Za oknem nieruchomy krajobraz, niedzielnie bezludny, odświętny trochę...
Przestawił mi się wewnętrzny zegar i od szóstej już nie śpię. Odmierzam czas misterium drobiazgów, poganiam minuty. Nie jestem świąteczna. Udaję, że nie ma niedzieli...
Zapach kawy się snuje, bo senność jakowaś mnie ogarnia. Przestrzeń złoci słonecznik w wazonie. Davis mi towarzyszy i maślane ciasteczka, które znikają z talerzyka nazbyt szybko. Czytam. Oglądam telewizję. Z przyjemnością obejrzałam nadawaną przed południem "Damę kameliową", a teraz daję się uwodzić dźwiękom i obmyślam chwile na przyszły tydzień, kiedy to pojawi się u mnie M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz