piątek, 22 maja 2009

Słowa nie wyrażą...

Rankiem budzi mnie słońce. Świetlistość tańczy na ścianach, podłodze i na zielonych kwiatkach mojej pościeli. Motyle snów leciutko przysiadają w kącikach oczu. Miło jest leniuchować w domowej niespieszności. To moje zwolnienie jest namiastką wakacyjnego czasu...

I wydawać by się mogło, że jestem oazą spokoju. A jednak tak nie jest. Wstydzę się za swoją małostkowość, za pielęgnowanie urazy, za przykrości sprawiane M. Czytam słowa, które nadeszły o świcie i smucę się jeszcze bardziej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz