wtorek, 22 października 2013

Ballada jesienna...

Ta jesień jest taka, że oszaleć z zachwytu można. Sterty liści w ogrodzie, drzewa falujące rudościami, odcieniami żółci i purpury, jesienne kwiaty w półuśmiechach...


Dzisiejszy spacer w ogrodzie ze skrzydłami liści w powietrzu, w szelestach i szuraniach, ze słońca jedwabnozłotą poświatą. A potem niebo w nasturcjowych smugach, coraz bardziej szafirowe, miękkim mrokiem otulało świat. I chorał dymów nisko snujących się nad ziemią, i gromady czarnoskrzydłych ptaków, brzozy rozbierające się ze swych żółtych sukienek, winobluszcz wijący się szkarłatem i ta woń wyostrzająca czujność zmysłów...


Wczesny wieczór ma zapach herbaty o pięknej nazwie "Spacer po Warszawie". To czarna herbata, która swój wyjątkowy aromat zawdzięcza kawałkom czekolady, drobinkom kakao i karmelu. Idealna na jesienny czas, tak jak świeca o zapachu dzikiej róży...


Uskrzydla mnie ta październikowa aura. Wierszami myślę, zanurzam się w fotela przytulność w aureoli jazzowych snujów :) i trochę nie ma mnie dla świata...

czwartek, 17 października 2013

Na krawędzi słów...

Wieczór rozdzwoniony deszczem. Rozmazany pejzaż za szybami, świat bez konturów, coraz głośniejszy wiatr prosto w moje okna. Cichość domowa mnie oplata, przezroczysta i miękka. W zielonym kolorze butelkowego szkła zanurzona herbaciana róża. Jesienny blues...


Z dnia zostało niewiele. Drobiny szkolnego hałasu, "otrzęsiny" pierwszaków zatrzymane na fotografiach, sprawdzone kartkówki...


Przyszywam zieloną nitką nadziei myśli o jutrzejszym dniu. Wybieram się do M. Czeka mnie długa droga, kilka godzin spędzonych w pociągu, kolory lasów, psalm kolorów, zanurzenie w książkę...


Teraz czas zielonej herbaty i kilka kostek gorzkiej czekolady z malinami...


A w mojej głowie tęsknota...

niedziela, 13 października 2013

Łagodnie...

Pogoda wciąż śliczna. Ciepło. Kolory jak na obrazach starych mistrzów. W ostatnich dniach szelest słonecznych promieni na ścieżkach pełnych liści i nastrój jak u Tuwima...


Wczesny wieczór pachnący jesienią. Szafirowy zmrok. Siedzę przy herbacie. Grażyna Auguścik śpiewa jak anioł. Z tęsknoty za ogniskiem palę świeczki, chociaż tyle żywego ognia. Płomyk świecy tańczy cieniem na ścianie, oddycham muzyką...


Za oknem księżyc młodnieje, niebo rozzłaca rozmnożonym światłem. Na ulicach spokój, tylko pulsujące światła lamp i oświetlone domy zaświadczają, że w P. toczy się życie...


Nie czytałam nic Alice Munro. Może warto, skoro "niektórzy krytycy nazywają ją kanadyjskim Czechowem"?

czwartek, 3 października 2013

Z jesiennej strony...

Lubię jesień i zamglone poranki, pastelowe słońce, zapach liści, a nade wszystko barwy. Lubię swoje jesienne szale i chusty, smaki jesiennych herbat, aromaty świec, zacisze mojego domu, wieczorne ocalanie minut, fruwające w zaułkach zadumy i rozmarzenia. Jesienią tak łatwo wytańczyć smutek...


Za oknem błękitniutkie niebo w lukrze białych obłoków, w wazonie wciąż urokliwe cytrynowe goździki. Lubię goździki, ich strzępiaste główki, taką jakąś arystokratyczną grację i wyniosłość...


Witraż chwili kolorowej od słońca, które wchodzi przez uchylone drzwi balkonu. Kasztanowcom zrudziały czupryny, w słońcu miedziane refleksy bawią się resztkami intensywnej zieleni. Wpisuję się w tę chwilę spokojnym oddechem...


Wczoraj byłam na spacerze z koleżanką. Czas zwolnił, drzewa milczały, w ich koronach cichły pożegnalne ptasie pieśni. Szurałyśmy liśćmi, urzeczone paletą barw: miedź, kolor starego złota, mosiądz, cyna, brązy, pomarańcz, czerwienie, kolory wina, fiolety, płonące purpury. I tyle w tym ulotnego piękna, że zachwyt czasem boli...