wtorek, 27 września 2011

Głaskane światłem...

W złocistych promieniach popołudniowego słońca kopuły kasztanowców w alei wydają się być miedziorytami. Niebo ma lekko szafirowy odcień. Wrzesień łaskawie darzy ciepłem. W makatce jesiennych barw zachwyca płomienna czerwień jarzębinowych korali...

Uwielbiam astry. Przyniosłam dziś od koleżanki naręcze całe. Pysznią się w wazonie strzępiastymi czuprynkami w purpurze, liliowym fiolecie, amarancie płomiennym...

Jesień jest moją porą. Budzi mnie do życia bogactwo barw, malowniczość pejzażu, szelest liści na ścieżkach. Uwielbiam poranki w pelerynach z mgieł, migotanie słońca między złoto-miedzianymi liśćmi. Jesienią świat wydaje się być jak z aksamitu, miękki i przytulny. Szybciej zapadający zmrok sprawia, że kontury rzeczywistości łagodnieją. Tak lubię wtedy miodowe światło swoich lamp, ogniki świeczek, cekiny pomarańczowych świateł ulicznych latarń odbijające się w szybach...

Teraz jest czas herbaty i samotności w drugim pokoju. Tato wciąż u mnie jest. Namiętnie ogląda telewizję. Czasem mu towarzyszę, ale tęsknię za swoimi muzycznymi snujami...

Dziś z przyjemnością pójdę na zajęcia aerobiku. Czuję, że trochę za dużo mnie w lustrze :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz