niedziela, 30 października 2011

W przerwie...

W zamglonym słońcu jesienne barwy wyglądają jak na starych ikonach. Powietrze pachnie listopadowo, lekki wiatr strąca liście i drzewa wyglądają coraz bardziej ażurowo...

Zrobiłam sobie przy kawie króciutką przerwę w sprzątaniu po malowaniu. Tak, wiem, jest niedziela, ale inaczej się nie dało. Panu malarzowi pasował taki termin...

Mam ściany w cudnych, ciepłych barwach. Czyste i świeże. A przy okazji malowania uświadomiłam sobie, że żadna ze mnie minimalistka. W tyle rzeczy obrosło moje mieszkanie, tyle drobiazgów posiadam. I kubków mam za dużo, filiżanek, pudełeczek, puszeczek, koszyczków, wazonów, świeczników, dzbanków do parzenia herbaty. Postanowiłam oddać część do szkoły, na loterię. I mam nadzieję zrobić to bez żalu, bez "a może jednak się przyda"...

Niezwykła ta jesień w tym roku. Spokojna i złocista, ciepła, barwna. W piątek byliśmy z bratem na cmentarzu u mamy. Zrobiliśmy porządki, zadumaliśmy się, porozmawialiśmy tak jak dawniej. Towarzyszył nam Mały. Ustawiał znicze-serduszka, bo "takie na pewno podobają się babci"...

I lubię ten czas elegii cmentarzy...

środa, 19 października 2011

W drugim pokoju :)

Czułe popołudnie, takie w prezencie dla samej siebie. Chwila samotności potrzebnej i chcianej, krótka ucieczka od codzienności do drugiego pokoju. W aromat kawy zaplątują się szeptanki Anny Marii, te z płyty "Szeptem". Ach, jak błogo jest, kojąco i szeleszcząco...

Jesienny świat. Zapach liści codziennie bardziej żółtych. Zapach jabłek i dymów nisko snujących się nad ogrodami. Kolory w oczach się mienią. Gobeliny drzew nasycają się płomiennymi czerwieniami, miedzianymi brązami i odcieniem starego złota. Wciąż przynoszę kasztany w kieszeniach, oczarowują mnie wrzosy, a do wazonu wybieram złocistą chryzantemę, bo jest jak słońce...

Dotarły przesyłki z internetowej księgarni. Zachwycam się zapachami nowych książek, głaszczę grzbiety, przygotowuję się do uczty. I na dźwięki się cieszę, nastrajam do chwil...

Za oknem zmrok się rozlewa fiołkowo-niebieską barwą. W niebie jest dziś tyle spokoju. Pulsują pomarańczowe światła ulicznych latarń. Mam uchylone okno, lekki chłód mnie dotyka i pokój napełnia się goryczą dymu...

niedziela, 16 października 2011

Pięknie jest...

Przymrozek o poranku srebrzył trawy i dachy domów, a teraz świetliście jest, błękitnie i tak jesiennie. Trawnik przy moim bloku, chodniki zasypane złocistymi liśćmi. I kiedy słońce pląsa między barwnymi gałęziami, pięknie jest...

Niedziela mija sobie domowo i wdzięcznie. Sezon grzewczy już rozpoczęty, więc kaloryfery mruczą ciepłem. Towarzyszą mi piosenki Niny Simone i zielona jaśminowa herbata. Wczoraj otrzymałam w podarunku od Kumy mojej jedno i drugie. I jeszcze ładne, wspólne popołudnie, rozmowy, śmiech, kolor wina...

Jesienią potrzeba mi słów i smutnych piosenek, takich, które pozwolą się ukryć, rozpłynąć w kobaltowym zmierzchu, w zapachu herbat i cieple świec. Więc kolejne zamówienie złożone w internetowej księgarni. Delikatchnienie, dziękuję za informację o nowej książce Raduńskiej. Bardzo się na nią raduję i niecierpliwie czekam na kuriera :))

I cieszę swoje oczy kozakami w karmelowym kolorze. To taka radosna, ciepła barwa. I wcale, a wcale nie były mi potrzebne nowe buty, ale tak ich zakup poprawił mi samopoczucie, tak ten kolor, ten fason do mnie pasują, że czuję się usprawiedliwiona przed samą sobą :)

Wybiorę się na spacer do ogrodu. Poobserwuję jesień, zachwycę się klonów czerwienią, poszuram liśćmi, nasiąknę spokojem, zamyślę się i wrócę...

wtorek, 11 października 2011

Niebieskość poszarzała...

Rozpadało się. Szaro jest, mokro i chłodno. Liście bardziej zrudziały, poszarzała zieleń, a niebo jest bure i smutne. Z kluczami dzikich gęsi nostalgia wraca...

Ogrzewam dłonie o kubek z herbatą. Karmelowy ma smak. Patrzę w okno na świat rozedrgany deszczem, na grafitową linię horyzontu, na żółte pierścionki traw. Słońca mi brak, złotego migotania, woalek babiego lata...

Ostatnio w niedoczasie jestem. Tak mało mnie w wieczorach. Wymyślam lekcje, żeby ciekawiej było, żeby zachęcić, żeby im się chciało chcieć. Tyle w tych pierwszakach apatii, bierności, niesamodzielności. "Najbardziej by chcieli, żeby pani podyktowała, a oni się nauczą"...

Tato wciąż u mnie jest. Przyznaję, że trochę jestem już zmęczona tą sytuacją, że tęsknię za odrobiną samotności, za czasem, który mija tak po mojemu. W czwartek pojedziemy na kontrolę, ciekawa jestem, co lekarz powie...

Czekam na paczkę z płytami i książkami. Ciekawa jestem nowych dźwięków Anny Marii i kolejnych przygód prokuratora Szackiego :)

poniedziałek, 3 października 2011

Jesień jak ważka rozkłada swe skrzydła barwne...

A jednak poniedziałek zaczął się ładnie. Trochę dłużej poleżałam, bo na później mam do pracy, cieszyłam się niespiesznością i zaokiennym widokiem. Taki świetlisty dziś świat, choć poranek był w koronkach z mgieł...

A teraz słońce opromienia barwy coraz to wyrazistsze i soczystsze. Zachwycam się złotymi rudościami, miedzianymi pomarańczami, cynamonem, cynobrem złotawym. Dziś wpisuję się w taki pejzaż swoim granatowym swetrem, popielatym szalem i makijażem w granatach...

Kawą pachnie mój dom. Z głośników sączą się wyszeptane piosenki Anny Marii...

Niech to będzie dobry dzień :))