niedziela, 2 października 2016

W promykach słońca...

Cichy, słoneczny poranek. Brzozy w złotych sukienkach, rude liście kasztanowców, pogodne niebo. A wczoraj deszczowa sobota. Padało całe popołudnie i wieczór, ale i tak za mało tego deszczu, bo wciąż ziemia sucha. I ochłodziło się, stopy przyoblekam w skarpety...


Jestem już gotowa na jesień. Wczoraj zrobiłam porządki w szafie, letnie ubrania schowałam, odświeżyłam jesienną garderobę. Już się nie mogę doczekać otulania miękkimi szalami, chustami. Pod oknami kolejna jesień. Czekam na długie wieczory, na lamp blask, wydobywający z mroku kształty rzeczy, na aromaty świec, na zatrzymane popołudnia...


Teraz chwile pachną poranną kawą. Wróciłam do dawnej tradycji mielenia kawy. Jakże inaczej smakuje, jak inaczej się zaparza, jak pachnie...


Polecono mi kryminały Bondy. Czytam teraz "Florystkę". Dość dobrze mi się czyta, bo zapętlona fabuła, mroczna intryga, tylko niestety znajduję w tej prozie błędy językowe...


Zamierzam dziś wybrać się na spacer do ogrodu. Śladami jesieni będę kroczyć. Tęsknię za czerwienią klonowych liści...


Dobrej niedzieli życzę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz