piątek, 3 października 2014

Za szybko...

Zbyt szybko mijają dni. Dopiero był poniedziałek, już piątek. I nawet jeśli bardzo się starać, żeby żyć wolniej, czas goni...


Taka jasność dziś. Świat w sukience światła. Wokół dużo żółtego, amaranty i wyraziste czerwienie. Tak pięknie brzozy się złocą, kraśnieją klony, a w niteczkach babiego lata tyle ulotności ...


Popołudnie przy otwartym balkonie. Miękkie powietrze. Aromat karmelowej herbaty. Barwne cynie w wazonie. Klimat samotności, bo M. ma w weekend zajęcia ze studentami. Zamyślam się pogodnym niebem i rozsnuwam te jasne błękity w swojej głowie, na przekór smutkowi. A cudne jazzowe smutne piosenki grają mi w duszy, bławacąc się między rzęsami...


Schowałam letnie rzeczy. Przygotowałam ciepłe swetry do odświeżenia jutro. I kupiłam sobie pachnący truskawkami peeling, by jeszcze czuć się letnio :)


Stosik książek do przeczytania rośnie, a ja czekam na nową Musierowicz...


Jeszcze nie ubywa światła, jeszcze świat w potoku złotego światła. Nim szara godzina nastanie, na kilka chwil poróżowieje świat, będzie w moim ulubionym odcieniu indygo...


Robię w sobie miejsce na czas wieczoru, na zielone nitki księżyca za oknem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz