Ciche piątkowe popołudnie. Siedzę z laptopem przy stole w kuchni. Lubię kuchnie, są sercem domu, miejscem aromatów, miejscem zawsze pełnym ciepła. Moje okno w kuchni jest jak obraz, ruchomy obraz. Teraz po błękicie nieba płynie flota miękkich obłoków, w lekkim wietrze kołyszą się coraz bujniejsze korony kasztanowców, a ja niezmiennie zachwycam się tą świeżą, jasną zielenią, jeszcze seledynową, jeszcze młodą...
Smak kawy mieszam z cichymi dźwiękami jakiegoś jazzu. Znowu mam czerwone tulipany w wazonie podarowane mi przez koleżankę z pracy. Słońce delikatnie muska kuchenne ściany, lśni cętkami na kuchennej podłodze, łagodzi krawędzie i upływające minuty czyni miękkimi...
Prawie minął tydzień. Jutro mam zajęcia w swojej zaocznej szkole, jutro też wybieramy się z babkami, tymi moimi, na pogaduszki do jakiejś miłej knajpki. Coraz bliżej do końca naszych zajęć, stąd ten pomysł spotkania na innym gruncie niż ten szkolny...
Uszykowałam moją cudną granatową bluzkę w stylu boho, sznurki paciorków i dżinsy. Się sobie podobam w lustrze :)
Mało czytam. Mało mam czasu dla siebie. Za to mojej pracy przybywa stron i nabiera ona coraz konkretniejszych kształtów...
Magnolie kwitną tak pięknie i pierwsze różaneczniki, i japońskie wiśnie różowieją kwieciem. Trawy pachną zielenią. Świat pięknieje, tylko wciąż zimno jest. Ostatnie noce z przymrozkami, ze srebrnym szronem na dachach...
Na palcach maj się zbliża...