środa, 15 grudnia 2010

Na całej połaci śnieg...

Zasypane P. Niemalże odcięte od świata. Zawiało drogi, zasypało alejki. Musiało sypać całą noc. Kiedy o poranku odsłoniłam rolety, świat wydawał się być jak z piosenki Mistrza Jeremiego, tej, którą tak ładnie wyśpiewuje Anna Maria...

Dziś mam na później do pracy. Za to lubię środy. Lubię poranny czas w swoim domu. Teraz trwa czas kawy. Wplatam jej aromat w wystukiwane literki, wysyłałam mojemu M. latawcami kawowe pocałunki. Drobiny muzyki turlają się po podłodze. Jazzowymi nutami oplatają chwile...

Zgubiłam gdzieś ostatnie dni, tak mało mnie w nich było. Próbuję zorganizować sobie przedświąteczny czas i bieganinę. Udało mi się zrobić większe zakupy, dzięki uprzejmości znajomych, którzy wybrali się do Miasta samochodem. Wypisałam kartki, wciąż nie mam prezentu dla bratowej, za to zbyt dużo prezentów przygotowałam dla bratanka. Zamartwiam się ich podróżą. W prognozach pogody same niepocieszające wieści: a to sztorm, a to zawieje i zamiecie...

Uczestniczę w rekolekcjach. Układam swoje kulawe modlitwy. Kolejny raz odkrywam piękno adwentowych pieśni, śpiewam je z radością. Chcę wierzyć, że Bóg urodzi się trochę i dla mnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz