sobota, 7 kwietnia 2018

Wiosenne migawki...

Niebo dziś takie rozsłonecznione, wyraziście błękitne, tyle tylko, że wiatr szaleńczo wieje i jakoś odechciewa mi się spaceru. A miałam się wybrać do ogrodu, żeby krokusami oczy nacieszyć, zobaczyć ostatnie już ranniki, śnieżyce i przebiśniegi. Może jutro pogoda będzie łaskawsza...


Domowo mija mi czas. Uładziłam dom, ugotowałam zupę, ułożyłam sprawdzian ze składni zdania pojedynczego, teraz już delektuję się czasem dla siebie. M. ma zajęcia ze studentami. Świąteczny czas minął nam jakoś tak szybko, ale za to uważnie, uroczo i we dwoje...


Z niecierpliwością czekam na czwartek, bo zamówiłam meble na balkon i właśnie wtedy je dostarczą. I już sobie wyobrażam aranżowanie balkonowej przestrzeni, już oczyma wyobraźni widzę letnie wieczory, kwiaty w donicach, lampiony i świece. Coraz częściej też myślę o wakacjach. Zmęczona jestem pracą w dwóch szkołach, niepewnością, tym, że gimnazjalistom już się nie chce...


Czekam na przesyłkę z internetowej księgarni, będzie w niej kolejna część sagi o policjantach z Lipowa. I jest we mnie jakaś niecierpliwość...


W wazonie mam bukiet, bukiecik właściwie, składający się z drobnych goździków w cytrynowym kolorze, miniaturowych margerytek w odcieniu limonki. Taki wiośniany ten bukiet. Kiedy na niego patrzę, czuję przypływ energii :)