poniedziałek, 22 listopada 2010

W szarych oczach popołudnia...

Dzień w muzyce z deszczu. Kapie, plumka, szemrze, szeleści. Płyną ulice, w źródłach kałuż przegląda się niebo poszarzałe tysiącem drobnych zmarszczek. Powietrze przesycone zapachem wilgoci, wiatr wędruje obłokami, nagie drzewa w alei atramentową czernią patetycznie znaczą krajobraz. Szarówka za oknem...

"I dni tak lekko biegną nie wiadomo dokąd"...

Po pracy wymykam się czasowi. Podkreślam jego abstrakcyjność ignorowaniem zegara. Moje popołudnie złoci się płomykami świec, migoce wiązkami światła, fosforyzuje metafizycznie waniliowym aromatem...

Odsłuchuję raz po raz Adagio in G Minor Albinoniego. Jest w tym utworze jakiś smutek pasujący do listopada i do zaokiennego pejzażu...

Chwila smakuje czekoladą na gorąco, po to, by nie ulec chandrze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz