piątek, 27 grudnia 2013

Rytm wyłuskując...

Dobre to były dni, z rozleniwionymi porankami, wydłużonymi wieczorami, w gwarze, w gościnie. I były spacery, i czas z bratankiem i jego rodzicami, i czas dla siebie...


Dzień spowity w szarość i deszczową zasłonę, senność się snuje. Ratuję się kawą. Patrzę w okno, jest tak, jakby słońce zgasło. Powietrze gęstnieje srebrnym szumem kropel. Wieś w jakimś półśnie, w bezruchu. Odczuwam niedosyt światła, płomykami świec rozświetlam domową przestrzeń...


W ten bury krajobraz wrysowuje się łagodność drzew, ptasie klucze na niebie i coraz więcej deszczu w moje okna...


Daję się uwodzić piosenkom Niny Simone. Tęsknię. Nie śledzę czasu, odmierzam go drobiazgami. Gromadzę ciepło dźwięków. Obmyślam chwile. Znowu wracam do Poświatowskiej. Przenika mnie miękkość oczekiwania na M.

niedziela, 22 grudnia 2013

Wciąż drobiazgi...

Rozkosze wieczoru: miodowe światło zapalonej na biurku lampy, okno z widokiem na czerń zdobną w złote cekiny świateł, tik-taki zegara opadające w ciszę,  karminowa czerwień liści gwiazdy betlejemskiej, w prostokącie okna deszczowe naszyjniki tworzą uporządkowany wzór. Na taki wieczór tylko jazz, mocna herbata i mandarynki...


Niedzielna cisza, całkiem znośna dziś...


W kołysce gałęzi wiatr cichnie. Jakoś tak jest, że w ten przedświąteczny czas przypływa dzieciństwo i wskrzesza się dawne chwile. Przywoływałam obrazy dawnych świąt, jakby Duch Wigilijnej Przeszłości był ze mną...


A wczoraj byłam u mamy na cmentarzu, zapaliłam lampki, podumałam...


Gwiazdy gdzieś się zapodziały...


Jak lubię ten czas. Świat jest inny wieczorową porą. I nawet wieczorną tęsknotę lubię, choć panoszy się bardzo i kołysze w takt dźwięków. Pozwalam jej na to, bo opowiada piękne obrazy, a oczy zakwitają mi czterolistnymi koniczynkami :)

niedziela, 15 grudnia 2013

Taki wieczór cichy...

Dobra niedziela. Domowa, powolna, z samą sobą, bo M. naucza studentów i tylko telefonicznie byliśmy blisko :)


Czerni się noc za oknem, cekinami pomarańczowych świateł się złoci, wiatr muzykuje. Pachnie mi miodowo-imbirowa herbata. Wyjęłam z pudełka swoje zimowe domki ośnieżone i zapaliłam w nich świeczki. Ładnie w blasku promyków wygląda stojący na parapecie anioł z zielonymi skrzydłami. Tak anielsko...


Sprawdziłam próbny egzamin swoich uczniów. Test wypadł jako tako, rozprawki rozczarowały mnie bardzo. Większość prac musiałam uznać za napisane nie na temat. Uczniowie nie zrozumieli wyrażenia "człowiek prawy" i źle uzasadniali, przywołali niewłaściwe lektury...


A potem wsłuchiwałam się w głos Papuszy, czytając książkę "Papusza" Angeliki Kuźniak. Czyta się jednym tchem o życiu niezwykłej kobiety, przyjmującej z pokorą swój trudny los odmieńca. I jest to też opowieść o Cyganach, ich obyczajach, kulturze, trudnej historii i twardych prawach. Jest w tej książce tyle piękna, poetyckiej prostoty, wrażliwości, ale i trudnego do pojęcia okrucieństwa człowieka. Warto przeczytać i warto zapatrzeć się w fotografie czarno-białe, subtelne, z zatrzymanym na nich światem, którego już nie ma...


Wypisałam też kartki świąteczne, bo ja z tych tradycyjnych jestem :)

sobota, 14 grudnia 2013

Sobotnio...

Zanim zabiorę się za kolejne przedświąteczne porządki, z tych zaplanowanych na sobotę, odpocznę chwilkę przy kawie i literkach tu wystukiwanych...


Świat jest dziś matową szarością. Lepka mgła rozmazuje kształty i odcienie. Drzewa we wdowiej czerni, w koronkach gałęzi lekko poruszanych chłodnym wiatrem. Tęsknię za słońcem i bielą...


Dni jak kamienie, bezsenne noce. Trudne rozmowy z panią doktor. Trudne godzenie się ze smutną prawdą. Wczoraj wieczorem płakałam nad ojcem...


Wiem, muszę się pozbierać. Wiem, że dla taty szpital jest teraz najlepszym miejscem. Wiem, że zrobiłam i robię wszystko, co mogłam i mogę...


Nie, nie rozczulam się nad sobą...


I cieszę się na zbliżające się wolne dni, na przyjazd brata, na ten czas, kiedy Bóg się rodzi. I bardzo chcę, by narodził się także we mnie...


Dobrą sobotę miejmy :)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Mijam :)

Wczoraj pierwszy śnieg zasłonił smutną szarość, przestrzeń bieliła się świeżością, jaśniała, małe gwiazdki zatrzymywały się na szybach. Po południu rozpadał się deszcz, roztopił biel, szarości przywrócił niezliczone jej odcienie. Świat znowu smakuje smutkiem...


W moim oknie kilka pomarańczowych punkcików, to światła ulicznych latarń widziane z oddali, lekko rozedrgane deszczem. Włączam zimowe piosenki Stinga, zaparzam herbatę z pomarańczową skórką i objadam się migdałami w białej czekoladzie i cynamonie. I zapalam świece, dużo świec, by ocieplić czas...


Mam zamiar obejrzeć dziś w Teatrze Telewizji "Udrękę życia" z Seniuk i Gajosem...


I nie myślę o tym, że z jutrzejszym dniem będę znowu starsza. Uśmiecham się do minionego, dziękuję Losowi za wszystkie szczęśliwe chwile, za dobrych ludzi, za mojego M., za ciepłe rozmowy, za wszystko, co uskrzydla, za marzenia, za zwykłość niezwykłą...

wtorek, 3 grudnia 2013

W zapachu kawy...

Za oknem granatowa przestrzeń bez horyzontu, geometria ulicznych świateł. Nagość grudniowych drzew i czerń wplatająca się w poskręcane gałęzie. I jakaś nagła tęsknota za gwiazdkami śniegu, tego pierwszego...


Zapach popołudniowej kawy. Telefon do bratanka, który dziś ma urodziny i zaprasza na tort, dziękując za prezent wysłany pocztą. Żal, że tak daleko ci moi bliscy...


Pozłacam domową ciszę blaskiem pyzatej lampy. I ta cisza znaczy dziś o wiele więcej niż światło...


Buduję w sobie kruchy spokój po wczorajszej wizycie w szpitalu i awanturze, jaką urządził tato. Lekcja nie do odrobienia: nauczyć się mówić "nie"?


Grudzień. Miesiąc moich urodzin, miesiąc najcieplejszy w roku, pełen wzruszeń i takiej łagodności w pejzażu, w ludziach...


Grudniu, bądź dla mnie dobry!