Ciepły i czuły poranek. Kontury dachów i drzew na tle wschodzącego słońca. Niebo w smużkach złoto- różowych. Kopuły kasztanowców jak miedzioryty błyszczące, wypolerowane słońcem. Codziennym przyzwyczajeniem wstałam o siódmej. Uraczyłam dom aromatem kawy...
Potem wybrałam się po sobotnie sprawunki. Powietrze pachniało rześko, wczesną jesienią pachniało. Na prześwietlonych słońcem gałązkach kulki jarzębin i głogu purpurowiały. I kasztany leżały na asfalcie, i chodniki były zasłane liśćmi, i poszurałam sobie troszkę :)
Różne rzeczy robię przy sobocie: umyłam okna i kwiaty, piorę, by potem na rozsłonecznionym balkonie pranie wywiesić, niech pachnie słońcem i lekkim wiatrem, porządkuję szafę, gotuję zupę z zielonej soczewicy...
Odbieram telefony od M. I na odległość M. jest bliski, obecny i czuły...
Robię sobie przerwę, by słowa zostawić w tym moim zielonym kąciku. Ostatnio mało mnie tu. Za szybko tik- taki zegara dni odmierzają. W minionym tygodniu miałam dużo sprawdzania, układałam szkolny konkurs polonistyczny, uciekałam w ścieżki jesieni...
Chwila smakuje herbatą "melisa i pomarańcza", jest biedronką spacerującą po parapecie i dźwiękami piosenek Diany Krall...
Dobrej soboty nam życzę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz