiec, kończy się rok szkolny i właściwie czuję się tak, jakby cały rok się kończył. Pożegnam swoje klasowe dzieci, ósmoklasistów, na których czeka świat, którzy byli mi bliscy przez cztery wspólne lata i boję się, że będę miała mokre oczy, kiedy po raz ostatni spotkamy się w klasie...

Dziś nieco chłodniejszy dzień po wczorajszym deszczu. I świat pachnie inaczej, świeżo i różanie, bo na potęgę kwitną róże. Te w wioskowym ogrodzie i te na skwerach, w ogrodach przydomowych. To czas róż i jaśminów. Lubię tę mieszaninę aromatów słodko-gorzkich, naznaczających popołudnia nastrojem jak ze starych fotografii. I wciąż kwitną moje ukochane irysy, żółtookie margerytki i maciejka, która najbardziej zauważalna staje się w nokturnie nocy. Na polach zaś gobelin maków najczerwieńszych, chabrów i rumianków...

Zapracowana byłam, bo i świadectwa trzeba było przygotować, arkusze, listy gratulacyjne, podziękowania i tradycyjnie zestawienia zestawień, tabelki, procenty, sprawozdania, czyli to, czego nie lubię i nie polubię. Ćwiczymy swój króciutki program artystyczny, pożegnalny, odnoszący się do wielomiesięcznego trybu zdalnego nauczania. To zabawna scenka i oby przedstawione w niej wydarzenia zostały tylko wspomnieniem, by po wakacjach szkoła znowu była normalna :)

Wreszcie mogę posiedzieć na balkonie, co nie było możliwe w dni tropikalnych temperatur, które parzyły jak meduza. Wreszcie mogę nacieszyć oczy moimi kwiatami, wsłuchać się w opowieść lawendy, poczytać przy ptasich piosenkach. I tak, czekam na wakacje, na dni zanurzone w świetlistość, dzielone z M., przewędrowane, rozkołysane spokojem, pełne drobiazgów i rytuałów, na które ostatnio mniej czasu. I tyle książek czeka na mnie w księgarniach, i tyle ścieżek, uliczek w miejscach utęsknionych. I pojadę do swojego Soplicowa na dłużej i wyjedziemy gdzieś z M. I po tak długim czasie spotkam się z bratem, z Kumą. Oby tylko nikt już nie odmienił normalności...

czwartek, 10 czerwca 2021

Powroty i powitania :)

Przepadłam, nie pisałam i zupełnie nie wiem dlaczego. Przepraszam tych, którzy czekali i byli tu, kiedy mnie nie było. Dziękuję za dobre słowa pod poprzednim wpisem, za troskę i serdeczność...

Świat trwa i mija, a razem z nim ja. Moja codzienność wciąż wydaje mi się niezwykła w swej zwykłości. Nareszcie pracuję w szkole i nawet gwar wydaje się być przyjemny dla ucha. Dobrze znowu mieć uczniów w klasie i normalne lekcje. Zdalnie pracowałam z domu, a potem już ze szkoły i wolałam ze szkoły, choć samotnie mi było w pustej klasie, nawet jeśli w monitorze widziałam ileś tam prostokącików z głowami dzieci. I jakoś mi żal, że pożegnam w tym roku swoją wychowawczą klasę i że tyle miesięcy spotykaliśmy się tylko wirtualnie. Tak, coś nas ominęło, ale też coś zyskaliśmy...

A czerwiec to piwonie i różowy nastrój dzięki nim. I jaśminy ze swoją słodko-gorzką opowieścią, pola w maki i chabry strojne. Rano budzę się z ptakami, staję przy oknie i oczarowuję się pobudką słońca, przytulam się do tych odcieni pastelowego różu, złota i błękitu. Potem wracam do łóżka, by przez chwil kilka poczytać A potem wstaję, gotuję owsiankę, którą okraszam teraz owocami, potem parzę pierwszą kawę, stroję się w kolczyki dźwięków i potem je słyszę w drodze do szkoły takie rozkołysane, ale nie senne przecież. Od kilku lat nie jestem już sową, stałam się skowronkiem i lubię te ocalone poranki niespieszne, domowe i takie moje...

Dziś ponoć zaćmienie słońca można było zaobserwować, ale w natłoku szkolnych spraw zapomniałam. Za to potem, idąc po zakupy taką boczną wioskową drogą, zachwycałam się urzekającym czerwcowym światłem, świetlistym niebem, powiewem lekkiego wiatru w wysokich trawach łąk. I przyniosłam bukiet z drobnych rumianków i innych polnych kwiateczków. Wiosna tego roku była taka spóźniona, za to lato jest tuż, tuż. I trzymam się tych wszystkich zachwycających momentów jak poręczy. Cieszę się popołudniami na balkonie, bujnie kwitnącymi pelargoniami, wieczornym niebem we wszystkich odcieniach czerwieni, złota i fioletu, czytaniem kryminałów ( ostatnie to "On" Brzezińskiej, "Cierń" Żarskiego i "Biel" Sobczak ), a nade wszystko cieszę się dniami spędzonymi z M. 

Jestem i będę już...mam nadzieję :)

Witajcie! :)