piątek, 24 października 2014

Nieprzelotnie...

Widok z mojego okna przypomina dziś smutną pocztówkę. Mokry pejzaż, szara mżawka, szare cienie, światło umiera. W tym wszystkim kilka barwnych detali: przydymiona czerwień owoców dzikiej róży, żółć ostatnich brzozowych listków i jeszcze trochę wdzięcznej zieleni...


Byłam na spacerze. Kapturem odgrodziłam się od szarego świata, od nieba ze zgasłym błękitem...


Chciałabym napisać: czas rozpalić w piecu, swój mogę tylko włączyć i robię to, bo zimno igiełkami dotyka. Do ciepła kaloryferów dodaję płomyki świec. Pachną jabłkiem i cynamonem, ładnie tak...


Jesienna suita. Październik w sukience skrzydlatych liści, w perełkach deszczu, w gracji siwych mgieł, w kosmatych szalach wiatru...


Ta jesień to oczekiwanie na "Siestę 10", na "Księgi Jakubowe" Tokarczuk i "Gniew" Miłoszewskiego. To moje nowe botki na niebotycznych, acz wygodnych obcasach, paznokcie w czekoladowym kolorze, ciemniejszy odcień włosów, miękki kardigan, popielaty szal w barwne kwiaty, świeca o zapachu migdałów i aromaty nowych herbat...


W zaokiennym mroku bursztynowe światło ulicznych lamp i ten srebrzysty deszcz, który pozwala cieszyć się domem i zamyślać słowami piosenek z płyty Anny Marii "Szeptem"...


Jesień to pora domu, prawda?

niedziela, 19 października 2014

Po tamtej stronie...

Smutne dni. Od wtorku smutne. Od porannego telefonu z wiadomością, że umarła moja kochana Pani A. Dobra, mądra, kochająca, ludzka, piękna, dzielna. Czuję się opuszczona przez bardzo ważną dla mnie Osobę, Przyjaciółkę, Mistrza w zawodzie, pokrewną duszę, nauczycielkę życia. Czuję się tak, jakby drugi raz umarła mi mama...


Znała mnie od pieluszek, przyjaźniła się z moimi rodzicami, ja przyjaźniłam się z jej synami i z nią...


Chorowała. Bardzo...


Wierzyłam, że jej się uda. Była taka dzielna, taka cierpliwa i ufna w tym swoim chorowaniu...


Czuję ogromny smutek i wdzięczność za wspólne lata. Piękne i dobre lata. Tyle niezwykłych wspomnień mam w sobie, ważnych rozmów, chwil i chwilek, dzielenia się tym co ważne i banalne. Słowa nie oddadzą niezwykłości naszej relacji...


Płaczę po Pani, moja kochana Pani A.


Chciałabym móc telefonować do Nieba...

sobota, 11 października 2014

W deszczowych nutach...

Ostatnie dni były jak marzenie. Słońce opromieniało świat, tańczyło we włosach, podkreślało piękno jesiennych barw, grając odcieniami cynobru, ochry, tycjanu, tworząc na liściach szafranowe, mahoniowe i kawowe refleksy. I te poranne mgiełki lekkie i zalotne świat czyniły delikatniejszym, tajemniczym, łagodniejszym. Drzewa coraz bardziej ażurowe, coraz więcej liści na ziemi i szeleści nimi cudnie lekki wiatr...


Jak mogłam zapomnieć, że lubię Barbrę Streisand? Wyciągam swoje dawno zakupione płyty i przypominam sobie ten cudowny, zmysłowy, oryginalny głos. Wieczorami wyciszam się jej piosenkami, utrzymanymi w lekko jazzujących klimatach...


Dziś za oknem deszczowa suita. Świat pełen jest parasoli. Jeszcze nie byłam po sprawunki...


W środę pożegnałam na cmentarzu w rodzinnej wsi jedną z moich ulubionych staruszek. Uwielbiałam rozmowy z panią D. Tyle czasu spędziłam z nią na ławce przed jej domem. Była wspaniałym gawędziarzem, uwielbiałam jej wspomnienia o ludziach, których pamiętałam z dzieciństwa, o dawnym naszym Soplicowie, o życiu. Lubiłam, kiedy wspominała moją mamę, tak ciepło i serdecznie. Zawsze pogodna, choć życie jej nie oszczędzało, wcześnie owdowiała, pochowała dwoje dzieci, ciężko pracowała, chorowała. Nigdy nie narzekała, było w niej tyle pokory, umiała się tak pięknie godzić z losem, tak mądrze o tym mówiła. Pięknym człowiekiem była...

sobota, 4 października 2014

Słuchając jesieni...

Ciepły i czuły poranek. Kontury dachów i drzew na tle wschodzącego słońca. Niebo w smużkach złoto- różowych. Kopuły kasztanowców jak miedzioryty błyszczące, wypolerowane słońcem. Codziennym przyzwyczajeniem wstałam o siódmej. Uraczyłam dom aromatem kawy...


Potem wybrałam się po sobotnie sprawunki. Powietrze pachniało rześko, wczesną jesienią pachniało. Na prześwietlonych słońcem gałązkach kulki jarzębin i głogu purpurowiały. I kasztany leżały na asfalcie, i chodniki były zasłane liśćmi, i poszurałam sobie troszkę :)


Różne rzeczy robię przy sobocie: umyłam okna i kwiaty, piorę, by potem na rozsłonecznionym balkonie pranie wywiesić, niech pachnie słońcem i lekkim wiatrem, porządkuję szafę, gotuję zupę z zielonej soczewicy...


Odbieram telefony od M. I na odległość M. jest bliski, obecny i czuły...


Robię sobie przerwę, by słowa zostawić w tym moim zielonym kąciku. Ostatnio mało mnie tu. Za szybko tik- taki zegara dni odmierzają. W minionym tygodniu miałam dużo sprawdzania, układałam szkolny konkurs polonistyczny, uciekałam w ścieżki jesieni...


Chwila smakuje herbatą "melisa i pomarańcza", jest biedronką spacerującą po parapecie i dźwiękami piosenek Diany Krall...


Dobrej soboty nam życzę :)

piątek, 3 października 2014

Za szybko...

Zbyt szybko mijają dni. Dopiero był poniedziałek, już piątek. I nawet jeśli bardzo się starać, żeby żyć wolniej, czas goni...


Taka jasność dziś. Świat w sukience światła. Wokół dużo żółtego, amaranty i wyraziste czerwienie. Tak pięknie brzozy się złocą, kraśnieją klony, a w niteczkach babiego lata tyle ulotności ...


Popołudnie przy otwartym balkonie. Miękkie powietrze. Aromat karmelowej herbaty. Barwne cynie w wazonie. Klimat samotności, bo M. ma w weekend zajęcia ze studentami. Zamyślam się pogodnym niebem i rozsnuwam te jasne błękity w swojej głowie, na przekór smutkowi. A cudne jazzowe smutne piosenki grają mi w duszy, bławacąc się między rzęsami...


Schowałam letnie rzeczy. Przygotowałam ciepłe swetry do odświeżenia jutro. I kupiłam sobie pachnący truskawkami peeling, by jeszcze czuć się letnio :)


Stosik książek do przeczytania rośnie, a ja czekam na nową Musierowicz...


Jeszcze nie ubywa światła, jeszcze świat w potoku złotego światła. Nim szara godzina nastanie, na kilka chwil poróżowieje świat, będzie w moim ulubionym odcieniu indygo...


Robię w sobie miejsce na czas wieczoru, na zielone nitki księżyca za oknem...