niedziela, 23 sierpnia 2020

Sierpniowe puzzle...

W sierpniu wszystko jest poezją. Słoneczny blask złocisty, kolory dalii, szum traw, światło błądzące między gałązkami drzew, zapach skoszonych łąk, szczypta wiatru tak upragniona w te upalne dni, wachlarze gwiazd ponoć w sierpniu najpiękniejsze, błękitne wstążki deszczu, niebieskość nieba, mantra niezliczonych odcieni zieleni, uśmiechnięte słoneczniki, finezyjne koronki wrzosów, pierwsze jabłka muśnięte pastelowym słońcem, zielonoskrzydłe ważki, świerszczowe orkiestry, zachody słońca, które rozlewa się ciepłem barw na niebie...

Niedziela. Samotna, bo M. już u siebie. W tym tygodniu mamy dyżury w szkole i rady. Staram się nie czytać o tym, że być może nie wrócimy we wrześniu do szkoły. Chcę wrócić, chcę normalności, chcę spotkać się ze swoimi uczniami, chcę atmosfery pokoju nauczycielskiego, gwaru na korytarzu, zwyczajnych lekcji. Tak, zrozumiem, jeśli jednak nie wrócimy...

Układam się wygodnie w dłoniach popołudnia. Czytam, kawą naznaczam chwilę, daję się skusić lodom waniliowym, w ciszy domu trwam. Przyglądam się niebu, lśniącym bielą obłokom, zapamiętuję ich puchatą lekkość i jasność. Na listopadowe szarugi będą jak pocztówka z pełni lata...

W sierpniowe dni zauważa się cień rzęs na policzkach lata. I to coś, co wkrada się między myśli. Może tęsknotę, melancholię, czułość dla kończących się wakacji innych niż zwykle...

I nie wiem jak Wy, ale ja czuję już zapach września...

sobota, 8 sierpnia 2020

W złotych sierpnia pokojach...

Sierpień upalny jest i suchy, złoty w słońcu, wieczorami rozdzwoniony świerszczowymi nutami. Nagrzane słońcem mirabelki przywołują wspomnienia babcinego kompotu i wypraw w alejki, w których drzewa mirabelek rosły dziko. I to wspólne zrywanie było czasem rozmów o życiu. Z powodu tych wspomnień, gotuję taki sam kompot, niestety nie smakuje jak tamten i chyba jednak nie jest taki sam...

Staram się zatrzymywać czas, bo ten sierpniowy mija jakoś szybciej. Nie odbyliśmy zaplanowanych podróży tego lata. Letnie wyprawy to te do mojego wioskowego ogrodu, odurzające zapachem ziół na skalniaku, zachwycające bujnością paproci, bajkowymi liśćmi łopianów, w kolorach kwitnących teraz hortensji. Na stawach kołyszą się łabędzie i amarantowe grzybienie, a w kącie, oparte o płot malwy w sukienkach w odcieniu fuksji i waniliowej bieli. Sycę się drobnostkami: pawiem, który rozłożył swój ogon, różami w kąciku, który szumnie i na wyrost nazywam rosarium, przebarwiającymi się liśćmi klonów japońskich, skrzydłami motyli i ważek. Kiedy zamykam oczy, już potem w domu, jestem gdzieś na górskim szlaku albo wędruję morskim brzegiem, czując muskanie fal...

Moje radości tego lata to także lniana sukienka w kwiaty, cudowny olejek ze złotymi drobinkami, kolczyki kulki, bukiety gladioli, moje balkonowe rośliny...

Obejrzałam piękny film "Blue Jay", zachwycający powściągliwością i urokiem. To film o spotkaniu po latach, spotkaniu ludzi, którzy w liceum byli nierozłączną parą. To film czarno- biały, ale ma się wrażenie, że iskrzy kolorami. Mnie zaczarowały kadry, cienie i półcienie, światło, które portretuje bohaterów, którzy byli kiedyś dla siebie całym światem. Do tego subtelna muzyka, trochę humoru, nostalgii, emocje, słowa, powrót bohaterów do dawnych siebie...

Ostatnie dni to spotkania z moją Kumą i taki beztroski czas...

A dziś dom. Teraz lekki półmrok, bo z powodu upału opuściłam rolety, zapach kawy, smak lodów bakaliowych, wszak wakacje po to są, jak to mawiał dawno mój mały bratanek, żeby jeść lody, a ja dodam, że jeszcze po to, żeby czytać książki :)