piątek, 26 listopada 2010

Jednym szeptem...

Pierwszy śnieg pada. Drobne gwiazdeczki wirują w powietrzu lekko i finezyjnie. Świat w koronkach przymrozku, w delikatnej marcepanowej bieli, dachy i pola przykryte puchem. Jasno, świeżo, migotliwie. Kiedy o poranku odsłoniłam rolety, świt różowiał i wydawało się, że czerń drzew jaśnieje welonem światła spowita...

Dziś bardzo przykra wizyta taty u mnie w pracy. Takie jego zachowania niszczą mój spokój. Sprawiają, że mam ochotę nakrzyczeć na niego, choć wiem, że to i tak niczego nie zmieni, jego nie zmieni. Od tak dawna nasza więź jest równocześnie pozytywna i negatywna. Męczy. Boli...

Jestem już w domu. Jeszcze w ciszy. Potem posłucham
Stańki. Od kilku dni słucham i wciąż nie mam dość. "Dark Eyes". Pięknie
wycisza, czaruje dźwiękami trąbki, idealna na uspokojenie myśli, na chwile oczekiwania...

Bo ja oczekiwaniem dziś jestem, radością i niecierpliwością. Dopiero wieczorem powitamy się na peronie z M. Odliczam godziny i nie pozwolę sobie zepsuć tej radości...

środa, 24 listopada 2010

Snując się...

Poranek z wirującymi płatkami śniegu, które topnieją szybko, a świat jest wciąż szary. Niebu potrzeba światła, kilku nut wyrazistego błękitu i łagodności w krajobrazie...

Lubię środowe poranki, snucie się po domu w koszuli nocnej i nastrajanie się do bycia. Włączam radio, by turlały się dźwięki, by ubarwiły zaokienną bezbarwność. Tańczę przez chwil kilka. Parzę kawę i porannie rozmawiam przez telefon z M. Bez tych pogaduszek dzień byłby niepełny...

Z sentymentu zamawiam płytę "Bajki Brzechwy" na prezent mojemu bratankowi. To płyta mojego dzieciństwa. Odsłuchiwana aż do zdarcia. Pamiętam jej magiczny klimat, piosenki i wspaniałe głosy: Kwiatkowska, Hańcza, Krafftówna, Rysiówna i Michnikowski. Z radością posłucham z synkiem mojego brata...

Frank Sinatra swoim głosem ulepsza chwile :)

Dobrego dnia życzę Wszystkim tu zaglądającym...

poniedziałek, 22 listopada 2010

W szarych oczach popołudnia...

Dzień w muzyce z deszczu. Kapie, plumka, szemrze, szeleści. Płyną ulice, w źródłach kałuż przegląda się niebo poszarzałe tysiącem drobnych zmarszczek. Powietrze przesycone zapachem wilgoci, wiatr wędruje obłokami, nagie drzewa w alei atramentową czernią patetycznie znaczą krajobraz. Szarówka za oknem...

"I dni tak lekko biegną nie wiadomo dokąd"...

Po pracy wymykam się czasowi. Podkreślam jego abstrakcyjność ignorowaniem zegara. Moje popołudnie złoci się płomykami świec, migoce wiązkami światła, fosforyzuje metafizycznie waniliowym aromatem...

Odsłuchuję raz po raz Adagio in G Minor Albinoniego. Jest w tym utworze jakiś smutek pasujący do listopada i do zaokiennego pejzażu...

Chwila smakuje czekoladą na gorąco, po to, by nie ulec chandrze...

środa, 17 listopada 2010

Taki to miękki czas...

Dziś świat w szarym płaszczu z deszczu. Brak słońca i brak światła. Bezlistne drzewa. Popielate żagle chmur podszyte melancholią. Za oknem już ciemno i wiatr gwiżdże. Tak ładnie wyglądają widziane z okna, rozedrgane punkciki pomarańczowego światła ulicznych lamp. Sprawiają, że niebo nabiera grafitowych znaczeń...

Po powrocie z pracy potrzebowałam zdrzemnąć się piętnaście minut. Tyle potrzebuję, by nabrać sił na dalsze bycie...

Domowe popołudnie. Miękki czas. Smak czekolady z filiżanki w anioły. Dla ogrzania oczu blask świec pachnących cynamonem, dla ogrzania serca piosenki z jazzowego radia...

Od wczoraj moja dusza rudzielca cieszy się odświeżonym kolorem włosów...

"Opowieści chłodnego morza" P.Huellego to książka bardziej do odczuwania niż do czytania. Opowiada o przemijającym świecie, o poczuciu utraty, o poszukiwaniu prawdy. A w tle chłodne, szumiące morze i samotność bohaterów...

Za oknem leje jak z cebra. A ja mam czas na chwile bez planów :))

poniedziałek, 8 listopada 2010

Wydłużając wieczorowi rzęsy :)

Czy listopad może być ładny? Taki malowany szarą kredką, bezsłoneczny, bez światła, bez kolorów. W płótnie mgieł, z drzewami kreślonymi hebanową czernią, z popielatym tweedem nieba, ze smutkiem w powietrzu...

Teraz za oknem wielki wiatr i rytmiczne stukanie deszczu. Na szybach zatrzymują się krople do łez podobne. Migocą pomarańczowe, rozmazane światła ulicznych latarń. Ciepłem wibrują kaloryfery...

Gorzka jest historia życia Wiery Gran. Czytam książkę Tuszyńskiej...

Z głośnika sączy się jazz. Koi, kołysze, rozmarza. Mantruję myślami o M. Wieczór w jesiennym skupieniu nad herbatą Earl Grey. Smakowita kandyzowana żurawina. Cynamonowe świece pachną tylko dla mnie. Zachwyt muzyką. Billie Holiday śpiewa jak anioł...

Zupełnie przypadkiem odkrywam, że ktoś fragmentami moich notek podpisuje zdjęcia. Zdjęcia samochodów. To nawet zabawne...

sobota, 6 listopada 2010

W szarości trwam...

Szary deszcz układa się perełkami kropel na szybach. Za oknem rzeczywiście listopad. Niebo w niedopowiedzianym kolorze. Drzewa jak namalowane ołówkiem. Gawrony w efektownej, fioletowej czerni hałasują wśród nagich gałęzi.  Świat w kałużach. Brak światła i coraz bardziej spłowiałe barwy. Jakaś nostalgia w powietrzu...

Tydzień minął mi jakoś szybko. Za szybko. Rano, kiedy dzwonił budzik, budziłam się rozczarowana, że noc minęła. Dni wypełnione były pośpiechem. Wczoraj kolejne szkolenie, chyba jedno z ciekawszych, na których ostatnio dane było mi być. Zmęczona jestem...

Sobota wdzięcznie się toczy. Przestrzeń mojego domu w zapach kawy spowita, turlają się dźwięki radiowego grania, wskazówki zegara dziś powolne bardzo...

I teraz odczuwam sobotnie zadowolenie. Po kociemu moszczę się w fotelu, czytam. Do śniadania nowe WO, a na potem mam do przypomnienia sobie "Pulpecję" Musierowicz. Jakoś potrzeba mi na dziś ciepła i humoru. Lubię wracać do książek Pani Musierowicz i wciąż nie mogę się zdecydować, która z bohaterek jest moją najbardziej ulubioną...

A deszczowa, zaokienna melancholia szeleści tęsknotą za słońca złotem i niebieskością nieba...