poniedziałek, 29 czerwca 2015

Po stronie deszczu...

Szary poranek, w woalu deszczu, smakujący chłodem i tęsknotą za słońcem. Wiem, roślinom potrzebny jest deszcz, znowu zazieleniły się trawy, a i liście drzew znowu w krasie soczystej zieleni. Tyle że truskawki się kończą, bo słońca brak...


Minuty pachną kawą. Radio szemrze przyjemnie. Dźwięki kołyszą, pachną słońcem, ciepłym piaskiem, lekkim wiatrem i błękitem bezkresnych wód. Ale, ale...o 11 do szkoły marsz :)


Zepsuła mi się pralka. Chciałam naprawić, usłyszałam, że się nie opłaca, że nie warto, bo koszt naprawy to tyle co pół nowej pralki. Tak samo było, kiedy zepsuł mi się telewizor. A kiedyś się naprawiało. Nie tylko rzeczy się naprawiało, to, co między ludźmi się zepsuło, też się naprawiało. Dziś dziwna moda na nowe. Kupię tę pralkę, tyle że zastanawiam się nad modelem. Im jestem starsza, tym trudniej podejmuję decyzje. Zastanawiam się, analizuję, waham...


Jest już we mnie wakacyjny spokój. Pospałam dziś dłużej, poleżałam, w obłokach gubiąc oczy...


Jak lubię taki czas :)

sobota, 27 czerwca 2015

Drobiazgi prawie wakacyjne...

Srebrnobłękitne niebo, bezsłoneczne, podszyte deszczem, zielonooka cisza za oknem. Cały tydzień deszczowy był, pachniał wilgocią. Dziś pierwsza wakacyjna sobota i choć w poniedziałek mam radę, a we wtorek i w środę muszę być jeszcze w szkole, to czuję się już wakacyjnie. Dobrze było obudzić się bez natarczywości budzika, pozostać w cieple kołdry, zatrzymać myśli kilkoma przeczytanymi stronami książki, spokojnie zjeść śniadanie, niespiesznie poczynić sprawunki, porozmawiać z panią z kiosku, z sołtysem...


Źdźbła traw oddychają malachitem, w baldachimie nieba ptaki upinają ćwierkające nuty, a w pokoju od podłogi do sufitu kołysze się szept Anny Marii. Powietrze zliryczniało, sterta sobotnich spraw poczeka chwil kilka...


Nad kolorową filiżanką aromat kawy głosi swoje przesłanie. W wazonie mam bukiety róż. Te kupione w kwiaciarniach nie pachną, ale te ogrodowe odurzają słodkim aromatem. Zachwycam się najbardziej szkarłatną lilią...


Wysyłam priorytetem latawce myśli do M.


Dobrej soboty!

sobota, 13 czerwca 2015

Klawiaturą literek kreślę wieczór...

Wieczór ciepłem łasi się do moich bosych stóp. Niebo jest arcydziełem w różnych odcieniach niebieskiego, pastelowego różu, jasnego złota i bardziej przeczuwanej niż obecnej czerwieni. Właśnie obejrzałam mecz Polska- Gruzja i mam ochotę śpiewać: "Polska biało- czerwoni" :)


Pracowity dzień dziś miałam: umyłam okna, kwiaty, wyprałam koce i pledy, suszyłam je na balkonie, bo słońce grzało i pranie schło bardzo szybko. Ład zaprowadziłam w domu, rozprawiłam się z recyklingiem, ugotowałam gar młodej kapusty, będzie na przyszły tydzień, bo do domu będę wracała później z powodu rad, wypisywania arkuszy, wypełniania dokumentacji...


Teraz odpoczywam. Zasłużyłam na kieliszek różowego wina. Moje myśli są w kolorze spokojnej zieleni. Za tydzień spotkam się z bratem, bratową i Małym, zjadą na urlop. Cieszę się, bardzo...


Ptaki koncertują, wczesny zmierzch w moim pokoju, taki aksamitny, gładki i ciepły. Mam wrażenie, że lato wchodzi do domu. Pachnie skoszoną trawą, jaśminem i liście tak ładnie szeleszczą malachitem...


A wczoraj z przyjemnością obejrzałam opolskie koncerty, choć ten drugi z piosenkami Jeremiego Przybory z większą przyjemnością. Piosenki Skaldów wolę w oryginalnym wykonaniu, nowe aranżacje odbierają tym piosenkom urodę...


Zielonymi listeczkami rosną we mnie słowa M. Dobre słowa. I serce gdzieś mi ucieka...

środa, 10 czerwca 2015

Mrucząco...

Czerwcowe światło, czerwcowe wonie. Kwitną jaśminy, akacje, dzikie bzy, glicynie. Czerwcowe poranki i wieczory toną w różowym blasku, takie są liliowe i złote...


I dni przepadają jakoś tak szybko. Dopiero była środa i czekałam na M. Dziś znowu kolejna środa. Intensywnie minął nam ten wspólny czas. W czwartek byliśmy na ślubie w pięknym, małym, starym kościółku z ceglanymi ścianami. A potem tańcowaliśmy na weselu w nastrojowym dworku. A jeszcze potem były poprawiny, w następny dzień poprawiny poprawin :) I było przesympatycznie...


Taki dziś ciepły dzień. Promienie słońca migotały między seledynami, malachitami i szmaragdami liści. Poobiednią porą wybrałam się do ogrodu. Czas pachniał ziołami ze skalniaka i egzotyką roślin w japońskim zakątku. Chwile zapisywały się we mnie spokojem...


A teraz mój dom. Włączone snuje jazzowe. W zielonej butelce biała piwonia. Objadam się truskawkami, tymi pierwszymi i najsmaczniejszymi. Mam do sprawdzenia ostatnie klasówki...


Precyzują się nasze wakacyjne plany :)


Kula słońca wędruje za horyzont, bawiąc się nieba płaszczyzną złoconą. Mrok zacznie się skradać na palcach cicho, migdałowe oczy wieczoru rozbłysną ciemnozłotym księżycem, wtedy uchylę balkonu drzwi i wpuszczę zapachy czerwcowej nocy...

niedziela, 24 maja 2015

Pomiędzy...

Oswajam niedzielę i rozciągam czas. Dzień roztańczony słońcem, niebo w beztrosce. W oczach mam spokojną tęsknotę z M. W domu cisza. Dziś ona jest muzyką. Za oknem, w półprzezroczystym powietrzu, ptasie ćwierkoty. Milczę aromatem kawy...


A wczoraj wyprawa z koleżanką do Dużego Miasta, z myślą o kupnie czegoś na wesele, na które jesteśmy zaproszeni z M. w czerwcu. Z planowanego zakupu nic nie wyszło, za to nabyłam twarzowe okulary przeciwsłoneczne i świetne spodnie letnie w odcieniu miętowej zieleni. A potem przysiadłyśmy w małej kafejce i rozkoszowałyśmy się sernikiem z truskawkami i pyszną kawą. Rzadko bywam w przybytkach zwanych galeriami, galeriami handlowymi, więc ta wczorajsza wyprawa sprawiła mi przyjemność, choć nadal nie mam stroju weselnego :)


Czas dzisiaj leniwy jak kot. Bezkarnie wylegiwałam się w łóżku, czytając "Złoty sen" Jeromin- Gałuszki i coraz bardziej wciągała mnie opowiedziana w książce historia, zatem śniadanie zjadłam w towarzystwie słowa czytanego, niespiesznie delektując się każdym kęsem. A potem telefony od M. rozjaśniły jeszcze bardziej ten niedzielny czas...


I wybiorę się dziś na spacer do ogrodu, w ścieżki pełne obietnic, po radość z kolorów i zapachów. I zagłosować pójdę :)


Dobrej niedzieli :)

piątek, 22 maja 2015

Chwilki...

Przedwieczorne niebo, rozpogodzone wreszcie, z kilkoma śliwkowymi smugami, kroplą pastelowego amarantu. Kiedy słońce zacznie zachodzić, kolory staną się bardziej jaskrawe, a potem zaczną się wyciszać, niknąć, aż nastanie czerń...


Dobry to był dzień. Dziś miałam niewiele lekcji, weekend zaczął się dla mnie wcześniej. I nie czekałam na sobotę, ogarnęłam dom, ugotowałam zupę, suszyłam pranie na rozsłonecznionym balkonie, a potem zatonęłam w słowach...


Powieść Hanny Kowalewskiej "Tam, gdzie nie sięga już cień" to bardzo nastrojowa proza, zachwyca i porywa od samego początku. Styl autorki polubiłam, kiedy przeczytałam jej opowiadania zawarte w tomie "Kapelusz z zielonymi jaszczurkami", potem zauroczył mnie cykl o Zawrociu. To książki do przeżywania, czarujące słowem, wzruszające. I choć czytałam powoli, uważnie, smakując fabułę, przeczytałam za szybko...


Ptasie koncerty, aromat bzów, zielone wachlarze drzew i tęsknota za M., który w ten weekend znowu ze studentami...


Przyjemna muzyka z płyt, kolory herbat, uchylone drzwi balkonu dla zapachów, dla ciepłego powietrza...


I patrzę w chmury, i oddycham spokojem...

środa, 20 maja 2015

Poranne drobiazgi...

Bezsłoneczny poranek, lekko zamglony, matowy nieco. Tylko zieleń pełna życia, radosna i soczysta. Statykę nieba zakłócają ptasie figle. A dźwięk dzwonu brzmiał dziś melancholijnie...


Kilka nut na rozbudzenie, miny przed lustrem, dość ładnie ułożony nieład na włosach :) i zapach kawy- to moje poranne drobiazgi...


Dziś pojadę na cmentarz. Dziś moja mama, gdyby żyła, skończyłaby 70 lat. Jaką byłaby starszą panią? Choć minęło tyle lat, wciąż czuję się niekompletna...


Zaraz wyjdę do pracy. Uporałam się z testami kompetencji. Wyniki fatalne...


Dobrego dnia :)