poniedziałek, 29 lutego 2016

W domowym kokonie...

Wyzłocone obłoki, kilka lawendowych smug, różowa poświata znacząca horyzont i równe ptasie klucze. Tak wygląda w tej chwili niebo w moim oknie. Ładny dziś dzień był, ze słońcem w oczach, pachnący wilgotną ziemią. A wczoraj w ogrodzie podziwiałam dywany śnieżyc i przebiśniegów. Zakwitły pierwsze krokusy, a na krzewach drobne listki w jasnej zieleni zapowiadają wiosny bliskość...


Trudne sprawy w pracy. Trudne rozmowy z władzami. Brak zrozumienia z ich strony. Zapowiedź oszczędności, także w płacach. I plany likwidacji szkół. To wszystko sprawia, że gdzieś pod naskórkiem pulsuje lęk...


Dom jest dziś rozkołysany dobrym jazzem, ciepłymi nutami, które może nie odganiają myśli, ale je nieco wyciszają...


Zapach kawy plącze się smakowicie między dźwiękami. Wciąż w wazonie te białe róże od M. Do tego widoku za oknem pasuje waniliowy płomyk świecy. Teraz niebo jest gobelinem utkanym z fioletów, morelowej pozłoty, różowości i purpury...


Wczoraj zaczęłam lekturę "Stulecia" H.Wassmo. Daję się uwodzić słowom, zapętlam się w opowieści i czuję, że bohaterki skradną mi serce...


Trochę posprzeczałam się z telewizorem, więc dziś będzie milczał...


Luty się kończy. A przecież nie tak dawno witaliśmy nowy rok...