poniedziałek, 24 lutego 2020

Z milczenia...

Przepadłam na trochę. Niby chciałam napisać słów kilka, by ocalić feryjny czas, ale ciągle coś mnie zatrzymywało i uciekały mi literki, tylko obrazy zostawały w głowie i w telefonie. I teraz już po feriach porządkuję wspomnienia, oglądam setny raz zdjęcia i ocalam te obrazy, które jeszcze w głowie siedzą tak wyraźnie...

Wiele razy pisałam w swoim blogu o mojej Kumie, prawie siostrze, która na emigracji żyje. Ileś lat temu byłam w tym jej angielskim miasteczku i teraz w ferie wybraliśmy się tam z M.

Pierwszy dzień przeznaczyliśmy na wędrowanie między skałkami i połaciami wrzosowisk, które teraz szare, ale wyobrażałam je sobie wczesnojesienną porą. I wtedy musi tam być jeszcze piękniej, a kobierce liliowych krzewinek mogą przypominać atmosferę Wichrowych Wzgórz. Wędrowaliśmy w delikatnej mgle, w osiadających na nas drobnych kropelkach mżawki. Gdzieś w oddali pasły się kudłate owce i barany, echem docierał do nas srebrzysty dźwięk dzwonków...

Piękną wycieczkę zorganizowali nam Kuma i jej mąż, a mianowicie zaprosili nas do Londynu. Byliśmy tu dwa dni, to niewiele, ale udało nam się poczuć atmosferę brytyjskiej stolicy. I spacerowaliśmy wzdłuż Tamizy, przemierzaliśmy mosty, mijaliśmy urocze czerwone budki telefoniczne, które powoli znikają z ulic, ale wciąż są atrakcją turystyczną. Wmieszaliśmy się w nocny tłum Soho i Chinatown, w mieszankę orientalnych zapachów, kolorów, świateł, języków. Wrażenie robią elementy wschodniej architektury, rzeźby, bramy, szyldy dwujęzyczne i zwisające nad głowami przechodniów czerwone lampiony. Wieczorem to wszystko wygląda soczyściej, barwniej i jeszcze bardziej egzotycznie...

I w Galerii Narodowej zobaczyłam swoje ulubione obrazy, w tym "Małżeństwo Arnolfinich" van Eycka, a w Muzeum Brytyjskim podziwiałam metopy z greckich świątyń, myślałam o nagrzanych słońcem kamieniach i przypominałam sobie wrażenia Herberta opisane w "Barbarzyńcy w ogrodzie". A potem patrzyłam na Kamień z Rosetty, egipskie sarkofagi i mumie...

Spacerowaliśmy plątaniną uliczek z tymi uroczymi domkami w zabudowie szeregowej z ganeczkami, kolorowymi drzwiami i kołatkami. Aj, cudne, cudne te uliczki...

Londyn zachwyca swoim rozmachem, kolorami, toczącym się tu życiem. A stareńki Londyn majestatyczny, monumentalny, piękny. Doświadczaliśmy dotyku przeszłości, stojąc przed Pałacem Buckingham, Opactwem i Katedrą Westminsterską. I słuchaliśmy serca Londynu na Placu Trafalgarskim...

I spacerowaliśmy śladami Sherlocka Holmesa, zatrzymując się w nastrojowym pubie...

A w londyńskich parkach wiosna już i dywany żonkili...

wtorek, 4 lutego 2020

Przedwiośnie...

I tak, odliczam dni do ferii, do spokoju, czasu bez pośpiechu, czasu z M. Czekam na ciszę, na leniwe popołudnia i długie wieczory. Potrzebuję innego nieba nad głową, innej przestrzeni. I choć tak lubię swój dom, to cieszę się, że na parę dni wyjedziemy...

Magnolia przed szkołą w pąkach, bieli się morze przebiśniegów, ranniki się złocą. Wczoraj niebem w równych kluczach wracały żurawie. A to luty dopiero. Dziś o poranku, w drodze do szkoły towarzyszyła mi pieśń ptaszka, który corocznie wita wiosnę. Po dniach deszczowych niebo jest idealnie błękitne i słońce promieniami naznacza ten czas...

Przeczytałam, a właściwie przemęczyłam, poleconą przez koleżankę książkę A.Sinickiej "Oczy wilka". Dawno nie miałam do czynienia z tak irytującymi bohaterami, naiwną, nierzeczywistą fabułą. Nie sięgnę po drugą część i nie rozumiem zachwycających recenzji na portalu "lubimyczytać"...

Do mojej kolekcji kubeczków z Homli, tych ze złotym paskiem, dołączył czarny. To nieoczekiwany prezent bez okazji, od koleżanki. I takie prezenty-niespodzianki lubię najbardziej...

Szemrze mi radio, pachnie kawą. Mam na dziś nową Urodę Życia. W doniczce kwitnie mi pierwszy wiosenny hiacynt...