piątek, 23 maja 2014

Tuż obok...

Światek P. pachnie koszoną trawą i wakacjami. Zieleń liści wygrzewa się w słońcu. I jest tak ciepło, że chodzę w sandałkach, w letnich ubraniach, oczy przysłaniam okularami albo mrużę je, wystawiając twarz do słońca...


Wczoraj byłam z uczniami na "Powstaniu Warszawskim". Niezwykły film, niezwykłe, wstrząsające obrazy, ściskające za gardło. Warto obejrzeć. Trzeba obejrzeć. Byliśmy sami w sali kinowej. Przez cały film cisza trwała, a kiedy pojawiły się napisy końcowe, wszyscy siedzieli, jakby przyklejeni do foteli...


Dziś niebo jest takie, że można się upić błękitem...


Wyjeżdżam na weekend do wujostwa. Już nie mogę się doczekać pogaduszek z ciocią, spacerów, altany, ogrodowych smakołyków i zapachów, wyprawy nad jezioro...


Jestem już po lekcjach. Piątek jest dla mnie łaskawy. Jesteśmy sobie z Billie Holiday przy kawie. Nasiąkam odcieniami irysów i margerytek. Słoneczne promienie rozlewają się jasnymi plamami na podłodze...


Światek P. złoci się cudnym światłem...

sobota, 10 maja 2014

Taka chwila...

Szarym niebem zawisł deszcz. Bezsłonecznie. Niedosyt światła. Znowu deszczowa pora, szarość nieba pokornie czeka na wstążkę błękitu. W zamyśleniu traw wiatr cicho skrzypi obietnicą ciszy. Ptasim krzykiem listki drzew drżą. Jakoś jesiennie tak...


Kiedy stałam na balkonie, by chłonąć zieleń wszechobecną, kandelabry kasztanowców w waniliowym kwieciu, połacie pól żółte rzepakami, czułam chłód i oddychałam wilgotnym powietrzem. Tak, powietrze dziś pachnie jesienią. A potem dłonie ogrzewałam filiżanką z gorącą kawą. Włączyłam ogrzewanie i opatuliłam się polarowym pledem w miodowym odcieniu...


Tydzień minął mi jakoś szybko. Za szybko. Rano, kiedy budził wydzwaniał swoją melodię, czułam się rozczarowana, że noc minęła. W jakimś pośpiechu mijały godziny w pracy. Przygotowujemy się do nadania imienia szkole, więc zadania do wykonania mnożą się...


A teraz odczuwam sobotnie zadowolenie. Celebrowałam śniadanie, poczytałam zaległe gazety. Od kilku chwil śpiewam z radiem :)


I zaraz oddam się sobotnim rytuałom: pójdę po sprawunki, uładzę dom, nastawię pranie, ugotuję obiad, posnuję się domowo i prozaicznie...


A potem zajmę się sobą :)

poniedziałek, 5 maja 2014

W drobiazgach będąc :)

Dni minęły znowu tak szybko...


Majówka była przecudna. M. sprawił mi niespodziankę i zorganizował wyjazd nad morze. Pogoda nam dopisała, nie padało, słońce grzało umiarkowanie, tak jak lubimy. Odpoczęliśmy, pobyliśmy razem, spacerowaliśmy, trochę zwiedzaliśmy. Morze szumiało, mewy hałasowały, na plaży nie za wiele osób. Kolory chwil: spokój, radość, wytchnienie, pastelowy piasek, wiatr czeszący włosy, smaczne smażone i wędzone ryby, urokliwe kawiarenki, leśne ścieżki. Dobrze zrobił nam ten czas pod innym niebem...


Zimny ten początek maja. Marzną ręce, marzną stopy. Włączyłam ogrzewanie...


Złocistość kwitnących mleczy w malachicie traw sprawia, że mój zachwyt nie ma granic. I bzy kwitną, kasztanowce przypominają wielkie bukiety. A dom mój pachnie konwaliowym bukietem, który podarowała mi dziś koleżanka...


Dzień opada. Na zaokiennym parapecie szafir nieba przysiadł. Snuję się między kuchnią, pokojem, przytulnością zielonego fotela, komputerem, wersami w książce. Szeptami filiżanek naznaczam chwile. Nastrój zaprawiam muzyką...


Wieczór miękkim mrokiem się skrada...