niedziela, 24 grudnia 2023
Świątecznie...
Niech wśród tej wyjątkowej nocnej ciszy narodzi się to wszystko, o czym marzycie, czego potrzebujecie. Radosnego świętowania życzę!
niedziela, 17 grudnia 2023
Grudniowe pejzaże...
Najciemniejsze dni w roku. Ostatni miesiąc roku, a przecież nie tak dawno witaliśmy ten 2023. Czy tylko ja mam takie odczucie, że im jestem starsza, tym czas mija mi szybciej?
Trzecia niedziela Adwentu, nazywana srebrną. Lubię ten czas, czas Oczekiwania, czas nastrajania się do Bożego Narodzenia. I tak, wciąż obchodzę święta Bożego Narodzenia, nie święta zimowe, jak ostatnio wokół słyszę. Nie ma takich świąt w kalendarzu, a jeśli mają być, to trzeba przypisać im jakąś datę. I wciąż spotykam się w Wigilię z bliskimi przy wigilijnym stole, a nie, jak słyszę od niektórych uczniów, że mają w ten czas rodzinne spotkanie przy pierniczkach...
A może to ja jestem jednak dziwna? Nienowoczesna?
W te najciemniejsze dni w roku, lubię zapętlać się tę czerń, wypełniać chwile dla siebie wszystkim tym, co lubię. Gotuję kakao, rozjaśniam czas płomykami świec, czasem zapominam o zegarze, wracam do zdjęć, do dawnego czasu, kiedy święta BN były jeszcze piękniejsze, bo byli rodzice, zapachem kawy maluję porankom uśmiechy, wsłuchuję się w dzwoneczki i fleciki świątecznych piosenek, wypatruję śniegowych gwiazdek i wierzę, że w grudniu każdy dzień może być tym ulubionym...
Nie jestem jeszcze gotowa do świąt, jeszcze robię porządki, bo lubię, jeszcze tworzę listę produktów, które mi potrzebne do działania w kuchni, jeszcze nie mam choinki, ale przecież zdążę...
Mój grudzień. Już po urodzinach Małego i moich. Mały skończył w tym roku 18 lat i jest fantastycznym młodym chłopakiem, a ja...wciąż mam w sobie coś z dziewczyny i cyferki w metryce mnie nie smucą...
Mój grudzień to spokojne grudniowe pejzaże, bardziej jesienne obecnie niż zimowe, czas domu jakoś szczególniej celebrowany teraz, starania, by te dni zapisały się jako najpiękniejsze z pięknych...
A co u Was?
niedziela, 24 września 2023
W lekkiej jesieni...
Taki dziś ciepły dzień, ze słońcem w butonierce. W powietrzu lato fruwało frywolnie. Migotały liście zielenią. Ale ja zauważam wokół kolory lekkiej jesieni. Chcę już czasu opadających liści, przepychu barw ciepłych i kojących a wyrafinowanych zarazem, cierpkich zapachów dymów snujących się nisko, bukietów z liści, kulek kasztanów i jesiennych wieczorów w moim domu...
Ostatnie dni podobne do siebie. Wypełnione pracą w pracy i potem pracową pracą w domu. Sprawdzam, układam kolejne plany, treściówki, sprawdziany. Znowu obłaskawiam znajomy rytm: dom, praca, dom. Wakacje wydają się być odległym czasem, ale wciąż uśmiecham się nimi...
W czarnym abażurze nieba cyrkonie gwiazd i jakaś nieśmiałość złotego kawałka księżyca. Niebo jeszcze w weekendowej beztrosce. Zegar zwolnił swoje tiktaki. Tak lubię piątkowe i sobotnie wieczory. Za niespieszność, za uśmiech księżyca w filiżance herbaty, za spacery stronami czytanej książki, za długie rzęsy weekendowego czasu...
Świetną książkę przeczytałam. W "Małomiasteczkowym" Tomasz Duszyński nieustannie wodzi czytelnika za nos. I choć akcja powieści dzieje się niespiesznie, jej liczne zwroty nie pozwalają na nudę. Mnie książka zainteresowała od pierwszej strony. Polubiłam parę bohaterów: aspirant Annę Rzecką i komisarza Konrada Cichockiego, skomplikowaną fabułę, atmosferę małego miasteczka. I jest w tej książce zbrodnia sprzed lat, nowe porwanie, zmowa milczenia, powiązania wielu osób z dawną zaginioną i to, co lubię najbardziej w kryminałach: do samego końca nie wiadomo, kto zabił...
Polecam!
A teraz będę obłaskawiać myśl o poniedziałku...
sobota, 19 sierpnia 2023
Sierpniowe chwile...
niedziela, 23 lipca 2023
Wakacyjne opowieści...
Lato w pełni. Świat pachnie żniwami, w mojej okolicy już widać wiele ściernisk, ale wiele też pól złoci się grzywami zbóż. Zatrzymałam na zdjęciu także flotę obłoków, bo te lipcowe są tak bajecznie piękne, że przywołują wspomnienia z dzieciństwa i wszystkie wymyślone z patrzenia w niebo krainy. Lubiłam to niezmiernie...
Jesteśmy sobie z M. u mnie, odbywamy rowerowe wycieczki po okolicy, wciąż są to niezbyt długie trasy, bo nadal staram się polubić rowerowe przejażdżki. Zapominam o przerzutkach, gubię się w ich zmienianiu i pewnie dlatego czasem bywam zniechęcona, ale M. się nie poddaje i muszę przyznać, że ma do mnie ogrom cierpliwości...
Byliśmy też na spacerze w ogrodzie, wiele alejek jest zamkniętych, bo trwa tam remont, ale udało nam się zobaczyć moje ulubione hortensje i róże, których czas trwa właśnie teraz...
Obejrzałam niedawno piękny koreański serial "Błękitne opowieści". Serial opowiada historie ludzi mieszkających na koreańskiej wyspie Czedżu i wzrusza, bawi, zachwyca kadrami, grą aktorów, naturalnością, przypomina, że życie nie zawsze ma tylko jasne strony, a miłość czasem ma gorzki smak...
Poza tym rozpływam się w tych wakacjach. Cieszę się czasem, cieszę się czasem z M. Dobrze śpię, co jest dla mnie ważne, bo potem, gdy już wrócę do szkoły, różnie z tym będzie, a czarne myśli i szkolne problemy nie raz i nie dwa przegonią Morfeusza...
czwartek, 13 lipca 2023
Lipcowe drobiazgi...
Poranek pachnie kawą, błękitni się w oknie i jest rozćwierkany ptasimi głosami. Mam otwarty balkon i cieszę się tym koncertem i sielankową ciszą, bo niedługo światek P. pogrąży się w warkotach kosiarek i podkaszarek. Zajrzałam na balkon posłuchać, jak rozkwitają moje pelargonie i petunie, zrosiłam je, bo zapowiada się upalny dzień, kolejny...
Pierwsze dni lipca spędziłam z bliskimi w stolicy. Brat, bratowa, bratanek, M. i ja. Schodziliśmy nogi, ale czas spędziliśmy pięknie i intensywnie. Nawet drożyzna nie zepsuła nam przyjemności z pobytu.
Przekwitły lipy, kwitną róże i hortensje, z pól dochodzą odgłosy i zapachy żniw. W lipcowej piosence szemrzą nuty spokoju, czasu na balkonie, spacerów między polnymi ścieżkami. Są w niej kolory letniego nieba jasnego i tego z cekinami gwiazd, kolory malin, borówek, fasolki szparagowej, bobu, papryki i pomidorów. W moim wiejskim markecie wybór jest wielki, a ja wyobrażam sobie, że te wszystkie kupowane przeze mnie dobrodziejstwa pochodzą prosto z ogrodu i nie ma w nich grama chemii. Naiwne to, wiem...
Gromadzę chwile na jesienne wieczory, porządkuję te zatrzymane na fotografiach i układam w sercu te do zapamiętania. Na pewno będę pielęgnowała w pamięci ten nasz wspólny czas w Warszawie, spotkanie z przyjaciółką, która na co dzień mieszka w Hiszpanii, a teraz odwiedziła mamę i mogłyśmy kilka godzin spędzić jak dawniej w jej małym pokoiku. Ocalę smak borówkowych lodów, zapiekanki, którą przygotował dla nas M., potrawy kuchni gruzińskiej z jednej warszawskiej restauracyjki, wieczorne spacery w Ogrodzie Saskim, pobyt w komnatach Zamku Królewskiego i wszystkie rozmowy z bratankiem, który za niedługo, w grudniu, świętować będzie dorosłość, a przecież tak niedawno był jeszcze Mały i co wakacje rysował mapy, byśmy mogli wyruszyć na poszukiwanie skarbów...
I jakoś nie za wiele czytam, co trochę mnie smuci, ale czas pod innym niebem płynął innym rytmem, że kiedy wieczorem chciałam poczytać, już tak do poduszki, odpływałam i czytnik wypadał mi z rąk. Nadrobię, wczoraj swoją premierę miała książka Joanny Jax "Czas pokuty", kolejny tom cyklu "Na obcej ziemi" i "Grzęzawisko" Żarskiego, to na początek...
Cieszę się lipcem, wolnością, tym, że dobrze śpię, że nic nie muszę, a wiele mogę. I cieszę się wynikiem egzaminu ósmoklasistów. Uzyskali 73%, to średnia wyższa od krajowej, wojewódzkiej, powiatowej i gminnej. Wiem, że cyferki nie świadczą o człowieku, ni o uczniu, ni o nauczycielu, ale to tylko ładne słowa. W praktyce jesteśmy postrzegani przez pryzmat tych cyferek właśnie. Uczniowie, bo rekrutacja do szkół, a nauczyciel jest oceniany przez dyrekcję i rodziców.
"(...) moja wyobraźnia jest jak była.
Źle sobie radzi z wielkimi liczbami.
Ciągle ją jeszcze wzrusza poszczególność.(...)"
To z Szymborskiej. Tym razem jednak napawałam się wielkimi liczbami, ale doceniam każdy poszczególny wynik uczniów...
Lipcuję i wakacjuję nadal, pozdrawiając najserdeczniej Wszystkich tu zaglądających :)
niedziela, 4 czerwca 2023
Zanim wakacji czas...
Niedziela mija domowo. Pachną w wazonie piwonie, to już ten czas królowych czerwca. Piję spokojnie pierwszą kawę i patrzę w okno na błękitne niebo, na biel małych obłoczków, na kwitnące pelargonie...
Jakoś trudno mi godzić się z tym, że maj minął, że do wakacji tak blisko, a ja zostałam z siódmą klasą w tyle i czeka mnie do zrealizowania "Zemsta" i "Latarnik", pewne jest, że nie zrealizuję, bo przecież jeszcze po drodze wycieczki i konkurs recytatorski, który sama wymyśliłam i przygotowałam...
Ostatnio zdarzyła mi się niedorzeczna sytuacja. Czwartoklasiści często na lekcji zadają pytania nie na temat, ot, takie zupełnie wyrwane z kontekstu. Parę dni temu jeden z nich zadał mi pytanie, czy mam tatuaż. Odpowiadam, zgodnie z prawdą, że nie mam. Pada kolejne pytanie: dlaczego? Mówię, że nie chcę mieć. Próbuję uciąć rozmowę i wrócić do tematu lekcji, ale nie tak łatwo z ciekawskimi młodszymi uczniami. Pada argument: proszę pani, ale wszyscy dziś mają tatuaże, mówię, że nie wszyscy i że ja właśnie nie jestem wszyscy. Wracamy do lekcji. Jestem pewna, że zaspokoiłam ciekawość, wyjaśniłam i tyle. Niestety nie. Do szefowej mojej zgłosiła się mamusia, która tatuaże ma i jej tatuaże są s p e r s o n a l i z o w a n e, wyrażają ją i określają, a ja wrzuciłam ją do worka ze wszystkimi i poniżyłam w oczach jej dziecka. O, matko i córko! I ręce opadają! I brak mi słów! Kiedy dyrektorka odpowiedziała, że najlepiej by było, by na ten temat porozmawiała ze mną, odrzekła, że z byle kim nie będzie rozmawiać. Kurtyna!
A z rzeczy przyjemnych: przeczytałam kilka świetnych książek, sprawiłam sobie kubek z napisem "czułość", by przypominał mi o zaopiekowaniu się sobą także, o zrobieniu czegoś dla siebie bez wyrzutów sumienie, że gdzieś tam czeka jakieś "powinnam", "muszę", "trzeba"...
I dlatego niedziela będzie moja. Poczytam, posłucham muzyki, pójdę na spacer długi, w ścieżki zieleni, między pola w krajkach maków i bławatków...
Dobrej niedzieli i Wam życzę :)