wtorek, 29 stycznia 2013

W srebrnych wiolonczelach deszczu...

Dzień kąpany srebrnym szumem deszczu. Cierpka szarość, wilgotny oddech wiatru, chmury przemykające w kałużach, bure resztki śniegu...


Za oknem czarne niebo z iskrami latarń wśród uliczek. Zamiast gwiazd na szybach błyszczą krople deszczu. I w mroku oczy księżyca lśnią jakoś tak łzawo... 


Zatrzymuję wieczór chwilami znanymi jak kieszeń. Aromat świec cynamonowych, miękkie światło pyzatej lampy, kolory herbat, francuskie rogaliki z dżemem, muzyka, która budzi tęsknoty i miesza w głowie melancholią. Cohen, Stańko, Davis i Anna Maria...


Pakuję walizkę, jutro wybieram się do M. Radością jestem...

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Jeszcze domowo :)

Niespieszny poranek. Snucie się po domu, patrzenie w okno, ciche dźwięki muzyki. Na śniadanie tosty z dżemem z czarnej porzeczki, pyszne, przypominajace lato, acz kaloryczne nazbyt :) Zapach kawy. Poranna kawa smakuje najbardziej, najlepiej. Jeśli zdarzy mi się wypić kolejną w ciągu dnia, jej smak jest zupełnie inny, nie tak wyjątkowy jak tej pierwszej...


Niedziela zbyt długa, samotna. Nawet jeśli bym chciała obudzić się później, budzę się jak co dzień o siódmej. Leniuchowałam pod kołdrą, czytając "Uciekiniera" Folletta. A potem trzeba było żyć niedzielą. Nie, nie była świąteczna. Sprawdziłam dwie prace klasowe, sprawdzian gramatyczny. Minęło prawie pół dnia. Wieczór stawał się cicho, robiło się zimniej, płatki śniegu tańczyły w pomarańczowym blasku lamp. Zapaliłam świece, zaparzyłam herbatę w imbryku, ułożyłam się pod koc z myślą "byle do wiosny"...


Sikorki za oknem skubią słoninkę, patrzę na ich żółte brzuszki i tęsknię za słońcem. I za kwiatami tęsknię, podobno w kwiaciarniach pojawiły się tulipany. Muszę po nie pojechać do Miasteczka...


Poniedziałek. Za tydzień rozpocznę ferie. Huuura! Potrzebuję ich.


Miejcie dobry dzień :)

wtorek, 15 stycznia 2013

Styczniowe drobiazgi...

O poranku łapałam kolory nieba. Słońce wschodziło złotym pomarańczem, płomienną fuksją, pastelowym odcieniem fioletu. Te kolory gubiły się między gałęziami drzew w patynie szadzi. Śnieg się skrzył. Zima nadal zachwyca...


Teraz dzień zastyga w odcieniach zgaszonego granatu. Puste uliczki. Smugi świateł ulicznych latarń. Gra świateł i cieni. Na parapecie kruche śniegowe gwiazdki...


Lubię zapach wieczoru. Zapach ciepła i domu. Lubię, kiedy księżyc zagląda w okno i wpada do herbaty. W takie wieczory dobra książka sprawia, że czas sączy się niespiesznie...


Długi spacer mi się marzy. Ze skrzypiącym śniegiem, z tą bielą wokół, z mrozem szczypiącym w policzki. I powrót do domu. I gorąca czekolada. Może jutro się wybiorę. Dziś przygotowywałam się do rady. Nie mam duszy księgowej, nie lubię podliczeń, tabelek, procentów. Czasem się w tym gubię, może dlatego że liczę "na piechotę" :)


Tak, czekam na ferie i na czas z M.


W "Żelaznej damie" za mało było faktów, za mało samej Żelaznej Damy, ale Meryl Streep była rewelacyjna. Mam zaległości filmowe. Tak dawno nie byłam w kinie. Co warto obejrzeć?

czwartek, 10 stycznia 2013

Zapowiedź piątku :)

Senne te dni, męczące, bezsłoneczne, prawie jak listopadowe. Mam trudności z otwarciem oczu, kiedy budzik dzwoni, niechętnie wstaję. Szarość zaokienna przygnębia. Szary jest codzienny deszcz, szare jest niebo, szare kałuże i moje myśli. A Alianore pisała w swoim blogu o bieli, szronie i śniegu. Zazdroszczę :)


I nie zauważam, żeby dnia przybyło. Wieczory zaczynają się chwilę po 16. Taki matowy ten świat. Zrzędzę?


W zielonej herbacie płatki jaśminu. W piosenkach Anny Marii zapomnienie, smutek i ciepłe dźwięki. W moim domu zapach pomarańczy i goździków snujący się ze świec...


Cieszy mnie czwartek. Cieszy jutrzejsze spotkanie z M. Cieszą pachnące nowością kartki czwartego tomu "Północnej Drogi". Cieszą nowe perfumy "Vanille Noire", ich aromat otula. Pięknie otula wanilią, nutą mandarynki, mimozy i drzewa cedrowego. Czuję, że to będzie mój kolejny ulubiony zapach...

środa, 2 stycznia 2013

Takie tam :)

Poranek w domu, mam na później do pracy. Za oknem zaspany świat w szarościach i ponurościach, brakuje mu kolorów, świetlistej jasności. Wczoraj z nieba dochodziły żałosne odgłosy gęsi szybujących w równych kluczach. Ilekroć słyszę te ich piski, tęsknię, sama nie wiem za czym...


Aromat kawy współgra z radiową muzyką. Nie potrafię się oprzeć smakowi wiśniowych czekoladek, choć potem będę narzekać na swoją słabą silną wolę :)


Po nieudanym, przedświątecznym, samodzielnym farbowaniu włosów, rozczarowaniu efektem zupełnie innym niż pokazano na pudełku farby, zaczynam się przyzwyczajać do siebie w lustrze i nawet dostrzegać w zmianie koloru coś pozytywnego...


Zaniedbałam się w czytaniu, zamierzam nadrobić zaległości, ale najpierw po powrocie z pracy zajmę się mieszkaniem, bo w czasie mojej nieobecności obrosło kurzem...


Nie ubrałam w tym roku choinki, wiedziona myślą, że skoro wyjeżdżam, to nie ma sensu jej stroić. Wczoraj wieczorem brakowało mi blasku lampek, tego ciepłego nastroju. Zapaliłam dużo świec i świeczuszek, ale to nie było to...


Poranna rozmowa z M. choć króciutka, sprawiła, że się uśmiecham. Jeszcze tylko kilka dni i M. wróci. Kiedyś, w swoim starym blogu pisałam, że nie chcę być oczekiwaniem, a teraz składam się z oczekiwania i tylko czasem jest mi z tym źle...


W środę piątek wydaje się być blisko :)