środa, 23 grudnia 2015

Na Świąt Bożego Narodzenia czas...

"(...) Wszechświat stał w pokoju


świąteczną choinką (...).


Trzaskały świeczki,


świerkowe świerszcze,


Anioł zaniemówił


Najpiękniejszym wierszem."


Julian Tuwim "Treść gorejąca" /fragment/


 


Wszystkim moim Czytelnikom życzę najpiękniejszych Świąt Bożego Narodzenia wypełnionych zapachem choinki, nutą wspólnie śpiewanej kolędy, ładnymi myślami, czułymi słowami, bliskością i miłością. Niech ten Czas będzie okazją do zadumy i radości...

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Drobiazgi grudniowe....

Gdyby porównać te dni do muzyki, powiedziałabym, że tchną marszowymi dźwiękami. Gonię, biegnę, szukam rzeczom miejsca, ustawiam nowe meble, które najpierw trzeba było skręcić, co wcale łatwe nie było. I wreszcie zachwycam się nową sypialnią...


Trochę mnie tu nie było, choć chciałam zostawić kilka słów. Za dużo się jednak działo i dni okazywały się za krótkie, a noce tak wcześnie podchodziły pod okno, przynosząc zmęczenie...


Ostatnio takie ładne poranki mnie witają. Mają zaróżowione policzki, rozzłocone źrenice i tylko hebanowa czerń drzew nadaje im nieco powagi...


W kuchni obgotowuję wiktuały na pasztet, pachnie rybą w zalewie i cynamonową świecą, która ma ten niezbyt przyjemny rybi zapach pochłaniać i nijak nie pochłania...


Wreszcie usiadłam na chwilę, przy malinowej herbacie i marcepanowym ciasteczku ze śliwką. Ładne świąteczne piosenki umilają mi te chwile. Zaraz wracam do kuchni...


A wczoraj przemiłe, rodzinne spotkanie z bratem, bratową i Małym. Tyle że Mały jest już bardzo duży. Skończył 10 lat, urósł od lata, ma modną fryzurę :) i wciąż jest uroczo dziecięcy i kochany...


Jutro klasowe Wigilie...

środa, 25 listopada 2015

W dźwiękach błogich będąc...

Za oknem pierwszy śnieg pada. Świat wygląda uroczyście, puszyście i miękko. Pada i nie topnieje, bo termometr wskazuje minusową temperaturę. Zima się zapowiada...


Ostatnie dni wydłużone o pisanie kartek z ocenami (przedwczoraj), radę i zebranie rodziców (wczoraj), dyskotekę andrzejkową (dzisiaj). A jeszcze muszę przygotować się do weekendowego zjazdu...


Prowadzę pierwsze zajęcia rewalidacyjne i na koniec słyszę od chłopca, z którym je mam, że tak szybko minął mu czas i że się nie nudził. Kolejne również mijają nam "fajnie". Na korytarzu, kiedy dyżuruję, podchodzi i zadaje pytania. Uśmiecha się, kiedy gdzieś się widzimy. Uśmiecham się i ja...


Poranek przed pracą pachnie mi kawą. I wreszcie mam czas, żeby przesłuchać "Siestę 11". Pozwalam zaczarowywać się dźwiękami, a najbardziej chyba tym z piosenki "Me jedyne niebo" z repertuaru AMJ, tym razem w wykonaniu Kurta Ellinga. Zanurzam się w muzykę, nastrajam na trudny dzień, wszak przez wiele godzin moje uszy będą musiały znosić dyskotekowe rytmy i hałas :)


A wtedy nie byłam w kinie. Dopadł mnie jakiś wirus i musiałam zwolnić się nawet z 2 ostatnich lekcji...


Podoba mi się ta biel w pejzażu. Tak ładnie pojaśniał świat...

środa, 18 listopada 2015

Szare drobiazgi...

Lubię poranki, ten moment kiedy zaczyna się dzień, drobne przyjemności: owsianka na śniadanie, kilka nut radiowego grania, smak kawy, tuszowanie rzęs, zapach perfum, poranna rozmowa z M.


Listopad jest odą do szarości. Szare są zaspane poranki, w kryzach mgieł, naszyjnikach mżawek, z tęsknotą za słoneczną poświatą. Szare jest niebo i deszcze, które od kilku dni niemal bezustannie padają. Szare są wróble, drzewa, dymy nad kominami, parasole. I ja jestem szara, w swym popielatym paltociku wrysowuję się w ten szary pejzaż, który zmienia się, gdy przychodzi zmrok i okna stają się granatowe...


Listopadowe wieczory są jak kłębek wełny miękkie i ciepłe. Pachną cynamonową świecą, smakują herbatą z konfiturą malinową, układają się w strony czytanej książki Evansa "W pętli", niestety przynoszą przeraźliwe wieści ze świata, a wtedy pieką źrenice...


Domowy poranek. Mam na później do pracy, więc nie muszę się dziś spieszyć. I takie niespieszne poranki lubię najbardziej...


Z potrzeby odmiany, z tęsknoty za słońcem i kolorami wybieram się dziś z koleżanką do kina na "Listy do M.2". I przycupniemy na chwilkę w jakieś uroczej kawiarence, pogadamy, pooddychamy innym niebem...


Dobrej środy :)

środa, 11 listopada 2015

Niebem szarość płynie...

Szary dzień. Wiatr bezlitośnie strąca liście z drzew, coraz ich mniej, coraz mniej złota w pejzażu. Za oknem wiązki dymów nad kominami, figlarne wróble, niewielki ruch. Na balkonie flaga łopoce...


Dobry poranek. Wylegiwanie się w łóżku z książką w dłoni. Potem spokojnie jedzone śniadanie, aromat kawy zmieszany z dźwiękami radiowego grania. I grudniaczek już zakwitł, i myślę, że za szybko, to taki bożonarodzeniowy kwiat...


Wczorajsze popołudnie spędziłam z Borejkami. Dobrze było znowu znaleźć się w ich świecie. Może trochę idealizowanym, ale dobrym, ciepłym, pełnym życzliwości i miłości. Lubię dowiadywać się, co u Borejków, lubię ich wartości, rozmowy, trochę idylliczne bycie. I jestem jeszcze w tych upalnych dniach, opisanych w książce, podziwiam księżyc, zachwycam się arkadyjskimi pejzażami i nawet smakuję arbuzowe lody, choć za arbuzem nie przepadam. I oczywiście zachwycam się językiem i stylem Musierowicz. A jutro zaniosę "Feblika" swoim uczennicom, mamy taki szkolny klub wielbicielek Jeżycjady i one już nie mogą się doczekać. Zanim książka pojawi się bibliotece, niech czytają moją...


Niestety czeka mnie dziś sprawdzanie próbnego egzaminu :(


Teraz jednak zamierzam jeszcze chwil kilka cieszyć się wolnością. Podszykuję obiad, przejrzę nową Urodę Życia, dostaną od koleżanki, zaparzę herbatę i posłucham patriotycznych pieśni, a może i zaśpiewam :)


Dobrego dnia i sympatycznego świętowania...

niedziela, 8 listopada 2015

Drobiazgi niedzielne...

Obudził mnie wiatr, huczał za oknem i słychać go było w kominie. Nie mogłam już zasnąć, więc dzień zaczął się dla mnie przed siódmą, jak w zwykły dzień. I nadal wieje, i lecą z drzew liście. Wyglądają jak złote konfetti w noc sylwestrową...


Ładne niebo za oknem. W ostatnich dniach szarość płynęła obłokami, mgły się snuły perłowe. A dziś błękit wyrazisty, słoneczny blask i jasność...


M. ma zajęcia ze studentami, więc dzwoni z przerw. Mnie czas mija domowo i raduję się, że nie muszę wychodzić w tę wietrzność...


Po południu odwiedzi mnie koleżanka, dokończymy naszą prezentację na zajęcia za tydzień...


Czekam na przesyłkę z internetowej księgarni, a w niej, oprócz innych książek, będzie także "Feblik"- najnowsza powieść Musierowicz...


Esperanza Spalding mi śpiewa, w aromat kawy opadają z polotem dźwięki tak pasujące do niedzieli...


Z potrzeby zanurzenia się w coś lekkiego czytam "Niskie drzewa" E. Cielesz i dość dobrze mi się czyta...


Niedzieli spokojnej życzę :)

poniedziałek, 2 listopada 2015

Listopada złocistość...

Złocisty poranek. Widziane z okien kopuły drzew rozsłonecznione złocistym blaskiem, mozaika barw, przejrzyste niebo. Domowy poranek smakujący kawą i szarlotką...


Wczorajszy dzień pachniał nostalgią. Byliśmy z M. na cmentarzu w mojej rodzinnej miejscowości. To mały cmentarz, wciąż, jakoś tak szybko ostatnio, przybywa grobów. W mogiłach bliscy, znajomi, sąsiedzi. Zapalałam światła, przywoływałam wspomnienia, szeptałam modlitwy. A dzień był piękny: słoneczny, ciepły, z wirującymi, opadającymi z drzew liśćmi, cichy i uroczysty...


Po południu, kiedy M. był już w drodze do siebie, wybrałam się na cmentarz tu w P. Słońce zachodziło, barwiło niebo płomiennymi czerwieniami, fuksją i złotym pomarańczem. Drzewa w szpalerze pokory, zamyśleni nad grobami ludzie, migocące płomyki, barwne chryzantemy, młode mamy tłumaczące pociechom istotę tego święta...


A dziś mam wolne, stąd domowy poranek i wczesny wpis. Wybieram się znowu do Soplicowa mojego, bo dziś w małym kościółku msza za moich dziadków, rodziców taty. Dziadka nie znałam, bo umarł, kiedy tata był mały, ale babcia...babcia Franciszka to ktoś arcyważny w moim życiu. Był i jest...