poniedziałek, 31 maja 2010

Nieco jesiennie...

Smutna szarość za oknem, przydymione chmury, westchnienia deszczowego nieba. Przez uchylone okno wchodzi zapach mokrej trawy i wilgotnej ziemi. Krople błyszczą na szybach. Nad kubkiem herbaty kołyszą się dźwięki z piosenek Anny Marii. Potem będą inne śpiewające kobiety na jesienny nastrój i senny dzień...

Spokojnie płyną popołudniowe godziny. Zapiekanka ze szpinakiem, bo niedawno odkryłam zjadliwość i smakowitość tego cudnie zielonego warzywa i polubiłam je. Z tęsknoty za słońcem migocą płomyki świec. Opatulam się polarowym pledem w liliowym odcieniu fioletu. Przypominam sobie "Godziny" i trzy niesamowite kobiety...

A w środę pojadę do M. Lubię tam jeździć. Lubię jego mały pokój, widok za oknem, wieczorną ciszę, pokój z zegarem, lampę z pomarańczowym kloszem, granatowe filiżanki. Lubię jego dom. I lubię dzieloną codzienność w tym domu...

Tymczasem wieczór się skrada nieco pobłękitniały deszczem. A muzyka w mojej Samotni taka dopasowana do krajobrazu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz