poniedziałek, 29 czerwca 2009

Zapełniać pustkę...

Wciąż budzę się o zbyt wczesnej porze. Kiedy odsłaniam rolety, łudzę się, że dzień będzie słoneczny. Nie jest. Znowu niebo ma szare odcienie smutku. Dziś bezdeszczowo jednak...


Wróciłam z zakupów odurzona zapachem lip. Tam w Soplicowie moim wokół domu z czerwonej cegły rosły lipy i ich woń umilała mi początek wakacji i czas przesiadywania na ławce. Gdzieś w tej bursztynowej słodyczy brzęczały cichuśko pszczoły...


W moim domu cisza trwa. Smak zielonej herbaty wypełnia oczekiwanie na telefon od M.


W ostatnich dniach roku szkolnego brakowało mi czasu...teraz okazuje się, że mam go za dużo i nijak nie potrafię go wypełnić...

sobota, 27 czerwca 2009

Cisza na skronie, na powieki słońce...

Za słońcem tęsknię. Nie tylko ja, także niebo, rośliny i koty. A niebo za oknem dziś znowu smętne szarością, przypomina bezkres morza w deszczowy dzień...


Poranek jest niespieszny. Na śniadanie zjadłam kolorowe kanapki, błogosławiąc ogrody za wszystkie dobrodziejstwa. Teraz mój domowy świat pchnie kawą. I to jest chwila prawie magiczna. Cisza przysiadła na moich włosach, ale potem zaproszę muzykę. Przez otwarte okno wpadają nuty chłodnego powietrza i ptasie ćwierkoty, leciteńko kołysze się firanka, światło jest takie matowe dziś...


Wakacyjne soboty mijają inaczej. Kiedy uładzę Samotnię, przeniosę się w świat " Barbarzyńcy w ogrodzie", tak pięknie opisywany przez Herberta...


I tęsknię za M. Całą sobą tęsknię...

wtorek, 23 czerwca 2009

Prawie wakacyjnie...

Za oknem wiatr wygrywa jesienne piosenki. Ostatnie dni błękitem deszczu odmierzały czas. Dziś też ołówkowe chmury, zapach wilgoci, tęsknota za słońcem...


Pierwszy dzień lata spędziłam z M. u niego. I czas mijał nam domowo, i w ścieżkach zieleni w parku, w którym oddycha się historią i pięknem miejsc. Spacerowaliśmy także starymi uliczkami, a ja uczyłam się miasta, które kiedyś może będzie moim. Szczęśliwie było nam w klimatycznej knajpce i na balkonie mieszkania M. i wieczorem w blasku świec. I śmiały nam się oczy iskierkami radości...


Wakacje niby już są, a jednak codziennie na kilka godzin muszę iść do pracy, uzupełniam dokumentację, porządkuję klasę, jutro ostatnia rada...


W swoim liście M. napisał, iż wierzy, że te wakacje będą jeszcze bardziej szczęśliwe i udane niż poprzednie...wierzę i ja...choć nie bez lęku...


Dom mój zanurzony w ciszę. Smak i kolor truskawek. Zapach papryki, pomidorów i bazylii. Paczka z książkami z internetowej księgarni. Bukiet polnych kwiatów w wazonie. Błękitna opowieść chabrów. Spokój popołudnia...

piątek, 29 maja 2009

Tylko tyle i aż tyle...

Pachnie wiatrem. Jest w tym zapachu intensywność kwitnących jaśminów i akacji, kolor skoszonej przed moim blokiem trawy, wczorajszy deszcz. I jest w dzisiejszym pejzażu jakiś chłód, choć niebo uśmiecha się błękitem rozświetlonym drobinami słońca...


Na kuchennym stole bukiet sałaty zieleni się pokarbowanymi liśćmi. Kolejny raz zakwitł fiołek. Czerwienią pomidorów ogrzewam ten majowy chłód...


W ostatnich dniach wciąż mało spokoju. I znowu wiem, że nie należy przywiązywać się do planów...


Teraz chwila zasupłana w smak zielonej herbaty z płatkami wiśni, lekkich dźwięków radiowego grania. Zaraz zajmę się domem. Uładzę. Przygotuję coś smacznego...


Piątkowy czas przyniesie mi obecność mojego M. Przestanie boleć odległość...

piątek, 22 maja 2009

Słowa nie wyrażą...

Rankiem budzi mnie słońce. Świetlistość tańczy na ścianach, podłodze i na zielonych kwiatkach mojej pościeli. Motyle snów leciutko przysiadają w kącikach oczu. Miło jest leniuchować w domowej niespieszności. To moje zwolnienie jest namiastką wakacyjnego czasu...

I wydawać by się mogło, że jestem oazą spokoju. A jednak tak nie jest. Wstydzę się za swoją małostkowość, za pielęgnowanie urazy, za przykrości sprawiane M. Czytam słowa, które nadeszły o świcie i smucę się jeszcze bardziej...

czwartek, 7 maja 2009

Po ciszy...

Świat w majowych kolorach, zapachach i nastrojach. Pachnie bzami, żółcią rzepaków, drobniutkim kwieciem drzewek owocowych i czymś słodkim, trudnym do zdefiniowania. W ostatnich dniach światło nadawało krawędziom świata miękkość jakowąś. Rozsłoneczniało, przenikało zieleń majową, najcudniejszą w całym roku, tańczyło refleksami cieni. Dziś błękit nieba zgasł. Poszarzały obłoki jesienią. Tylko zieleń wciąż przypomina, że trwa wiosna i maj...

Piszę. Nie wiem jeszcze czy dla siebie tylko, czy ujawnię się światu. Brakowało mi zapisywania siebie, ocalania czasu i chwil dobrych. Tylko czy znowu ktoś nie będzie chciał wiedzieć więcej? 

W naszej prywatnej historii, mojej i M., zdarzyło się dużo dobrych dni, są już wspomnieniem. Szczęśliwym wspomnieniem. Zapisujemy kolejne dni listami, latawcami myśli, spotkaniami, rozmowami telefonicznymi...

A świat mój wciąż ma kolory herbat, aromaty świec. Często jestem w ciszy, czasem zapraszam muzykę. Pielęgnuję nowe marzenia, tęsknię po dawnemu...A lato już tak niedługo...