Niebo w lekkich waniliowych obłoczkach. Liście mieniące się najrozmaitszymi odcieniami zieleni i promienie słońca przepuszczone przez ten zielony filtr. Znowu robi się upalnie, znowu nieruchomieje powietrze...
Lipiec mieni się żółciejącymi polami, tasiemkami maków, chabrów. Pachną wciąż lipy, a wieczory rozedrgane są poświatą barw zachodzącego tak ładnie słońca...
Druga kawa mi towarzyszy, bo jakoś mi sennie. Może dlatego że budziłam się w nocy, bo śnił mi się ten karny Kuby Błaszczykowskiego. Wczoraj całym sercem kibicowałam Polakom i Błaszczykowskiemu, bo to jego fanką jestem :)
Trójka mi gra, krzątam się w kuchni. Dom mój pachnie koprem, posiekaną pietruszką. Przygotowuję zapiekankę z cukinii i ziemniaków...
W Zawrociu, o którym teraz czytam, trwa późna jesień i dziwnie się dzieje. Matylda jednak jest nadal niezwykłą postacią, a autorka oczarowuje swoją prozą, najbardziej pięknem języka, szczególnie w tych fragmentach, kiedy Matylda zwraca się do babki...
W wazonie mam piękną lilię. Ma płatki w szafranowej żółci i kropki w bakłażanowym odcieniu. A jak pachnie...
Tak...i jestem w oczekiwaniu, bo za niedługo pociągiem M. przybędzie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz