czwartek, 9 czerwca 2016

Ku pamięci :)

Zapach truskawek. Dostarczona paczka z książkami. Słońce pląsające po słojach podłogi. Cisza mojego domu i zapach kawy...


Czerwiec raczy upałami. Przekwita mój ulubiony czarny bez, kończy się czas piwonii, pierwsze róże uwodzą swoim zapachem. Dni są tak uroczo długie. Wieczory przychodzą leniwie, rozlewają się odcieniami błękitów, pastelowych pomarańczy, jasnego złota i delikatnych jak muślin różowości...


Pięć dni spędziłam u brata. Byłam na komunii bratanka. Wzruszająca i skromna to była uroczystość. Dzieciaczki w albach, dekoracja bez przepychu, proste i ciepłe słowa kazania do dzieci, oprawa muzyczna wspaniała. Dźwięki skrzypiec, klarnetu, gitary w powietrzu trwały, łącząc się z organami i śpiewem uczestników uroczystości. A Mały bardzo przejęty, poważny i radosny. A ja, widząc go takim, wzruszyłam się baaaardzo...


Te kilka dni, tam u nich, w szwedzkiej przestrzeni pozwoliły mi cudnie się poczuć. Miałam wrażenie, że już jestem na wakacjach. Nie myślałam o pracy, o tym, że końcówka roku szkolnego przede mną. Cieszyłam się widokami, kawą na tarasie, stąpaniem boso po trawie, spacerami nad wodą, rodzinnym czasem, zabawami i rozmowami z Małym. I nawet podróż nie była męcząca...


Czwartkowy czas mija mi domowo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz