piątek, 3 czerwca 2011

Trzeba wieczór otulić uśmiechem...

Pomarańczowa kula słońca dotyka linii horyzontu, niebo jest kilimem barw. Jego krańce leciuteńko muśnięte różem, pastelowym szafirem, niebieskością jasną, ozłocone, opromienione. Wciąż światło sączy się przez powiewne firanki. Miękkie i łagodne światło...

Wieczór pachnie latem, ulotnym aromatem kwitnących dzikich róż i jaśminów, skoszoną po południu trawą...

Kupiłam dziś lody, bo "lody są dobre dla duszy" :)

W wazonie bukiet polnych kwiatów i finezyjnych traw. Cisza. Tak dobra po całym tygodniu pracy w gwarze. Żaby mi muzykują. A w oknie łagodność zieleni złączona z samotnością uliczek...

"Nielegalne związki" Plebanek rozczarowują...

Moja święta chwila wieczorna z filiżanką zielonej herbaty, w oczekiwaniu na niebo w odcieniu indygo, na kocie oczy gwiazd...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz