piątek, 14 maja 2010

Stracona na wiosnę odporność :)

Całą zimę udało mi się nie chorować. Przesilenie wiosenne objawiło się przeziębieniem, jakbym zupełnie straciła odporność. A może lekki płaszczyk okazał się jednak za lekki?

Na dziś wzięłam zwolnienie, obiecując doktorowi, że zgłoszę się w poniedziałek po kolejne, jeśli nie będę czuła się dobrze. Nie ukrywam, że wolałabym pójść do pracy i czuć się lepiej...

Wiosna jesiennie szeleści nastrojami. Chmury znowu w kryzach szarych odcieni. Domy zrobiły się szare. W powietrzu, podszytym deszczem, fontanny wróbli milczą.  Brakuje światła, którym pulsowałaby zieleń. Posmutniały zaokienne kolory...

Ogrzewam się herbatą. Opatulam polarowym kocem. Z dyscypliną łykam pigułki i wykonuję zalecane inhalacje...

Mam nowy TS, odłożony na potem. Teraz czytam "Ku słońcu" Iwasiów. To kontynuacja "Bambino". Pamiętam, że kupiłam "Bambino", bo szczecińskie, bo z autorką miałam na studiach zajęcia i bardzo je lubiłam, bo czytałam prawie wszystko, co napisała...

Druga powieść jest mi bliższa. Odnajduję w niej wydarzenia znane mi z autopsji, tło Szczecina i jego topografię, którą znam, choć szczecinianką nie jestem. Wały Chrobrego, Aleja Piastów, mury uniwersytetu, Park Żeromskiego i Kasprowicza. Bliskie...

Książek Iwasiów nie czyta się łatwo. Bez skupienia nie sposób czytać. Wykorzystuję więc dzień pościelowy, by delektować się słowami i opowieścią...

A wieczorem M. przybędzie. I liczę na intensywniejsze zdrowienie :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz