piątek, 22 maja 2015

Chwilki...

Przedwieczorne niebo, rozpogodzone wreszcie, z kilkoma śliwkowymi smugami, kroplą pastelowego amarantu. Kiedy słońce zacznie zachodzić, kolory staną się bardziej jaskrawe, a potem zaczną się wyciszać, niknąć, aż nastanie czerń...


Dobry to był dzień. Dziś miałam niewiele lekcji, weekend zaczął się dla mnie wcześniej. I nie czekałam na sobotę, ogarnęłam dom, ugotowałam zupę, suszyłam pranie na rozsłonecznionym balkonie, a potem zatonęłam w słowach...


Powieść Hanny Kowalewskiej "Tam, gdzie nie sięga już cień" to bardzo nastrojowa proza, zachwyca i porywa od samego początku. Styl autorki polubiłam, kiedy przeczytałam jej opowiadania zawarte w tomie "Kapelusz z zielonymi jaszczurkami", potem zauroczył mnie cykl o Zawrociu. To książki do przeżywania, czarujące słowem, wzruszające. I choć czytałam powoli, uważnie, smakując fabułę, przeczytałam za szybko...


Ptasie koncerty, aromat bzów, zielone wachlarze drzew i tęsknota za M., który w ten weekend znowu ze studentami...


Przyjemna muzyka z płyt, kolory herbat, uchylone drzwi balkonu dla zapachów, dla ciepłego powietrza...


I patrzę w chmury, i oddycham spokojem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz