poniedziałek, 9 września 2019

Pokój pełen deszczu...

Jesienią pachnie, wilgocią i pierwszymi spadającymi liśćmi. Nagle pochłodniało. Pada. Równymi rzędami perłowe krople układają się na szybach. Światłem świec i lampki złocę wieczór. Piję herbatę o nazwie "Prosto z lasu". To ten czas herbat, kocyków, migotliwych płomyków świec, jazzowych snujów...

Czwartoklasiści są pocieszni, wdzięczni, chwilami zabawni, ale bardzo słabo czytają, robią błędy, przepisując z tablicy. Piąta klasa błyszczy wiedzą z ubiegłego roku, za to ósma klasa, którą otrzymałam w spadku po koleżance, tego nie miała, o tamtym nie słyszała. Moja wychowawcza siódma wystraszona, a szósta nie ma jeszcze podręczników, bo wydawnictwa nie zdążyły przygotować. Ot, tyle z frontu szkolnego :)

Odpoczywam przy kolejnej części kryminału Chmielarza z komisarzem Jakubem Mortką w roli głównej. I lubię tego Mortkę :)

W telewizji zapraszają do wspólnego kibicowania i zapewniają emocje, ale raczej nie obejrzę meczu...

Na ścianie tańczą cienie, zaparzyłam kolejną herbatę. Za oknem srebrny szum, czarna sukienka mroku, końcówka lata w jakimś zagubieniu. Na parapecie gaśnie dzień...


piątek, 6 września 2019

Wrześniowe drobiazgi...

Powietrze w złotych cętkach światła. To słońce zachodzi i znaczy niebo złocistymi smugami, pasemkami pomarańczu, pastelowego różu i jeszcze niewidocznej, ale już przeczuwanej czerwieni. Piątkowy wieczór, pierwszy powakacyjny wieczór, oczekiwany. Już zaczął się ten rytm tygodnia w pracy i oczekiwania na weekend...

Pierwsze dni w szkole jak zawsze w lekkim zamieszaniu, a to wydawnictwa nie wysłały podręczników, a to nowi uczniowie nie kojarzą, w jakiej klasie mają lekcję i od czego ta pani i tamten pan, a to planów wiele trzeba napisać, poinformować rodziców o tym i owym :)

Wrzesień zaczął się pięknie. Poranki są rześkie, smakują lekkim chłodem, potem słońca promienie przypominają wakacyjny czas. Pojawiły się pierwsze jesienne kolory. Spurpurowiały klony japońskie, brzozom żółkną listki, rudzieją kasztanowce. To moje kolory, mój czas. Mam w wazonie strzępiaste astry w amarantowym odcieniu. Zaparzyłam herbatę o smaku czarnej porzeczki. Zaczyna się czas miękkich kocyków, herbat, zapalonych świec. Czas domowy, dobry czas...

Zaczęłam po południu czytać "Nić Arachny" Renaty Kosin. To saga, o której napisano, że to "opowieść, która łączy ze sobą wiele różnych wątków i elementów bliskich sercu każdego, kto urodził się i wychował tam, gdzie jedną z najwyższych wartości jest wierność tradycji i szacunek dla pamięci przodków. Gdzie zielone pola, złote łany i kręte drogi pośród białokorych brzóz i rosochatych wierzb". Czyta mi się dobrze, ciekawi mnie ta opowieść, rozgrywająca się w dwóch planach czasowych...

A jutro podczas Narodowego Czytania przeczytam fragmenty "Dymu", choć wolałabym Schulza, ale tak mi przydzielili...

Niebo nabiera chabrowych znaczeń, czas na plumkającą muzykę...

niedziela, 1 września 2019

Jeszcze wakacyjnie...

Lato się nie kończy, przeciwnie, wciąż nieznośne afrykańskie upały dokuczają i wykańczają. A przecież końcówka sierpnia zwykle taka pastelowa była. Gasł żar, ale słońce delikatnie podkreślało pełnię lata, łagodziło kontury, uwypuklało bogactwo ogrodów. Te ostatnie dni tegorocznego sierpnia spędziłam z M. u mnie, ale bardziej domowo, bo upały zniechęcały do wychodzenia...

Kończą się wakacje. I nie mogę uwierzyć, że to już, że tak szybko, nieubłaganie. I choć ostatnie dwa tygodnie to już była praca, po kilka godzin dziennie, to jestem jakaś niepogodzona z tym końcem wakacji. Piękne były, intensywne i bogate w doznania. W tym roku niewiele lata zamknęłam w słoikach, ale zupełnie się tym nie przejmuję...

Kwitną astry, róże, marcinki. Czarny bez przy bloku obsypany owocami. W pejzażu więcej brązów, sepii, słomianej żółci, ochry i złota. Jesień stoi u progu. I ostatnia niedziela jeszcze wakacyjna, ale z tyłu głowy kołacze myśl, że to już czas szkoły. Kiedyś w połowie sierpnia zaczynałam tęsknić, pisałam rozkłady, cieszyłam się równymi literkami, kupowałam ładne długopisy, skoroszyty, teczki, kolorowe spinacze. Myślałam o pierwszych lekcjach, o tym, co powiem tym, którzy wracają do ławek po wakacjach i tym, którzy pierwszy raz mieli w nich zasiąść. A teraz jakoś mniej entuzjazmu we mnie, mniej radości i nie jest to wypalenie zawodowe :)

Dużo czytałam w te wakacje. To lato było pod znakiem polskiego kryminału. Odkryłam Górskiego, Borkowskiego, Chmielarza i Brzezińską...

Mam już jesienną torebkę do pracy, piękny kardigan w perłowym kolorze z maleńkimi guziczkami na mankietach, mam lakier do paznokci w kolorze oberżyny i pastylki magnezu :)

Witaj, wrześniu! Witaj, szkoło!