niedziela, 21 kwietnia 2013

I są takie chwile...

Po spacerach w ogrodzie wierzę, że jest wiosna. Ta pierwsza zieleń taka delikatna jest, taka czysta, w różnych odcieniach. I zawilce bielą się w trawie, i szafirki błękitnieją, złocą się żonkile. Z pączków lada dzień liście się rozwiną i rozszumią się seledynem. Ptaki świergoliły, pszczoły brzęczały, niebo jaśniało błękitem...


Zapach kawy miesza się z dźwiękami fado. M. wraca pociągiem do siebie, znowu przyzwyczajam się do bycia ze sobą tylko :) Samotnieję, samotnieje mój dom. Wciąż jestem gdzieś między moim piątkowym oczekiwaniem na pociąg i dzisiejszym pożegnaniem na peronie. To było takie dobre spotkanie...


Lubię popołudnia. I to, że nieśmiało zbliża się wieczór, skrada się na palcach. Za oknem impresja światła, gra błękitu i złocistości...


Przepadłam na trochę. Porządkowałam sprawy ojca. Brakowało mi zostawiania swoich myśli w tym miejscu...

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Niespieszne minuty...

Dzień w optymistycznych falbankach. Niebo błękitnością rozpromienione, słońce nareszcie się pojawiło. Przez uchylone okno wsnuwa się powietrze nieśmiało pachnące wiosną. I niech już tak zostanie: świetliście, cieplej, zwiewniej, barwniej i radośniej, wiosenniej...


Poniedziałek w pracy jest nieco koszmarny. Po weekendowej wolności niektórym źle w szkolnej rzeczywistości, więc niecierpliwie popychałam wskazówki zegara, żeby ostatnie dzyńdzyń zapowiedziało kres udręki dzieciątek. Jutro już będzie normalnie :)


Popołudnie jak z aksamitu. Jestem sobie w tym słonecznym migotaniu zaokiennym i w dźwiękach fado. Amalia Rodrigues, Mariza, Maria Da Fe, Carlos Ramos. Każdy dotyk tej muzyki powoduje, że rozpływam się w zaciszność mojego domu i nic nie jest już ważne, tylko te melancholijne nuty w każdym milimetrze ciała, w opuszkach palców, którym coraz bliżej do czułości...


Nie, nie jestem smutna...


Gdzieś między jedną filiżanką herbaty a drugą tęsknota za M. moim szeleści...

piątek, 5 kwietnia 2013

W objęciach wiatru...

Zamiast słońca nabrzmiałe szarością niebo, zwilgotniałe powietrze i drażniący chłód. Jakieś mało przytomne te dni, czuję się zmęczona, niewyspana, nadal nie mogę się przyzwyczaić do zmiany czasu...


W moim domu błękitna cisza dzięki szafirkom pięknie rozkwitłym. Złocę piątkowy czas płomykami świec. Brakuje mi słońca, niebieskiego nieba w oczach i radosnych barw. W oknie widzę topniejący, brudnawy śnieg, nagie drzewa śniące o zieleni młodych listków, burą trawę, taki stęskniony za wiosną pejzaż...


"Egzamin z oddychania" Kolskiego rozczarowuje, nie doczytam do końca, choć niezwykle rzadko mi się to zdarza...


Z przykrością i niesmakiem przeczytałam plugawy artykuł o bohaterach "Kamieni na szaniec". Świat zatraca się w jakimś obłąkaniu...


Zachmurzone niebo, pierwsze krople deszczu na szybach i wiatr. A ja mam herbatę pachnącą prażonymi migdałami i kawałek sernika...

piątek, 29 marca 2013

Wesołych Świąt :)

"dwa tysiące lat temu


urodziła panna w Galilei


niemowlę


(...)


i tak rosło


ogrzewane oddechem


aż dorosło do nienawiści


i przybili go do drzewa ludzie (...)"  


Halina Poświatowska "Wielkopostna legenda" /fragment/


 


Jasnych myśli życzę, wesołych serc, odrodzenia Nadziei, ciepła i miłości. I niech zazieleni się trawa, kwiaty rozkwitną, słońce promykami ogrzeje świat. Radości z kolorowych pisanek, wytchnienia i niech codzienność lżejszym Krzyżem będzie...

czwartek, 21 marca 2013

Otwierając drzwi :)

Poranek smakuje tostami z dżemem porzeczkowym. Turlają się po domu dźwięki radiowego grania. Za oknem białe gwiazdki wirują, bielą świat. Jestem zmęczona zimą, która nie chce minąć. Tęczy krokusów mi trzeba, wielobarwnych bratków, trawy zielonej i słońca. Słońca przede wszystkim...


Odwykłam od komputera i internetu. Odwykłam od smaku kawy. Wczoraj zaparzyłam i nie wypiłam, nie smakowała mi. I może nawet mogłabym już nie przyzwyczajać się, ale ta jedna, wypijana o poranku sprawiała mi tyle przyjemności, upiększała chwile. Kiedy wypełniała aromatem dom, stawał się on bardziej domowy...


Poszarzałam w lustrze...


Tęsknię za lekcjami, za normalnym rytmem dnia, jestem znużona błogością lenistwa :)


Odbieram z wirtualnego świata wielką serdeczność. Dziękuję Wam. Ciepło o Was myślę...


Dziś wyjdę po sprawunki, pozałatwiam sprawy, mam wizytę u dentysty, wyślę świąteczne podarunki dla rodzinki, kupię świąteczne pocztówki, zajrzę do szkoły...


Ocieplam chwile zieloną herbatą i jest we mnie więcej wdzięczności niż oczekiwań...

niedziela, 10 marca 2013

Naprzeciw siebie niedziela i ja :)

Niedziela krzywo się uśmiecha. Okno przypomina czarno-białą fotografię. Znowu zima powróciła, ubieliła świat, wciąż śnieg wiruje i układa się puchem na dachach, drogach, gałęziach drzew, połaciach łąk i pól. Cichość miękka oplata światek P. Znowu świat okradziony z kolorów i światła. A wiośnie znowu dalej do nas...


Przeziębienie mnie dopadło. Faszeruję się pastylkami, herbatkami. Martwi mnie chrypka i zanikający głos, nie chciałabym brać zwolnienia, ale do lekarza jutro się wybiorę, bo domowe sposoby niewielkie rezultaty dają...


Czas herbaty malinowej. Zamykam swój świat pod powiekami i tęsknię za ciepłem dłoni M. 


Słucham piosenek A.Osieckiej i S.Krajewskiego. Lubię ich w duecie. Za czułość dla słowa, za poezję dźwięku, za subtelną grę z wyobraźnią, za szept niedopowiedzenia, za smutek opadający gdzieś tam, ale nie jest to smutny smutek, jest wzruszający...


Szydełkuję z pasją. Z coraz większą wprawą robię kwadraty, z których powstanie narzuta. Jaki to cudowny relaks. Dobieram kolory, dopasowuję odcienie. Znajduję radość i odprężenie w tym szydełkowaniu, szczególnie po męczących godzinach w pracy...


Niedzielny czas się nie spieszy, właściwie nie dzieje się nic, ale przecież tak jest dobrze :)

wtorek, 5 marca 2013

Z niebieskością horyzontu...

Dziś niebo było błękitne, roztańczone skrzydłami ptaków. I słońce wyznaczało rytm. Powietrze tliło się zapachami trudnymi do zdefiniowania. I przebiśniegi zakwitły...


Wiosna, wiosna proszę Państwa :) Jeszcze taka nieśmiała, cicha szelestem traw zieleniejących, strojna we wstążki ptasich ćwierkań, leniwie muskająca świat kolorami. Więc w butnie rozpiętym paltociku, z powiewającym szalem w kolorze butelkowej zieleni przedłużałam kroki w drodze do pracy, by jak najdłużej cieszyć się powietrzem...


Cisza wtorkowego popołudnia. Czas kołysze się lekko rozgrzany słońcem. Zamyślam się pogodnym niebem zza okna, gubię oczy w świetlistości, rozsnuwam te jasne błękity w swojej głowie i raczę się herbatą o smaku prażonych migdałów...


Uchylone okno, lekki wiatr ma zielony odcień...


I lubię powtarzalność pór roku...


Zanim przyjdzie wieczór w sukience mroku, będę ciszą. Poczytam. Wyślę latawce myśli do mojego M., wplotę w ich ogony tęsknotę. To będą dobre chwile...