Zanim zabiorę się za kolejne przedświąteczne porządki, z tych zaplanowanych na sobotę, odpocznę chwilkę przy kawie i literkach tu wystukiwanych...
Świat jest dziś matową szarością. Lepka mgła rozmazuje kształty i odcienie. Drzewa we wdowiej czerni, w koronkach gałęzi lekko poruszanych chłodnym wiatrem. Tęsknię za słońcem i bielą...
Dni jak kamienie, bezsenne noce. Trudne rozmowy z panią doktor. Trudne godzenie się ze smutną prawdą. Wczoraj wieczorem płakałam nad ojcem...
Wiem, muszę się pozbierać. Wiem, że dla taty szpital jest teraz najlepszym miejscem. Wiem, że zrobiłam i robię wszystko, co mogłam i mogę...
Nie, nie rozczulam się nad sobą...
I cieszę się na zbliżające się wolne dni, na przyjazd brata, na ten czas, kiedy Bóg się rodzi. I bardzo chcę, by narodził się także we mnie...
Dobrą sobotę miejmy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz