piątek, 31 grudnia 2021

W ostatnim dniu roku...

Kończy się. A przecież tak niedawno witaliśmy rok 2021, jakby to było wczoraj. Jak zwykle nie robię podsumowań, nie planuję, tym bardziej teraz, kiedy tak szybko można przestać być...

Końcówkę roku mamy smutną, wczoraj zmarła teściowa mojego brata. Mówiła do mnie, że skoro jest drugą mamą mojego brata, to i moją też. Miała w sobie tyle dobra, kochała swoich bliskich, swój ogród, w którym miała niezwykłe rośliny. Mam nadzieję, że w tym niebiańskim ogrodzie będzie hodować swoje ukochane róże. Źle mi bardzo...

Zatem niech będzie zdrowy ten 2022 rok, niech darzy dobrem i pozwala spełniać marzenia. Do siego roku!

piątek, 24 grudnia 2021


Dziś do Betlejem trzeba nocą iść

Bo narodzenia czas wypełnił dni
Tam gdzie stajenka razem z bydlątkami
Leży dzieciąteczko i na sianku śpi
Świat na to czekał wiele już lat
I narodzenia dziś wita czas"

Kochani!
Życzę wszystkim, by czas Bożego Narodzenia napełnił serca miłością, radością i dobrem. 

czwartek, 16 grudnia 2021

Dla siebie czułość...

W grudniu jakoś łatwiej być. Kawa mi stygnie, a ja patrzę w okno na nikłą wstążeczkę czerwieni. Dziś było tyle słońca, szłam ulicą i mrużyłam oczy, uśmiechałam się do gołębi, do błękitu nieba. Dziś czułam się uskrzydlona nie tylko pogodą...

Moje coroczne badania, które robię w prezencie dla samej siebie w okolicy moich urodzin, wyszły dobrze. One są pokłosiem choroby, jaka mnie naznaczyła, kiedy miałam 25 lat. Kiedy wtedy usłyszałam swój wyrok, nie powiedziałam o nim nikomu. W domu powiedziałam, że wyjeżdżam na sylwestra w góry, a pojechałam do szpitala rozprawić się z tym czymś. A potem kiedy wszystko się wydało, a wydać się musiało, bo przecież byłam na długim zwolnieniu lekarskim, mój młodszy brat, wtedy bardzo młody, dojrzale mnie zebrał i uświadomił, że w takim doświadczeniu nie wolno być samemu i po to ma się rodzinę, by dzielić z nią wszystko, nie tylko dobre chwile i radość. Wtedy byłam przekonana, że rację mam ja i zrobiłam dobrze. Od dawna wiem, że jednak racji nie miałam. Nie wiem, czy dziś miałabym w sobie tyle, nie wiem czy odwagi, czy głupoty, by to wszystko znieść...

I tak sobie myślę, że to już jest ten czas, by towarzyszyć duchom i Scrooge'owi w niezwyczajnej wędrówce. Nigdy nie oglądałam Kevina, za to niezmiennie w grudniu wracam do historii skąpego Ebenezera i nastrajam się do świątecznego czasu...

A jadąc dziś autobusem, przyglądałam się światu za szybami. Patrzyłam na udekorowane świątecznie domy, na miejskie choinki, nieco kiczowate girlandy. A po badaniach, z radości, wybrałam się do kawiarni poświętować przy kawie i odrobinie słodkości. Tylko w grudniu kawiarnie są takie piernikowe i złocą się światłem płomyków...

niedziela, 12 grudnia 2021

Grudniowe momenty...

Za oknem Narnia, na całej połaci śnieg, a drzewa wyglądają jak sady owocowe w kwietniu lub maju. I pięknie jest, i niech już tak zostanie do Świąt. Kiedy tak patrzę na tę biel stykającą się z horyzontem, czuję jakiś taki spokój i uroczystą świąteczność. I to jest jak prezent, który tak miło się rozpakowuje...

Ostatnio upodobałam sobie wczesne ranki. Za oknem czerń, a ja światłem lampki i złotymi płomykami świeczek wydobywam kształty rzeczy, kontury rzeczywistości i nastrajam się do bycia. Ostatnio towarzyszą mi zimowe piosenki Stinga, jak co roku o tej porze, bo jest w nich światło, piękna zima i nuty oczekiwania. Ten czas oczekiwania na Boże Narodzenie lubię bardzo, może nawet bardziej niż samo Boże Narodzenie, ale wciąż i nadal są to dla mnie święta Bożego Narodzenia, a nie Zimowe Święta, jak to ostatnio słyszę od niektórych uczniów czy koleżeństwa w pracy...

I ten grudniowy czas lubię. Ten czas domu rozświetlany pięknie światełkami lampek, ledowych girland z gwiazdkami. Rozpuszczam się w tym grudniowym czasie, słuchając swoich płyt ze świąteczną i zimową muzyką, czytając bożonarodzeniowe książki, gotując kakao, parząc w imbryku herbaty o korzennych nutach z cząstkami pomarańczy. I kiedy tak dom pachnie tymi pomarańczami, przypływa czas dzieciństwa i tyle dobrych, pięknych wspomnień. Niedawno na portalu polonistów ktoś zadał takie pytanie, która z postaci literackich byłaby tą, która zajęłaby puste miejsce przy wigilijnym stole. Pomyślałam, że nie z postacią literacką chciałabym się spotkać, że najbardziej chciałabym spotkać się z moją mamą. To musiałby być bardzo długi wieczór wigilijny i bardzo długa noc, żebyśmy mogły przeżyć ten czas, który nam zabrano. Niezmiennie, od 39 lat moje święta BN są niepełne, a ja od tylu lat wciąż jestem niekompletna, choć przecież jestem już bardzo dorosła i życie moje toczy się przecież  i jestem w tym życiu...

Czas pachnie kawą, smakuje czekoladowym ciastem. Patrzę na urodzinowy bukiet w wazonie i nie myślę o tym, że znów jestem starsza. Zresztą, nie ogarniam cyferek ;)