tag:blogger.com,1999:blog-69222068974503064672024-03-24T10:37:25.359+01:00prywatna historiae-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.comBlogger472125tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-71640981231282030562024-03-24T09:13:00.002+01:002024-03-24T09:15:14.776+01:00A co u mnie?<p>Zamiast słońca tulipany, za oknem wiatr wcale nie zielony i niebo, wreszcie jasne, niemal błękitne. Wiosna, ta marcowa panna, kaprysi nieco: pojawia się i znika. To podobnie jak ja, tu w blogowym świecie. Myślałam, że nikt tu już nie zagląda, tyle ciszy pod postami i że blogowe światy nikną. Aż pojawił się wpis Zenzy...</p><p>Niedziela Palmowa dziś. Przypomina, że święta blisko, ale zanim nadejdą, to jeszcze czekają na mnie dni z Tajemnicą, dni z samotnością Boga, z prawdami trudnymi do pojęcia, z nadzieją rwaną prosto z Krzyża. Lubię pochylać się nad tą Tajemnicą...</p><p>A mój dom w falbankach ładu. Mam już umyte okna i porządki poczyniłam staranniej acz bez szaleństw jakowyś...</p><p>Tęsknię sobie za słońcem, patrzę na bratki balkonowe, które licho wyglądają po nocnym przymrozku. Piję spokojnie pierwszą kawę, pozwalam się snuć cichuśko muzyce, niespiesznie celebruję poranek. Po południu oddam się pracy, muszę przed świętami posprawdzać wszystkie prace, klasówki i sprawdziany, które zrobiłam w zeszłym tygodniu. O planowanych zmianach przez nowe władze nic tu nie napiszę, ale swój głos w sprawie listy lektur wysłałam...</p><p>Wiosna smakuje chłodem, ale w pejzażu zauważam drobne serduszka listków, forsycje w żółtej sukience, seledynową poświatę w Alejach...</p><p>A co u Was?</p><p>Dobrej niedzieli! :) </p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-89844565528667773012023-12-24T12:53:00.000+01:002023-12-24T12:53:07.083+01:00Świątecznie...<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimjrA6pBiHxDZ2vJA53ToWyWMp6-FcalJKVXRYf5qV-r-1rCde9EhfeVNXfFG7wgyMjnKgcBgm9hM2_HPmT6IK_zgvXsojs4RXAisNb4JPY9YBTyqQX8c77if1xjMTJeJfii9EBs8Kkh52doUCfzwUxZIr5CwSmW9sPqBbPoYwB_GQGX2Hxqpel0D7JmAT/s4000/20231223_103322.heic" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimjrA6pBiHxDZ2vJA53ToWyWMp6-FcalJKVXRYf5qV-r-1rCde9EhfeVNXfFG7wgyMjnKgcBgm9hM2_HPmT6IK_zgvXsojs4RXAisNb4JPY9YBTyqQX8c77if1xjMTJeJfii9EBs8Kkh52doUCfzwUxZIr5CwSmW9sPqBbPoYwB_GQGX2Hxqpel0D7JmAT/s320/20231223_103322.heic" width="240" /></a></div><br />Niech wśród tej wyjątkowej nocnej ciszy narodzi się to wszystko, o czym marzycie, czego potrzebujecie. Radosnego świętowania życzę! <p></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-31443335703439724622023-12-17T09:21:00.003+01:002023-12-17T18:04:19.078+01:00Grudniowe pejzaże...<p>Najciemniejsze dni w roku. Ostatni miesiąc roku, a przecież nie tak dawno witaliśmy ten 2023. Czy tylko ja mam takie odczucie, że im jestem starsza, tym czas mija mi szybciej?</p><p>Trzecia niedziela Adwentu, nazywana srebrną. Lubię ten czas, czas Oczekiwania, czas nastrajania się do Bożego Narodzenia. I tak, wciąż obchodzę święta Bożego Narodzenia, nie święta zimowe, jak ostatnio wokół słyszę. Nie ma takich świąt w kalendarzu, a jeśli mają być, to trzeba przypisać im jakąś datę. I wciąż spotykam się w Wigilię z bliskimi przy wigilijnym stole, a nie, jak słyszę od niektórych uczniów, że mają w ten czas rodzinne spotkanie przy pierniczkach...</p><p> A może to ja jestem jednak dziwna? Nienowoczesna?</p><p>W te najciemniejsze dni w roku, lubię zapętlać się tę czerń, wypełniać chwile dla siebie wszystkim tym, co lubię. Gotuję kakao, rozjaśniam czas płomykami świec, czasem zapominam o zegarze, wracam do zdjęć, do dawnego czasu, kiedy święta BN były jeszcze piękniejsze, bo byli rodzice, zapachem kawy maluję porankom uśmiechy, wsłuchuję się w dzwoneczki i fleciki świątecznych piosenek, wypatruję śniegowych gwiazdek i wierzę, że w grudniu każdy dzień może być tym ulubionym...</p><p>Nie jestem jeszcze gotowa do świąt, jeszcze robię porządki, bo lubię, jeszcze tworzę listę produktów, które mi potrzebne do działania w kuchni, jeszcze nie mam choinki, ale przecież zdążę...</p><p>Mój grudzień. Już po urodzinach Małego i moich. Mały skończył w tym roku 18 lat i jest fantastycznym młodym chłopakiem, a ja...wciąż mam w sobie coś z dziewczyny i cyferki w metryce mnie nie smucą...</p><p>Mój grudzień to spokojne grudniowe pejzaże, bardziej jesienne obecnie niż zimowe, czas domu jakoś szczególniej celebrowany teraz, starania, by te dni zapisały się jako najpiękniejsze z pięknych...</p><p>A co u Was?<br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-86747908361254806232023-09-24T21:43:00.001+02:002023-09-24T21:43:49.884+02:00W lekkiej jesieni...<p>Taki dziś ciepły dzień, ze słońcem w butonierce. W powietrzu lato
fruwało frywolnie. Migotały liście zielenią. Ale ja zauważam wokół
kolory lekkiej jesieni. Chcę już czasu opadających liści, przepychu barw
ciepłych i kojących a wyrafinowanych zarazem, cierpkich zapachów dymów
snujących się nisko, bukietów z liści, kulek kasztanów i jesiennych
wieczorów w moim domu...</p><p>Ostatnie dni podobne do siebie. Wypełnione pracą w pracy i potem pracową pracą w domu. Sprawdzam, układam kolejne plany, treściówki, sprawdziany. Znowu obłaskawiam znajomy rytm: dom, praca, dom. Wakacje wydają się być odległym czasem, ale wciąż uśmiecham się nimi...</p><p>W czarnym abażurze nieba cyrkonie gwiazd i jakaś
nieśmiałość złotego kawałka księżyca. Niebo jeszcze w weekendowej beztrosce. Zegar zwolnił swoje
tiktaki. Tak lubię piątkowe i sobotnie wieczory. Za niespieszność, za uśmiech
księżyca w filiżance herbaty, za spacery stronami czytanej
książki, za długie rzęsy weekendowego czasu...</p><p>Świetną książkę przeczytałam. W "Małomiasteczkowym" Tomasz Duszyński nieustannie wodzi czytelnika za nos. I choć akcja powieści dzieje się niespiesznie, jej liczne zwroty nie pozwalają na nudę. Mnie książka zainteresowała od pierwszej strony. Polubiłam parę bohaterów: aspirant Annę Rzecką i komisarza Konrada Cichockiego, skomplikowaną fabułę, atmosferę małego miasteczka. I jest w tej książce zbrodnia sprzed lat, nowe porwanie, zmowa milczenia, powiązania wielu osób z dawną zaginioną i to, co lubię najbardziej w kryminałach: do samego końca nie wiadomo, kto zabił...</p><p>Polecam!</p><p>A teraz będę obłaskawiać myśl o poniedziałku...<br /></p><div><br /><br /></div>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-78494967023424278032023-08-19T09:42:00.002+02:002023-08-19T09:48:03.081+02:00Sierpniowe chwile...<div>Sobota zaczęła się telefonem o poranku, zwykłym: to ja. Kilka zdań, śmiech, czułość- talizmany na sobotę...</div>
<div><br /></div>
<div>Lekko rozgrzanymi palcami słońce dzień gładzi. Źdźbła traw nieco pożółkły, a ptaki w jasnobłękitnym baldachimie nieba upinają
ćwierkające nuty. W moim domu od podłogi do sufitu kołysze się
szept Anny Marii. Powietrze zliryczniało. Sterta sobotnich spraw poczeka
chwil kilka...</div>
<div><br /></div>
<div>Bo w sobocie lubię tę niespieszność swoją, wiele razy już o tym
pisałam. Lubię to snucie się pomiędzy, spotkania i rozstania z
przedmiotami, piosenkami, słowami. Lubię zgubić siebie w sobotnich
chwilach. Wyrysować margines od codzienności. Medytować kolorami kaw i herbat.
Starannie dobierać proporcje zamyśleń. Być tylko po słonecznej stronie
bycia. Nie śledzić czasu. Drobiazgami go odmierzać...</div><div> </div><div>Trudno mi uwierzyć, że wakacje się kończą. Przeglądam się w sierpniowych chwilach jak w lustrze. Układam w pamięci sierpniowe, wyjazdowe dni. Kąty Rybackie to malutka miejscowość, z tych lubianych przez nas, bo kameralna, cicha, spokojna. Do morza wędrowaliśmy ponad 2 kilometry przez las, pachnący, szumiący nad głową starymi dziejami. Leśną ciszę płoszyły sarny przebiegające prawie przed nami przez ścieżkę, stukot dzięcioła i ptasie koncerty. Pogodę mieliśmy wymarzoną, jako że nie lubimy wysokich temperatur, cieszyło nas umiarkowane słońce, lekki chłód wiatru. Przemierzaliśmy plażę i las kilometrami, zachwycaliśmy się słonecznym piaskiem pod stopami, potarganymi grzywami fal, bezludnością...</div><div> </div><div>Odwiedziliśmy Frombork, podziwiając wzgórze katedralne, które niewątpliwie jest perłą architektury gotyckiej. Moje serce jednak skradł Elbląg ze swoją cudowną Starówką. Zauroczyły mnie ceglane kamienice i te współczesne, z kolorowymi elewacjami. Zachwycaliśmy się widokiem z górującej nad miastem wieży kościoła św. Mikołaja. Wszystko wydawało się takie wysmakowane, przemyślane, dopasowane do dawnego stylu. A potem jeszcze Gdańsk i wspaniałe Muzeum II Wojny Światowej, Jarmark Dominikański, spacer Drogą Królewską, by przypomnieć sobie miejsca ulubione. Niektóre widoki nigdy się nie nudzą...</div><div> </div><div>Zapisuję ku pamięci smaki pysznych dań w Barze Rybnym u Basi, dorsz, flądra, przepyszna zupa rybna. W legendarnym sklepiku kupowaliśmy wędzone ryby i tamtejszy hit: kabanosy z łososia...</div><div> </div><div>I w tym zakątku, daleko od zgiełku świata, dobrze nam było. I jeszcze teraz kiedy przymykam oczy, widzę ścieżkę leśną, za chwilę dojdę do wydm i znowu poczuję morze... <br /></div>
<div><br /></div>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-91180486766341647092023-07-23T09:19:00.002+02:002023-07-23T09:44:14.147+02:00Wakacyjne opowieści...<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhK2VHC0ZOa6jQdWVjHJjE-OtqA9TODG8tKdrqIXu5dgcbGtJfCjKEhvIBfM8_Yg93RhECYGGCAA974f7ksLI7Iujn08avkogs9DAH5b5UAIPxMgu9n160Q1wVr-JTGphIUgtDMzA8q6nJjlYEbBeGhAbxzij15HqS-Jk7477nSYDC5iV2NYpjMj8lXl5AC/s4000/20230720_151001.heic" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhK2VHC0ZOa6jQdWVjHJjE-OtqA9TODG8tKdrqIXu5dgcbGtJfCjKEhvIBfM8_Yg93RhECYGGCAA974f7ksLI7Iujn08avkogs9DAH5b5UAIPxMgu9n160Q1wVr-JTGphIUgtDMzA8q6nJjlYEbBeGhAbxzij15HqS-Jk7477nSYDC5iV2NYpjMj8lXl5AC/s320/20230720_151001.heic" width="240" /></a></div><p>Lato w pełni. Świat pachnie żniwami, w mojej okolicy już widać wiele ściernisk, ale wiele też pól złoci się grzywami zbóż. Zatrzymałam na zdjęciu także flotę obłoków, bo te lipcowe są tak bajecznie piękne, że przywołują wspomnienia z dzieciństwa i wszystkie wymyślone z patrzenia w niebo krainy. Lubiłam to niezmiernie...</p><p>Jesteśmy sobie z M. u mnie, odbywamy rowerowe wycieczki po okolicy, wciąż są to niezbyt długie trasy, bo nadal staram się polubić rowerowe przejażdżki. Zapominam o przerzutkach, gubię się w ich zmienianiu i pewnie dlatego czasem bywam zniechęcona, ale M. się nie poddaje i muszę przyznać, że ma do mnie ogrom cierpliwości...</p><p>Byliśmy też na spacerze w ogrodzie, wiele alejek jest zamkniętych, bo trwa tam remont, ale udało nam się zobaczyć moje ulubione hortensje i róże, których czas trwa właśnie teraz...</p><p>Obejrzałam niedawno piękny koreański serial "Błękitne opowieści". Serial opowiada historie ludzi mieszkających na koreańskiej wyspie Czedżu i wzrusza, bawi, zachwyca kadrami, grą aktorów, naturalnością, przypomina, że życie nie zawsze ma tylko jasne strony, a miłość czasem ma gorzki smak...</p><p>Poza tym rozpływam się w tych wakacjach. Cieszę się czasem, cieszę się czasem z M. Dobrze śpię, co jest dla mnie ważne, bo potem, gdy już wrócę do szkoły, różnie z tym będzie, a czarne myśli i szkolne problemy nie raz i nie dwa przegonią Morfeusza... <br /> </p><p></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-74141971038045183072023-07-13T08:05:00.004+02:002023-07-13T08:09:17.691+02:00Lipcowe drobiazgi...<p>Poranek pachnie kawą, błękitni się w oknie i jest rozćwierkany ptasimi głosami. Mam otwarty balkon i cieszę się tym koncertem i sielankową ciszą, bo niedługo światek P. pogrąży się w warkotach kosiarek i podkaszarek. Zajrzałam na balkon posłuchać, jak rozkwitają moje pelargonie i petunie, zrosiłam je, bo zapowiada się upalny dzień, kolejny...</p><p>Pierwsze dni lipca spędziłam z bliskimi w stolicy. Brat, bratowa, bratanek, M. i ja. Schodziliśmy nogi, ale czas spędziliśmy pięknie i intensywnie. Nawet drożyzna nie zepsuła nam przyjemności z pobytu. </p><p>Przekwitły lipy, kwitną róże i hortensje, z pól dochodzą odgłosy i zapachy żniw. W lipcowej piosence szemrzą nuty spokoju, czasu na balkonie, spacerów między polnymi ścieżkami. Są w niej kolory letniego nieba jasnego i tego z cekinami gwiazd, kolory malin, borówek, fasolki szparagowej, bobu, papryki i pomidorów. W moim wiejskim markecie wybór jest wielki, a ja wyobrażam sobie, że te wszystkie kupowane przeze mnie dobrodziejstwa pochodzą prosto z ogrodu i nie ma w nich grama chemii. Naiwne to, wiem...</p><p>Gromadzę chwile na jesienne wieczory, porządkuję te zatrzymane na fotografiach i układam w sercu te do zapamiętania. Na pewno będę pielęgnowała w pamięci ten nasz wspólny czas w Warszawie, spotkanie z przyjaciółką, która na co dzień mieszka w Hiszpanii, a teraz odwiedziła mamę i mogłyśmy kilka godzin spędzić jak dawniej w jej małym pokoiku. Ocalę smak borówkowych lodów, zapiekanki, którą przygotował dla nas M., potrawy kuchni gruzińskiej z jednej warszawskiej restauracyjki, wieczorne spacery w Ogrodzie Saskim, pobyt w komnatach Zamku Królewskiego i wszystkie rozmowy z bratankiem, który za niedługo, w grudniu, świętować będzie dorosłość, a przecież tak niedawno był jeszcze Mały i co wakacje rysował mapy, byśmy mogli wyruszyć na poszukiwanie skarbów...</p><p>I jakoś nie za wiele czytam, co trochę mnie smuci, ale czas pod innym niebem płynął innym rytmem, że kiedy wieczorem chciałam poczytać, już tak do poduszki, odpływałam i czytnik wypadał mi z rąk. Nadrobię, wczoraj swoją premierę miała książka Joanny Jax "Czas pokuty", kolejny tom cyklu "Na obcej ziemi" i "Grzęzawisko" Żarskiego, to na początek...</p><p>Cieszę się lipcem, wolnością, tym, że dobrze śpię, że nic nie muszę, a wiele mogę. I cieszę się wynikiem egzaminu ósmoklasistów. Uzyskali 73%, to średnia wyższa od krajowej, wojewódzkiej, powiatowej i gminnej. Wiem, że cyferki nie świadczą o człowieku, ni o uczniu, ni o nauczycielu, ale to tylko ładne słowa. W praktyce jesteśmy postrzegani przez pryzmat tych cyferek właśnie. Uczniowie, bo rekrutacja do szkół, a nauczyciel jest oceniany przez dyrekcję i rodziców.</p><p> "(...) moja wyobraźnia jest jak była.
<br />
Źle sobie radzi z wielkimi liczbami.
<br />
Ciągle ją jeszcze wzrusza poszczególność.(...)"</p><p>To z Szymborskiej. Tym razem jednak napawałam się wielkimi liczbami, ale doceniam każdy poszczególny wynik uczniów...</p><p>Lipcuję i wakacjuję nadal, pozdrawiając najserdeczniej Wszystkich tu zaglądających :) <br /></p><p><br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-21677451471981933272023-06-04T10:12:00.002+02:002023-06-04T10:13:07.848+02:00Zanim wakacji czas...<p>Niedziela mija domowo. Pachną w wazonie piwonie, to już ten czas królowych czerwca. Piję spokojnie pierwszą kawę i patrzę w okno na błękitne niebo, na biel małych obłoczków, na kwitnące pelargonie... <br /></p><p>Jakoś trudno mi godzić się z tym, że maj minął, że do wakacji tak blisko, a ja zostałam z siódmą klasą w tyle i czeka mnie do zrealizowania "Zemsta" i "Latarnik", pewne jest, że nie zrealizuję, bo przecież jeszcze po drodze wycieczki i konkurs recytatorski, który sama wymyśliłam i przygotowałam...</p><p>Ostatnio zdarzyła mi się niedorzeczna sytuacja. Czwartoklasiści często na lekcji zadają pytania nie na temat, ot, takie zupełnie wyrwane z kontekstu. Parę dni temu jeden z nich zadał mi pytanie, czy mam tatuaż. Odpowiadam, zgodnie z prawdą, że nie mam. Pada kolejne pytanie: dlaczego? Mówię, że nie chcę mieć. Próbuję uciąć rozmowę i wrócić do tematu lekcji, ale nie tak łatwo z ciekawskimi młodszymi uczniami. Pada argument: proszę pani, ale wszyscy dziś mają tatuaże, mówię, że nie wszyscy i że ja właśnie nie jestem wszyscy. Wracamy do lekcji. Jestem pewna, że zaspokoiłam ciekawość, wyjaśniłam i tyle. Niestety nie. Do szefowej mojej zgłosiła się mamusia, która tatuaże ma i jej tatuaże są s p e r s o n a l i z o w a n e, wyrażają ją i określają, a ja wrzuciłam ją do worka ze wszystkimi i poniżyłam w oczach jej dziecka. O, matko i córko! I ręce opadają! I brak mi słów! Kiedy dyrektorka odpowiedziała, że najlepiej by było, by na ten temat porozmawiała ze mną, odrzekła, że z byle kim nie będzie rozmawiać. Kurtyna!</p><p>A z rzeczy przyjemnych: przeczytałam kilka świetnych książek, sprawiłam sobie kubek z napisem "czułość", by przypominał mi o zaopiekowaniu się sobą także, o zrobieniu czegoś dla siebie bez wyrzutów sumienie, że gdzieś tam czeka jakieś "powinnam", "muszę", "trzeba"...</p><p>I dlatego niedziela będzie moja. Poczytam, posłucham muzyki, pójdę na spacer długi, w ścieżki zieleni, między pola w krajkach maków i bławatków... </p><p>Dobrej niedzieli i Wam życzę :)<br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-52807912634157735812023-05-06T11:59:00.002+02:002023-05-06T11:59:19.567+02:00Ponad ziemią...<p>Znowu mamy zimny maj. Dziś oprócz tego, że wieje wiatr i jest zimno, pada deszcz, a świat tonie w szarości. W tej szarości giną kolory zielonych traw, kwitnących rzepaków, koronek rozkwitłych drzewek owocowych, złotych gwiazdek mleczy. Gdyby mogły zalśnić w słońcu, jak byłoby pięknie...</p><p>Majówkę, w długi majowy weekend, spędziłam z M. u niego. Spacerowaliśmy uliczkami skąpanymi w słońcu, bo na szczęście pogoda nam dopisała wbrew prognozom długoterminowym, które przestudiowałam dokładnie przed wyjazdem, by wiedzieć, jak się spakować. I spakowałam się źle, na chłód i deszcz. W mieście M. kwitły już kasztanowce i bzy rozsnuwały swój bzowy aromat. U mnie wiosna spóźniona, w dużym mieście zaciszniej dzięki wysokim domom...</p><p>Ładny to był czas, także ten domowy. Niestety minął za szybko...</p><p>Maj w pracy jest bardzo intensywny, nie tylko dlatego że coraz bliżej egzamin ósmoklasistów. Wiele się u nas dzieje, za tydzień piknik rodzinny, konkurs recytatorski, za który jestem odpowiedzialna, festyn wiejski, gdzie będziemy mieli swoje stoiska. Dziś będę sprawdzać testy i prace, więc może to i dobrze, że za oknem ten deszcz, bo byłoby mi żal, że muszę pracować a nie spacerować :)</p><p>Za oknem bezludność zrozumiała. Patrzę w okno. Szukam słonecznej strony. I znajduję słońce w literkach
od M. Ogrzewam się w ich cieple. Rozjaśniam myśli. Otwieram zieloność
oczu swych na każdy szept. Znowu ponad ziemią jestem...</p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-79879620459281671622023-04-25T17:37:00.002+02:002023-04-25T17:37:47.985+02:00Kwietniowe niepogody...<p>W deszczowe dni, takie jak dzisiaj, bardziej lubię być w domu. Za oknem szarość, która wydaje się nie mieć końca, choć gdzieś na horyzoncie styka się równą linią z zielenią pól. Kwiecień w tym roku jest wyjątkowo zimny i za szybko mija...</p><p>Znikam stąd co jakiś czas i na jakiś czas. I wracam, bo potrzebuję tych zapisków, jakby na skrawkach papieru, na karteczkach, które lubię zapisywać i mieć w torebce, w piórniku, w szufladach. Tak ocalam siebie, kawałki swojego życia, te swoje drobiazgi. Lubię potem wracać do swoich zapisków, zatrzymać się, zrozumieć, docenić, zatęsknić...</p><p>Piję kawę i gubię czas. Dziś mogę, bo wczoraj całe popołudnie i wieczór sprawdzałam prace. Za oknem chmury się gonią, za chwile będzie z nich deszcz. Palę świeczkę, zbieram jej światło na potem, zatrzymuję wzrok na złotym migotliwym płomyku, w kącikach oczu chowam czerwień tulipanów i zapodziewam się w ciszę i słowa...</p><p>Helu, jeśli mnie czytasz, wyślij do mnie sms...<br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-34271222328163179962023-02-28T19:25:00.004+01:002023-02-28T19:25:49.914+01:00Lutowe opowieści...<p>Ostatni dzień lutego. Jeszcze szybciej niż styczeń minął ten luty. Dobry był i łaskawy. Moje ferie przypadły na lutowy czas...</p><p>Ocalam od zapomnienie cudowną wystawę w Muzeum Narodowym "Przesilenie. Malarstwo Północy 1880-1910". Tak ładnie się złożyło, że tuż przed naszą, moją i M., podróżą do Szwecji mogliśmy podziwiać sztukę Skandynawii. Niezwykłe krajobrazy, rodzime, bliskie artystom, prowincja, codzienność, zwykłość, zajęcia mieszkańców, wnętrza, portrety zwykłych ludzi, także dzieci, realizm, światło, tzw. "błękitna godzina", ludowość, zwyczaje, to słynne hygge, - to główne motywy tego malarstwa. A wszystko w otoczce melancholii, specyficznego romantyzmu, nieco chłodnego, surowego, innego. Z zachwytem chłonęliśmy...</p><p>I spacery uliczkami stolicy, kolory kamieniczek, cisza kościołów, ławeczka księdza Jana, poety ulubionego i wspólne milczenie nie tylko o poezji. I wieczory w domowym cieple, czas złocony płomykami świec, kolor wina i radość bycia razem...</p><p>A potem podróż ponad chmurami, które wyglądały bajecznie i pozwalały myśleć, że doświadczamy Nieba, tego wiecznego, tego nieskończonego. Powitanie z bratem na lotnisku, potem powitanie już w domu z bratową i bratankiem. Muszę głowę zadzierać, kiedy patrzę na niego i wzruszam się, kiedy przypominam sobie, że przecież jeszcze niedawno był mały i tak o nim pisałam: Mały. Szczęśliwy to był czas, i ten w domu brata, i ten, podczas którego zwiedzaliśmy nowe miejsca i odwiedziliśmy stare. Układam w kącikach oczu spacery nad morzem, z wiatrem i smakiem morskich kropel, które dosięgały nas, rozbijając się o skały, wspinaczkę do twierdzy z XVII wieku, urokliwe uliczki Hagi, smak semli, którą jada się jak nasze pączki w tłusty czwartek...</p><p>Odpoczęłam, pobyłam z najbliższymi mi ludźmi, naładowałam akumulatory. Niewiele czytałam, ale za to teraz nadrabiam, zagłębiając się w losy Sydonii, bohaterki najnowszej, wyczekanej książki Elżbiety Cherezińskiej. Rzecz dzieje się w Księstwie Pomorskim, a to moje tereny, znane miejsca, a sama historia ciekawi, bo niezwykła była bohaterka tej opowieści...</p><p>Luty coraz dłuższe ma dni, poranki mają piękną świetlistość w sobie, chce się wstawać, chce się działać, chce się być. Z tęsknoty za wiosną kupiłam różowe tulipany, ich płatki muśnięte są delikatną nutą zieleni, niespotykany to kolor, dobrze mi robi na duszę...<br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-17165517076867652052023-01-29T17:51:00.003+01:002023-01-29T17:56:00.513+01:00Gubiąc czas...<p>Styczeń przemknął jakby galopem. Czas przeciekał przez palce, może nie monotonnie, ale w znanym rytmie. I przecież lubię ten rytm, tę powtarzalność, dzięki której odczuwam spokój. Ostatnie dwa tygodnie w szkolnym kołowrotku, bo kończyło się półrocze, więc uczniowie się obudzili, by pisać poprawy, a także poprawy popraw. Byli tacy, którzy jedynki plus poprawiali na jedynki...</p><p>Styczniowe niebo jakże często przypominało szary sweter, niby nijaki, niby nudny, a jednak w tylu odcieniach i miękki jak to sweter. Akceptuję tę szarość, jeszcze nie wypatruję wiosny, może tylko odrobiny słońca mi trzeba. Staram się nie czekać, bo mam takie poczucie, że przez to czekanie szybciej czas mija...</p><p>Niedziela mija domowo, w aromatach kaw z odrobiną cynamonu, w smakach zimowych herbat, jeszcze tych z nutą świąteczną. Zamiast tulipanów w wazonie, za którymi tęsknię, mam wciąż pięknie zachowane gwiazdy betlejemskie. W niedzielę otulam się ciszą, od jakiegoś czasu zastępuje mi muzykę. Może kiedy dni staną się dłuższe,zatęsknię za koncertami tylko dla mnie. Dziś słucham wiatru, miarowego tykania zegara i rozświetlam chwile płomykami świec. Obejrzałam ostatnie odcinki mini-serialu "Kobiety na wojnie", czytam "Rudą Kejlę" Singera. To opowieść, która przenosi czytelnika do żydowskiej części Warszawy, a potem na ulice Nowego Jorku. I to zestawienie dwóch miast, rozterki bohaterów wywodzących się z szemranego środowiska, ich marzenia i tęsknota za przeszłością, za szczęściem to esencja tej powieści, mocnej powieści...</p><p>A w ferie wybieramy się z M. do mojego brata. Już zrobiłam rezerwację, wybrałam miejsca w samolocie. I w tych ciągle przykrótkich dniach, z niedosytem światła, jest to powód do radości, bo spotkam się z Bliskimi, nacieszę się czasem z nimi...<br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-87927935582941429952022-12-01T20:08:00.000+01:002022-12-01T20:08:24.774+01:00<p> "Tymczasem przyszedł grudzień. Kocham grudniowe poranki, pierwsze przymrozki, żałosne drzewa bez liści. Każdy miesiąc cieszy mnie z innych przyczyn, ale tylko grudzień - wzrusza."</p><p><br /></p><p>Krystyna Siesicka, "Zapałka na zakręcie"</p><p>I przyszedł czas, by przypomnieć sobie bestseller każdej nastolatki z czasów, kiedy byłam nastolatką. </p><p>A na zdjęciu widok z okna mojej pracy.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBlFmor1VZ9D2MXBFMiWK6_DrJfieAmGEgG8WUsSdQlZbVs6nagHm6K_JHLVoFZo67vJp_RqjsgzBliOwIqrXEUuXPif9MUUuz4h-lryRA8SBBjRBtaghgBDtbs8oHN2wwGCexDFwJxyM1HLxPfUeOGR9raUaWgnO6YjnP4G54G4JIv0eI56oSFrvpgg/s3717/20221128_080026.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3717" data-original-width="2788" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBlFmor1VZ9D2MXBFMiWK6_DrJfieAmGEgG8WUsSdQlZbVs6nagHm6K_JHLVoFZo67vJp_RqjsgzBliOwIqrXEUuXPif9MUUuz4h-lryRA8SBBjRBtaghgBDtbs8oHN2wwGCexDFwJxyM1HLxPfUeOGR9raUaWgnO6YjnP4G54G4JIv0eI56oSFrvpgg/s320/20221128_080026.jpg" width="240" /></a></div><br /><p></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-78232693942023006282022-11-13T10:37:00.004+01:002022-11-13T11:38:04.318+01:00Oswajanie listopada...<p>Zgubiłam gdzieś październik, ale tylko tu, w blogowym świecie. Tegoroczny październik był niezwykły, chwilami miałam poczucie, że lato fruwa w powietrzu. Było słonecznie, barwnie, a ja zachwycałam się wszystkimi odcieniami rudości, złocistych żółci, pomarańczu, czerwieni wpadającej w purpurę. Chodziłam na długie spacery, szurałam liśćmi, wypatrywałam w niebie ptasich kluczy i uskrzydlona aurą wtulałam się w ten październik, by mieć jego wspomnienie na listopad...</p><p>I oto już jest ta listopadowa jesień, w batikach mgieł, w deszczowych piosenkach, w coraz częstszych szarościach. Coraz szybciej, pięknymi zachodami słońca, przychodzą wieczory i świat za oknem staje się atramentową plamą czerni, bo w ramach oszczędzania palą się tylko latarnie przy głównej ulicy. A mnie jest dobrze w łupince mojego domu, który rozświetlam płomykami świec, ogrzewam aromatami kaw i herbat. Kiedy tylko mogę, kiedy nie jestem zajęta sprawdzaniem prac i sprawdzianów, układaniem testów i kartkówek, tworzeniem kart pracy, czytam. Po "Martwym sadzie" Gorzki nie zarejestrowałam, że powstały kolejne tomy z komisarzem Marcinem Zakrzewskim, a kiedy to odkryłam, nadrobiłam zaległości. A ostatnio trzeci tom sagi wołyńskiej Jax i "Świat na nowo" Wysoczańskiej, obie te książki oczarowują od pierwszych stron...</p><p>Dziś za oknem kaligrafia drzew w alejach, kasztanowce zgubiły swe liście, ale jeszcze w pejzażu zaznaczają się czerwienie, bursztynowe odcienie żółci i miedziane rudości. Świat nęci marketingowo dekoracjami świątecznymi. I choć lubię Boże Narodzenie bardzo, to uważam, że jeszcze nie czas na nie. Wszak przed nami piękny czas oczekiwania, czas adwentu. Lubię ten czas, czas nastrajania się, tworzenia nastroju...</p><p>Od kilku lat nie udzielam korepetycji. Nie jestem cudotwórcą, nie mam takiej mocy, żeby komuś włożyć do głowy to, czego musi się nauczyć. Rodzice chcą zapłacić i mieć spokój, ale to tak nie działa. Jak udzielać korepetycji uczniowi, który nie czyta nawet lektur, któremu się nie chce uczestniczyć w zajęciach, "bo to mama chciała, on- uczeń- nie" i po co mu język polski, skoro on i tak stąd wyjedzie? Czytam w wielu miejscach, że rodzice nie lubią szkoły. Coraz częściej myślę, że przestaję lubić rodziców, tych roszczeniowych, tych, którzy wrzucają nauczycieli do jednego worka, tych, którzy piszą w Librusie: "Niech pani zrobi coś, żeby moje dziecko miało piątkę z polaka", tych, którzy po informacji, że nie udzielam korepetycji, komentują: "A przecież nauczyciele tak mało zarabiają". Zarabiam wystarczająco, a uczniowi, który potrzebuje pomocy z mojego przedmiotu, jest zainteresowany tą pomocą, udzielam i udzielę korepetycji za darmo, wystarczy mi jego dziękuję i wiadomość wysłana z telefonu o tym, że coś zaliczył, poprawił, zdał...</p><p>Trochę sobie ulżyłam...ufff <br /></p><p><br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-25593032226314735102022-09-25T13:20:00.000+02:002022-09-25T13:20:16.851+02:00Ten czas...<p>Słońce zaszło za sierpień, ostatnie dni są chłodne, chmurne i bez blasku. Jesień się rozgościła, ale tak jakoś bez wdzięku, bez babiego lata, słonecznych migotów i złocistości, która rozmarza...</p><p>Jesień witałam długim spacerem, a od wczoraj zmagam się z nieromantycznym przeziębieniem i jestem domowa, pod kocem. Łykam pastylki, piję herbatę z sokiem z czarnego bzu i syrop mniszka w kolorze słońca...</p><p>Coraz więcej szarości dziś w oknie, jakby za chwilę miało się rozpadać. Otulam się miodowym blaskiem świec w tej chmurnej pogodzie, czytam bardzo jesienną książkę Natalii Brożek "Nie chcę być tobą". Opowieść toczy się w szkockim pejzażu, otula ją mgła, ciepło kominka i grzanego wina. I czyta się ją z przyjemnością, szczególnie kiedy walczy się z przeziębieniem...</p><p>Tęsknię za złocistą jesienią, za cętkami słońca w zmieniających kolory koronach drzew. I to jest ten czas, kiedy najlepiej w dziupli domu, w półcieniach płomyków świec, w aromatach jesiennych kaw i herbat, w jesiennych dźwiękach muzyki z płyt, w słowach czytanych książek, które jesienią opatulają ciepłem jak kocyki...</p><p><br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-56462596239382849112022-08-31T17:05:00.000+02:002022-08-31T17:05:08.426+02:00Obok czasu...<p>Ostatni dzień wakacji. Wprawdzie w ostatnich dniach chodziłam już do pracy, ale nie było dzieci, były za to różne papierkowe sprawy do zrobienia. Zrobiłam też gazetki w klasie, przygotowałam pierwsze lekcje...i jutro już się zacznie. Nie ukrywam, że trudno mi wracać, że będę musiała przez kilka dni przyzwyczajać się do tego znanego mi przecież rytmu. Czas się zebrać do obowiązków...<br /></p><p>Ostatni dzień wakacji. Słońce. Piękne niebo w owieczkach obłoków. Jazzowe dźwięki, ale takie jakieś pogodne, wakacyjne. Zapach kawy. Nawłoć w wazonie złoci chwile i przypomina, że jesień już za rogiem. Kasztanowcom zrudziały grzywy, poranki już w batikach mgiełek i w perełkach rosy. To takie subtelne detale zapowiadające Jesień, którą tak lubię...</p><p>Właśnie kurier dostarczył przesyłkę, a w niej "Szklane ptaki" Katarzyny Zyskowskiej. Podtytuł brzmi: Opowieść o miłościach Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Mam nadzieję, że podzielę "achy" i "ochy" recenzentów blogowych na temat tej książki...</p><p>Sierpniowa ballada cichnie. A ja jeszcze dziś obok czasu jestem...<br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-37158889269339666212022-08-19T08:55:00.000+02:002022-08-19T08:55:04.268+02:00Sierpniowe drobiazgi...<p>Koniec wakacji blisko, od poniedziałku wracam do pracy. Będę tęskniła za spokojem, za zasypianiem bez analizowania tego, co w pracy, za niespiesznymi porankami i wieczorami długimi. Dobry to był czas, dobry dla głowy i duszy. Wracam zrelaksowana, jeszcze spokojna, ale bez tego dawnego zapału...</p><p>Ostatnie upalne dni były nie do zniesienia, spędzałam je głownie w domu, dopiero wieczorami wynurzałam się na spacer i dane mi było oglądać niezwykłe zachody słońca, a wędrówki ścieżkami wśród pól i łąk pozwalały towarzyszyć słońcu do linii horyzontu. Wczorajsza burza i deszcz przyniosły orzeźwienie i lekki chłód. Dziś poranek jest w szarej sukience i w perełkach deszczu...</p><p>Oprócz naszej wakacyjnej wyprawy, dobrych spotkań z rodziną zapamiętam z tych wakacji dużo chwil. Jak je zatrzymać słowami? Bukiety polnych kwiatów przynoszonych ze spacerów, poranki przy kawie na balkonie, cekiny gwiazd na wieczornym niebie, świerszczowe koncerty, błękity nieba i flota obłoków, rowerowe przejażdżki po okolicy, hortensje w wioskowym ogrodzie, gladiole w niespotykanych odcieniach kupowane do wazonu, lekkość błękitnej sukienki, brzęczenie bransoletek, czytanie długo w noc, muzyka, w której słychać było szum morza, przesypujący się między dłońmi piasek i smuteczek końca lata. Dobre chwile...</p><p>A teraz zapach kawy, wakacyjny aromat świeczki i słowa. Do przeczytania książki Jolanty Kosowskiej skusiła mnie okładka, potem to, że to opowieść z Lizboną w tle. I to miasto tu jest, nie takie jak w folderach, ale prawdziwsze, z twarzą Alfamy. A wśród jej krętych uliczek, wschodów i zachodów słońca, nastroju małej knajpki, między dźwiękami fado splatają się losy bohaterów ze zranionymi duszami...</p><p>I choć kocham jesień, to jeszcze na nią nie czekam, ale ona chyba już troszkę jest, w kroplach rosy o poranku, w mgiełkach leciutkich, w koralach jarzębin, w ścierniskach pól, w połaciach wrzosów i w tym nieśmiałym smuteczku... </p><p>Sierpniu, trwaj jeszcze! Trwaj jak najdłużej!<br /></p><p><br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-28437587450903375292022-08-12T14:05:00.002+02:002022-08-12T14:10:14.699+02:00Powoli i powolutku...<p>Sierpniowe dni mijają jeszcze szybciej niż te lipcowe. Wciąż są piękne, złote od słońca, upalne, niestety bez deszczu, bogate i obfite w smaki, aromaty i kolory. Mirabelki już są, pojawiają się pierwsze śliwki i kolby kukurydzy nadają się do gotowania. Nareszcie mogę się cieszyć swoimi pelargoniami na balkonie, bo jakoś marnie rosły, nie tak jak w zeszłym roku...</p><p>W sierpniowy brewiarz wplatam smutek pożegnania z moimi, wrócili już do siebie, niedługo bratanek kończy wakacje, w Szwecji rok szkolny ma inne ramy czasowe. Ale wplatam też radość spotkania z moją Kumą, która przyjechała do rodziców i udało nam się pięknie spotkać, pogadać długo w noc, wyskoczyć na kawkę i zakupy...</p><p>Opustoszały już sierpniowe pola, rżyska w złotej godzinie wyglądają jak wykute ze złota, młode bociany latają już z gracją, a żurawie smukłe i dostojne, na swych długich nogach przemierzają ścierniska. I odczuwam już ten sierpniowy spleen końca lata, z nieśmiałymi mgłami znad łąk, z lawendowym niebem pod wieczór, rumianą jarzębiną i szeleszczącymi o zmierzchu świerszczami. I pozwalam, by dziś ten smuteczek pukał do moich drzwi, smuteczek w wyśpiewywanym przez Lucilię Carmo fado...</p><p>Nie, nie czekam już na jesień. Jeszcze się cieszę wakacjami, jeszcze czeka mnie ostatni wakacyjny wyjazd, jeszcze czytam bezkarnie, bez wyrzutów sumienia, że zaniedbuję sprawdzanie prac, jeszcze się stroję w błękitną sukienkę i pozwalam jej tańczyć wokół moich kostek. Jeszcze życie się toczy powoli, powolutku od świetlistych świtów po noce w złotej sukience gwiazd. Gwiazd w sierpniu najpiękniejszych... <br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-73641622586589426162022-07-28T08:44:00.001+02:002022-07-28T08:44:27.779+02:00A z latem mi dobrze...<p>Jakże trudno mi uwierzyć, że lipiec zbliża się ku końcowi. Za szybko. Ostatnie dni to złote poranki i wieczory, płomienne spektakle na niebie, baranki obłoków, które pod wieczór pięknie różowe. Przynoszę ze spacerów bukiety złocistego wrotyczu, pachnącego krwawnika i rumianku, a w wioskowym sklepie kupuję gladiole moje ulubione. Piszą o nich, że to kwiaty schyłku lata. A na przyblokowych drzewach jesiennie rumieni się jarzębina, ale przecież lato trwa, dojrzałe, bogate w smaki, aromaty, kolory...</p><p>Wstaję wcześnie, cieszę się rześkością powietrza, piję kawę na balkonie i wsłuchuję się w ptasie koncerty i w wioskową ciszę, która o poranku jeszcze jest. Potem ocalam wieczory, a gwiazdy przysiadają mi na ramionach...<br /></p><p>Dobrze mi z latem. Jestem leciutko opalona, stroję się w swoją błękitną, lnianą sukienkę, noszę długie kolczyki i dzwonię bransoletkami...</p><p>Przedwczoraj byłam w Soplicowie. Na krótko, z okazji imienin dawnej sąsiadki. Ilekroć tam jestem, inaczej oddycham i czuję się bardzo swojsko. Była też okazja do zapalenia światła na grobie rodziców, krótka chwila w samotności, bo tam wciąż ktoś wchodzi, wychodzi. A na sam koniec spotkanie z przyjaciółką, która życie swe wiedzie w Hiszpanii i widzimy się raz na kilka lat, ale zawsze jest tak, jakbyśmy to wczoraj rozstały się po pogaduszkach w moim pokoju pełnym książek, tym pokoju w danym domu z czerwonej cegły...</p><p>Dobrze mi z wakacjami. Mam spokojną głowę. Czytam bezkarnie. Zanurzam się w mroczne światy thrillerów. Świetny był "Apartament" Izabeli Janiszewskiej i "W cieniu góry" Agnieszki Jeż. Jak w każde wakacje wracam do "Kroniki olsztyńskiej" Gałczyńskiego. Wracam na Mazury, do leśniczówki, wracam zaczarowanymi słowami. Błękitnieją mi jeziora, pachnie szałwia, tęczówki zielenieją roślinnością łąk i lasów, księżyc złoci czas, a w świetle lampy Srebrna Natalia i Zielony Konstanty...</p><p>I cudownie spotykam się z bratem i jego bliskimi. A Mały, który ma prawie 17 lat i jest dużo wyższy ode mnie, to świetny młody człowiek...</p><p>Lipcowa ballado, mijaj niespiesznie! <br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-57718752911233702162022-07-21T11:28:00.005+02:002022-07-21T11:31:12.014+02:00Chwile ocalone...<p>Lubię podróże, ale powroty do domu lubię chyba bardziej. Powroty do książek, które dobrze mieć pod ręką, do ulubionych filiżanek, z których kawa smakuje najlepiej, do wszystkich drobiazgów tworzących dom, do łóżka, które najwygodniejsze. I dobrze jest mieć znowu swoje niebo nad głową. Dziś już układam w głowie wspomnienia, przeglądam zatrzymane na fotografiach chwile i wiem, że pewnie za jakiś czas znowu zatęsknię za podróżą...</p><p>Pięknie i intensywnie spędziliśmy czas, w niezwykłym miejscu. Najkrócej o Lubece można powiedzieć, że to królowa niemieckiej Hanzy i marcepanu. Historia tego miasta jest niezwykle ciekawa, zabytki fascynują i zachwycają. I nie ważne, w którą stronę się skręci, w którą uliczkę wejdzie, tu wszystko oczarowuje. Jakże niezwykłe są ceglane, średniowieczne spichlerze, urokliwe kamieniczki, monumentalne, strzeliste gotyckie budowle albo te będące mieszanką stylu romańskiego i gotyckiego...</p><p>Wspaniałe muzea zwiedziliśmy, delektując się perełkami rzeźb średniowiecznych, ołtarzy i malarstwa w Niemczech. W Muzeum i Galerii Sztuki Świętej Anny znajduje się ołtarz Hansa Memlinga, widywany przez nas do tej pory tylko w albumie albo podręczniku. Przez dłuższy czas siedzieliśmy na ławeczce, tam znajdującej się, by chłonąć i podziwiać. Robi wrażenie. Podobnie jak Szpital Świętego Ducha z bogato zdobionym scenami biblijnymi wnętrzem czy Ratusz, Katedra w Lubece, będąca pierwszą gotycką budowlą wybudowaną nad Morzem Bałtyckim...<br /></p><p>I detale nas oczarowywały: a to zdobna fasada, rodowe herby, pieczęcie murarskie w cegłach, zdobione drzwi, kołatki na nich, latarenki, przecudne freski, zegary astronomiczne, świeczniki z motywem wyciągniętej ręki, witraże. Każdy dom to osobna historia, opowieść o mieszczanach, kupcach, handlu, podbojach. Każdy drobiazg ma znaczenie, w każdym zamknięta jest jakaś prawda o zwyczajach, życiu ludzi...</p><p>Kiedy przemierza się niezwykłą starówkę w Lubece niespiesznie, można trafić na ukryte między uliczkami zaułki i podwórka. Skradły moje serce natychmiast. Cudownie ukwiecone, sielskie, malownicze, jak z bajki. Ma się tam poczucie, że czas może się zatrzymać. Niektóre z nich można zwiedzać w wyznaczonych godzinach, innych wcale, ale warto je odnaleźć w plątaninie uliczek...</p><p>Odbywając podróż literackimi śladami, nie mogliśmy nie zajrzeć do Travemünde. To kurort, w którym bohaterowie Manna przeżywali miłosne uniesienia i cieszyli się urokami Bałtyku. Dziś to ekskluzywne miejsce z przepięknymi letniskowymi willami, plażami z białym piaskiem i koszami plażowymi, dzięki którym można poczuć się jak sto lat temu...</p><p>Brema zachwyca starówką, niezwykłą katedrą i plątaniną uliczek tworzących dzielnicę Schnoor. A symbolem kojarzącym się z tym miastem są czterej bohaterowie baśni braci Grimm, którzy wcale nie byli muzykantami :)</p><p>I spacerowaliśmy serpentyną uliczek w Lüneburgu, byliśmy w Mieście Spichrzów w Hamburgu. A wszystko to dzięki biletowi za 9 euro, który uprawniał do podróży po Niemczech różnymi środkami komunikacji...</p><p>To był wspaniały czas, bardzo intensywny, chwilami męczący, bo upalne dni nam się trafiły, ale zapewniły cudny reset, oderwanie się od tego co tu...</p><p>Domowo spędzamy teraz czas, bo u nas upały jeszcze większe. W półcieniach, bo okna zasłonięte roletami, w szumie wiatraka, który bardziej miele powietrze niż je chłodzi... <br /></p><p><br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-15923746485297672012022-07-10T09:44:00.005+02:002022-07-10T09:46:21.549+02:00Zanim podróż się zacznie...<p>Kolekcjonuję lipcowe chwile jak magnesiki umieszczane na drzwiach lodówki, na "ku pamięci", na potem, na długie jesienne wieczory, bo to wtedy najczęściej wracam do swoich dawnych zapisków i wskrzeszam z pamięci chwile, doznania i wrażenia. Wczoraj więc spacer po łące i przyniesiony do domu bukiet drobnych, delikatnych kwiatków w słonecznym kolorze, wyprawa rowerowa z M. Od niedawna mam rower, jeszcze niepewnie się na nim czuję, szczególnie gdy mijają mnie auta, ale wierzę, że będzie coraz lepiej i może nawet wybiorę się swoim srebrnym cudem do Soplicowa...</p><p>Doczekałam się kolejnego tomu z komisarz Leną Rudnicką od Kingi Wójcik. Akcja "Osuwiska" dzieje się w małej miejscowości, wśród hermetycznej, nieufnej społeczności, a śledztwo wiąże się z wydarzeniami sprzed trzydziestu lat. Czyta się wybornie, niecierpliwie, a Lena i Marcel wciąż dają się lubić...</p><p>Ostatnie dni nieco chłodne i deszczowe, ale nie przeszkadza mi to, bo lubię umiarkowane temperatury. Lepiej się spaceruje, lepsza domowa aura, bo kiedy słońce, to w moim mieszkaniu sauna. Mieszkam na ostatnim piętrze, nade mną strych, a w oknach dzień cały słońce. Najbardziej lubię ten moment, kiedy słońce gaśnie, a ja mogę obserwować teatr barw i grę światła i cieni...</p><p>Dziś będziemy pakować walizki, jutro skoro świt wyruszamy na nasze wyjazdowe wakacje. Zanim podróż się zacznie, to w głowie jeszcze małe niepokoje...<br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-72940958628438115612022-07-03T08:14:00.004+02:002022-07-03T08:15:50.327+02:00Początek lipcowej ballady...<p>Lipiec zaczyna snuć swoją balladę kolorów, aromatów, smaków, widoków, słów i spotkań. Po wczorajszej spektakularnej ulewie dziś wreszcie umiarkowana temperatura, rześkie powietrze i ziemia pachnąca wilgocią. Przyzwyczajam się do wolnych dni, do poranków z kawą na balkonie, do ptasich koncertów na pobudkę, do tego, że chwilowo nic nie muszę. Pozwalam się uwodzić lipcowym chwilom, jakby nie było zegarów. Patrzę, jak niebem płyną baranki obłoków, przyglądam się światu w złotej godzinie, a późnymi wieczorami patrzę w oczy gwiazd. Zanim wyjadę pod inne niebo, będę uroczo domowa :)</p><p>Wynik egzaminu tegorocznych moich ósmoklasistów, jeszcze nieoficjalny, bo znam go ze średnich uczniów, wynosi 59%. To średni wynik, ale i klasa była, nawet nie średnia, przeciętna. Tworzyły ją dzieci, które nie znajdowały w czytaniu przyjemności, niektóre nie przeczytały ani jednej lektury, nie pisały wypracowań składających się z 200 słów, nie dlatego że nie potrafiły, po prostu im się nie chciało. Coraz trudniej uczy mi się języka polskiego, coraz trudniej zachwycić młodych ludzi tym, czego uczę...</p><p>Czas zwolnił, myśli również. Życie spokojnie sobie trwa. Mam otwarte drzwi balkonowe, dociera do mnie zapach lawendy i odgłosy światka P. </p><p>Do Lipowa z książek Puzyńskiej wraca się jak do siebie. W "Żadanicy", czternastym już tomie, autorka nieco odpłynęła. Intrygi kryminalne leciutko trącą horrorem i można poczuć ciarki. Czytam dalej, daję szansę, jestem ciekawa, jak potoczą się wydarzenia nad Bachotkiem...<br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-33419703914503230842022-06-25T08:52:00.001+02:002022-06-25T08:52:07.194+02:00Wakacyjne opowieści...<p>Nie dociera do mnie, że już są wakacje, że kolejny szkolny rok za mną. Nie był to łatwy rok, bo i zdalne nauczanie, a potem wszystko to, co niosły za sobą wieści o wojnie na Ukrainie. I trzeba było odnaleźć się w tym i zapewnić dzieciom, które stamtąd przybyły poczucie bezpieczeństwa, wspólnoty, jakiegoś funkcjonowania na lekcji. Piszę "jakiegoś", bo trudno było na początku wspólnie pracować z powodu bariery językowej. Wczoraj mogłam powiedzieć głośne "ufff". Zakończyliśmy zajęcia edukacyjne, lekcji nie będzie przez dwa miesiące, ale to nie znaczy, że ja nie będę pracować. W niepublicznej szkole inaczej wygląda czas urlopu dla nauczyciela, ale o tym rozwodzić się będę...</p><p>Zatem, zaczęły się wakacje. Dziś kawa na balkonie, kawa z widokiem na kwitnące pelargonie, na makatki pól barwnych od maków i chabrów, na błękit nieba. I ta kawa wypijana niespiesznie, między literkami czytanej książki, tym razem jest to kolejny tom sagi o Lipowie Puzyńskiej. I zamierzam dziś cieszyć się drobiazgami, małymi radościami. Przejrzę letnie powieści na Legimi, coś wybiorę, by się nastroić, pomyśleć o czymś przyjemnym, rozmarzyć się o naszej wakacyjnej podróży...</p><p>Lato rozkłada swój wachlarz: czereśnie prosto z sadu, wciąż jeszcze truskawki smakujące słońcem ostatnich upalnych dni, jaśminów zapach, kolory róż, poranki w różowościach wstającego słońca, złote godziny, te popołudniowe, kiedy świat świetlisty, złocisty, rozsnuwający się aromat kwitnących lip, długie wieczory, czas płynący inaczej, ciepły wiatr i wszystkie chwile i chwilki układane gdzieś w kącikach oczu na jesienny czas...</p><p>Zaraz wezmę się za ładzenie domu, bo w ostatnich dniach dużo było pracy tej w szkole i trochę zaniedbałam swoje kąty. A potem wybiorę się na koncert do ogrodu i spacer, a jeszcze potem będę cieszyć się cudownym nicnierobieniem :)</p><p><br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-47863147075978435582022-06-05T20:37:00.003+02:002022-06-05T20:38:47.588+02:00Drobiazgi niedzielne...<p>Za oknem ptasi koncert na sto głosów i wreszcie ciepły dzień, z błękitnym, jasnym niebem. Świat pachnie niedzielą, a mój dom bukietem z rumianków nazbieranych podczas spaceru. W skrzynkach na balkonie czerwienieją pelargonie. Mam słabość właśnie do tych czerwonych. Dziś mogłam wypić kawę na balkonie, mieć nad głową kawałek swojego nieba i ciszę, bo w sobotę ta cisza jest nieosiągalna, bo wszyscy wokół koszą swoje przydomowe trawniki i hurgoczą kosiarki prawie przez dzień cały...<br /></p><p>Weekend spędziłam w Bieszczadach za sprawą książki Michała Śmielaka "Pomruk". Tytułowy Pomruk to mała miejscowość, ze swoimi tajemnicami, folklorem wierzeń i hermetyczną społecznością. A w tle czający się potwór- wytwór przesądów ludowych i zbrodnie. Mnie czytało się świetnie, choć na lubimyczytać.pl czytałam różne opinie, nie zniechęciły mnie one jednak i dobrze...</p><p>Wczoraj długi spacer w wioskowym ogrodzie i labirynt rozpachnionych jaśminami, różami ścieżek. Kwitną moje ulubione kosaćce, łubiny i orliki. Przekwita drzewo chusteczkowe. A w ogrodowym pawilonie koncert kwartetu smyczkowego i operetkowe przeboje, okraszane głosami pawi...</p><p>Ulatuje niedziela, chyba najszybciej w całym tygodniu. Pierwsze dni czerwca są pełne oczekiwań co do wyjątkowego lata. W myślach piękna pogoda, piękne filmy i książki, piękne słowa i wzruszenia, kwitnący czas wakacji, smaki i kolory ogrodów...</p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6922206897450306467.post-85169893678906902232022-06-02T19:21:00.001+02:002022-06-02T19:21:24.430+02:00A świat deszczu pełen...<p>Wczoraj czerwiec przywitał się burzą i deszczem z gradem. Prawie czarne chmury przeskakiwały kałuże, szemrały liście szarpane wiatrem, rozmazywał się obraz świata. Nie narzekałam, pogoda dostroiła się do mojego nastroju...</p><p>Coraz bardziej dociera do mnie prawda, że coraz bliżej wakacje, a ja nie zrealizowałam w niektórych klasach zaplanowanych tematów na ten rok. Najbardziej zależy mi na tych związanych z lekturą. Wszystko to przez to, że po powrocie po zdalnym nauczaniu wróciłam do niektórych omawianych zdalnie treści, bo uczniowie ich sobie nie przyswoili, a były ważne. W zaułkach moich myśli kryje się też niepokój o wynik egzaminu ósmoklasistów, nie spodziewam się rewelacji...<br /></p><p>Teraz taka chwila, w której zatrzymuję czas aromatem kawy, smakiem gorzkiej czekolady z solą, rozkołysanymi dźwiękami cicho sączącymi się z radia. W warkocz czasu wplatam dobre myśli o czerwcu. Tęsknię za umiarkowanym ciepłem, słodko-gorzkim zapachem jaśminów, aksamitną wonią róż. Tęsknię za czasem na balkonie, za wystawianiem twarzy ku słońcu, mrużeniem oczu w słonecznym blasku...</p><p>Daleko od nieba są świetliste kolory, teraz jest ono szare i mruczy odgłosami dalekiej burzy...</p><p>Nie mamy jeszcze skonkretyzowanych planów wakacyjnych. Może w tym roku wybierzemy się na Mazury, a może w jakiś rejon Pojezierza Drawskiego? Trzecia myśl to Gorce. I cieszy mnie, że spotkamy się wakacyjnie z bratem, bratową i Małym, który skończył już szesnaście lat i jest dużo wyższy ode mnie, a co najważniejsze jest sympatycznym nastolatkiem...</p><p>Uciekam oczami w zieleń kasztanowców w alejach, zanurzam się w nastrój wczesnego wieczoru i w domowy spokój... <br /></p><p><br /></p>e-kahttp://www.blogger.com/profile/14919930713258498282noreply@blogger.com4