sobota, 14 grudnia 2013

Sobotnio...

Zanim zabiorę się za kolejne przedświąteczne porządki, z tych zaplanowanych na sobotę, odpocznę chwilkę przy kawie i literkach tu wystukiwanych...


Świat jest dziś matową szarością. Lepka mgła rozmazuje kształty i odcienie. Drzewa we wdowiej czerni, w koronkach gałęzi lekko poruszanych chłodnym wiatrem. Tęsknię za słońcem i bielą...


Dni jak kamienie, bezsenne noce. Trudne rozmowy z panią doktor. Trudne godzenie się ze smutną prawdą. Wczoraj wieczorem płakałam nad ojcem...


Wiem, muszę się pozbierać. Wiem, że dla taty szpital jest teraz najlepszym miejscem. Wiem, że zrobiłam i robię wszystko, co mogłam i mogę...


Nie, nie rozczulam się nad sobą...


I cieszę się na zbliżające się wolne dni, na przyjazd brata, na ten czas, kiedy Bóg się rodzi. I bardzo chcę, by narodził się także we mnie...


Dobrą sobotę miejmy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz