Rozkosze wieczoru: miodowe światło zapalonej na biurku lampy, okno z widokiem na czerń zdobną w złote cekiny świateł, tik-taki zegara opadające w ciszę, karminowa czerwień liści gwiazdy betlejemskiej, w prostokącie okna deszczowe naszyjniki tworzą uporządkowany wzór. Na taki wieczór tylko jazz, mocna herbata i mandarynki...
Niedzielna cisza, całkiem znośna dziś...
W kołysce gałęzi wiatr cichnie. Jakoś tak jest, że w ten przedświąteczny czas przypływa dzieciństwo i wskrzesza się dawne chwile. Przywoływałam obrazy dawnych świąt, jakby Duch Wigilijnej Przeszłości był ze mną...
A wczoraj byłam u mamy na cmentarzu, zapaliłam lampki, podumałam...
Gwiazdy gdzieś się zapodziały...
Jak lubię ten czas. Świat jest inny wieczorową porą. I nawet wieczorną tęsknotę lubię, choć panoszy się bardzo i kołysze w takt dźwięków. Pozwalam jej na to, bo opowiada piękne obrazy, a oczy zakwitają mi czterolistnymi koniczynkami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz