niedziela, 24 maja 2015

Pomiędzy...

Oswajam niedzielę i rozciągam czas. Dzień roztańczony słońcem, niebo w beztrosce. W oczach mam spokojną tęsknotę z M. W domu cisza. Dziś ona jest muzyką. Za oknem, w półprzezroczystym powietrzu, ptasie ćwierkoty. Milczę aromatem kawy...


A wczoraj wyprawa z koleżanką do Dużego Miasta, z myślą o kupnie czegoś na wesele, na które jesteśmy zaproszeni z M. w czerwcu. Z planowanego zakupu nic nie wyszło, za to nabyłam twarzowe okulary przeciwsłoneczne i świetne spodnie letnie w odcieniu miętowej zieleni. A potem przysiadłyśmy w małej kafejce i rozkoszowałyśmy się sernikiem z truskawkami i pyszną kawą. Rzadko bywam w przybytkach zwanych galeriami, galeriami handlowymi, więc ta wczorajsza wyprawa sprawiła mi przyjemność, choć nadal nie mam stroju weselnego :)


Czas dzisiaj leniwy jak kot. Bezkarnie wylegiwałam się w łóżku, czytając "Złoty sen" Jeromin- Gałuszki i coraz bardziej wciągała mnie opowiedziana w książce historia, zatem śniadanie zjadłam w towarzystwie słowa czytanego, niespiesznie delektując się każdym kęsem. A potem telefony od M. rozjaśniły jeszcze bardziej ten niedzielny czas...


I wybiorę się dziś na spacer do ogrodu, w ścieżki pełne obietnic, po radość z kolorów i zapachów. I zagłosować pójdę :)


Dobrej niedzieli :)

piątek, 22 maja 2015

Chwilki...

Przedwieczorne niebo, rozpogodzone wreszcie, z kilkoma śliwkowymi smugami, kroplą pastelowego amarantu. Kiedy słońce zacznie zachodzić, kolory staną się bardziej jaskrawe, a potem zaczną się wyciszać, niknąć, aż nastanie czerń...


Dobry to był dzień. Dziś miałam niewiele lekcji, weekend zaczął się dla mnie wcześniej. I nie czekałam na sobotę, ogarnęłam dom, ugotowałam zupę, suszyłam pranie na rozsłonecznionym balkonie, a potem zatonęłam w słowach...


Powieść Hanny Kowalewskiej "Tam, gdzie nie sięga już cień" to bardzo nastrojowa proza, zachwyca i porywa od samego początku. Styl autorki polubiłam, kiedy przeczytałam jej opowiadania zawarte w tomie "Kapelusz z zielonymi jaszczurkami", potem zauroczył mnie cykl o Zawrociu. To książki do przeżywania, czarujące słowem, wzruszające. I choć czytałam powoli, uważnie, smakując fabułę, przeczytałam za szybko...


Ptasie koncerty, aromat bzów, zielone wachlarze drzew i tęsknota za M., który w ten weekend znowu ze studentami...


Przyjemna muzyka z płyt, kolory herbat, uchylone drzwi balkonu dla zapachów, dla ciepłego powietrza...


I patrzę w chmury, i oddycham spokojem...

środa, 20 maja 2015

Poranne drobiazgi...

Bezsłoneczny poranek, lekko zamglony, matowy nieco. Tylko zieleń pełna życia, radosna i soczysta. Statykę nieba zakłócają ptasie figle. A dźwięk dzwonu brzmiał dziś melancholijnie...


Kilka nut na rozbudzenie, miny przed lustrem, dość ładnie ułożony nieład na włosach :) i zapach kawy- to moje poranne drobiazgi...


Dziś pojadę na cmentarz. Dziś moja mama, gdyby żyła, skończyłaby 70 lat. Jaką byłaby starszą panią? Choć minęło tyle lat, wciąż czuję się niekompletna...


Zaraz wyjdę do pracy. Uporałam się z testami kompetencji. Wyniki fatalne...


Dobrego dnia :)

sobota, 9 maja 2015

A słońce gdzieś jest...

Gałązka bzu w wazonie, zapach kawy, uchylone okno. Rozkoszuję się wonią powietrza pachnącego soczystą trawą, delikatnymi pyłkami kwiatów i fioletem bzów rosnących pod moim blokiem. Słońce jest dziś perłą skrytą za szarym woalem...


Ptaki koncertują. Trzeba słuchać ptaków, ich pełnej uroku muzyki...


Sobotni dom z porządkami w tle, z zamiarem ugotowania zupy z czerwonej soczewicy, ze stronami czytanej właśnie "Fraulein Angielka"...


Niebo przybiera barwę popiołu. Do mych uszu dociera dźwięk piły mechanicznej- drobne pęknięcie w osnowie otaczającego mnie świata...


Patrzę na kasztanowce w alei, na ich kwiaty w słodkim kolorze marcepanu. Czekam na telefon od M., który ma dziś zajęcia ze studentami. Przed nami zaplanowanie wakacji :)


Jutro wybory, zagłosuję za zmianami...


Jeśli nie będzie padać, wybiorę się na spacer do ogrodu. W moim ulubionym zakątku bajkowo wyglądają łopianowe liście. Każdego dnia rozkwitają kolejne rośliny. Lubię posiedzieć na ławce tuż przy kwitnącej jabłoni albo iść ścieżkami rzadko uczęszczanymi, tam, gdzie wysokie drzewa pozwalają myśleć, że jest się w lesie...


Myślałam, że paski nie dla mnie, a jednak w bluzce od Kumy w biało- czarne paski całkiem mi ładnie :)


Soboto, trwaj!

wtorek, 5 maja 2015

Zapachem deszczu...

Chmurna pogoda, lekki wiatr otwiera niebo i powietrze jest takie ciepłe, parne właściwie. Przeczuwam deszcz...


Świat jest w liliowym kolorze bzów. Kwitną rzepaki. Ich żółć urzeka oczy, ale snujący się zapach drażni moje spojówki i wywołuje kichanie raz za razem. W parasolach drzew gdzieniegdzie kwiaty w waniliowej bieli. Zieloną nitką traw ukwieconych trwa maj. Przepiękny melanż kolorów: żółcie w różnym natężeniu, impulsywne pomarańcze, koralowe czerwienie, purpura i przeróżne odcienie fioletów, impresja smug. Zachwycam się jaspisową zielenią ścieżek, zaróżowionym wzruszeniem płatków kwitnących jabłoni, łąką mleczy i odurzającym zapachem czeremchy...


Na pięciolinii popołudnia zapisuję aromat kawy, długą rozmowę z bratem, telefoniczną rozmowę, czas kołyszący się spokojnie piosenkami Anny Marii i cyklamenową barwę bluzki, w której mi dobrze, choć wydawało mi się, że to nie jest kolor dla mnie...


Teraz deszcz rozdzwania powietrze odgłosem spadających kropel, przez uchylone okno wnika chłodna wilgoć, niebo zasępiło się szarości kreską...


A w dacie ładne nagromadzenie piątek :)