Dzień kąpany srebrnym szumem deszczu. Cierpka szarość, wilgotny oddech wiatru, chmury przemykające w kałużach, bure resztki śniegu...
Za oknem czarne niebo z iskrami latarń wśród uliczek. Zamiast gwiazd na szybach błyszczą krople deszczu. I w mroku oczy księżyca lśnią jakoś tak łzawo...
Zatrzymuję wieczór chwilami znanymi jak kieszeń. Aromat świec cynamonowych, miękkie światło pyzatej lampy, kolory herbat, francuskie rogaliki z dżemem, muzyka, która budzi tęsknoty i miesza w głowie melancholią. Cohen, Stańko, Davis i Anna Maria...
Pakuję walizkę, jutro wybieram się do M. Radością jestem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz