wtorek, 4 maja 2010

Ocalając...

Drobnym deszczem sfastrygowane niebo. Chłód. W prostokącie okna zieleń majowa, marcepanowa biel kwitnących drzew i niezapominajek błękit jasny. Domowa cisza. Zapach zielonej herbaty ze słońcem w nazwie...

Weekendowy czas spędziliśmy z M. w mieście, do którego pasuje określenie "magiczne". Magiczne Miasto. Chodziliśmy po uliczkach, po tych samych, po których kiedyś chodzili krzyżaccy rycerze, wielki astronom i polscy królowie. W starych zaułkach urodą czarowały nas kamieniczki, najbardziej zachwycały te secesyjne. Urzekała nas monumentalność i uroda gotyckich kościołów, poczerniała czerwień ceglanych murów, barokowa ornamentyka. Barwy witraży refleksami światła zatrzymywały się na gołębich skrzydłach. Podobała nam się kameralna atmosfera miasta i ogrom zieleni. Ach...i jeszcze Książnica z aniołami w oknach i stare spichlerze...

I czas mijał nam także w kawiarnianych ogródkach i klimatycznych knajpkach. I dobrze nam było, radośnie i szczęśliwie. A hotelik, w którym na te dni zamieszkaliśmy, był z duszą. Cudownie łączył staroczesność z nowoczesnością...

Majówka nam się udała. Pachniało bzami i zielenią, niebo uśmiechało się niebieskością i nami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz