czwartek, 13 lipca 2023

Lipcowe drobiazgi...

Poranek pachnie kawą, błękitni się w oknie i jest rozćwierkany ptasimi głosami. Mam otwarty balkon i cieszę się tym koncertem i sielankową ciszą, bo niedługo światek P. pogrąży się w warkotach kosiarek i podkaszarek. Zajrzałam na balkon posłuchać, jak rozkwitają moje pelargonie i petunie, zrosiłam je, bo zapowiada się upalny dzień, kolejny...

Pierwsze dni lipca spędziłam z bliskimi w stolicy. Brat, bratowa, bratanek, M. i ja. Schodziliśmy nogi, ale czas spędziliśmy pięknie i intensywnie. Nawet drożyzna nie zepsuła nam przyjemności z pobytu. 

Przekwitły lipy, kwitną róże i hortensje, z pól dochodzą odgłosy i zapachy żniw. W lipcowej piosence szemrzą nuty spokoju, czasu na balkonie, spacerów między polnymi ścieżkami. Są w niej kolory letniego nieba jasnego i tego z cekinami gwiazd, kolory malin, borówek, fasolki szparagowej, bobu, papryki i pomidorów. W moim wiejskim markecie wybór jest wielki, a ja wyobrażam sobie, że te wszystkie kupowane przeze mnie dobrodziejstwa pochodzą prosto z ogrodu i nie ma w nich grama chemii. Naiwne to, wiem...

Gromadzę chwile na jesienne wieczory, porządkuję te zatrzymane na fotografiach i układam w sercu te do zapamiętania. Na pewno będę pielęgnowała w pamięci ten nasz wspólny czas w Warszawie, spotkanie z przyjaciółką, która na co dzień mieszka w Hiszpanii, a teraz odwiedziła mamę i mogłyśmy kilka godzin spędzić jak dawniej w jej małym pokoiku. Ocalę smak borówkowych lodów, zapiekanki, którą przygotował dla nas M., potrawy kuchni gruzińskiej z jednej warszawskiej restauracyjki, wieczorne spacery w Ogrodzie Saskim, pobyt w komnatach Zamku Królewskiego i wszystkie rozmowy z bratankiem, który za niedługo, w grudniu, świętować będzie dorosłość, a przecież tak niedawno był jeszcze Mały i co wakacje rysował mapy, byśmy mogli wyruszyć na poszukiwanie skarbów...

I jakoś nie za wiele czytam, co trochę mnie smuci, ale czas pod innym niebem płynął innym rytmem, że kiedy wieczorem chciałam poczytać, już tak do poduszki, odpływałam i czytnik wypadał mi z rąk. Nadrobię, wczoraj swoją premierę miała książka Joanny Jax "Czas pokuty", kolejny tom cyklu "Na obcej ziemi" i "Grzęzawisko" Żarskiego, to na początek...

Cieszę się lipcem, wolnością, tym, że dobrze śpię, że nic nie muszę, a wiele mogę. I cieszę się wynikiem egzaminu ósmoklasistów. Uzyskali 73%, to średnia wyższa od krajowej, wojewódzkiej, powiatowej i gminnej. Wiem, że cyferki nie świadczą o człowieku, ni o uczniu, ni o nauczycielu, ale to tylko ładne słowa. W praktyce jesteśmy postrzegani przez pryzmat tych cyferek właśnie. Uczniowie, bo rekrutacja do szkół, a nauczyciel jest oceniany przez dyrekcję i rodziców.

 "(...) moja wyobraźnia jest jak była.
Źle sobie radzi z wielkimi liczbami.
Ciągle ją jeszcze wzrusza poszczególność.(...)"

To z Szymborskiej. Tym razem jednak napawałam się wielkimi liczbami, ale doceniam każdy poszczególny wynik uczniów...

Lipcuję i wakacjuję nadal, pozdrawiając najserdeczniej Wszystkich tu zaglądających :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz