Pada. Taki drobny deszcz pada, równo, tak ładnie. Myślę, że rośliny są wniebowzięte, te moje balkonowe też...
Maj nas nie rozpieszczał, może czerwiec będzie łaskawszy. Ten jaśminowy, akacjowy, zdobny w piwonie, malwy, goździki, irysy, łubiny, w makatkach maków, chabrów, dzwonków, krwawników i rumianków. Ten w lnianych sukienkach, białych spodniach, sandałkach. Ten smakujący truskawkami, lodami, malinami, pomidorami, szparagami, fasolką, czereśniami, młodymi ogórkami i cała resztą młodych warzyw i owoców...
I tak jak Aspazja pisała u siebie, odliczam. Odliczam czas do wakacji. Jestem zmęczona. Może nie samymi lekcjami, może nawet nie pracą, ale atmosferą wokół tego całego zdalnego nauczania, pomówieniami, wytykaniem, że nauczyciele nic nie robią, że to rodzice powinni wystawić oceny i odebrać pensje. Może gdzieś są tacy nauczyciele, którzy niewiele robią, ale wrzucanie wszystkich do jednego worka jest krzywdzące i po prostu boli. Nigdy moja praca nie kończyła się wraz z wyjściem ze szkoły. Podczas zdalnego nauczania nie tylko odbywałam lekcje. Przygotowałam dzieci do konkursu ortograficznego on-line, współtworzyłam program artystyczny z okazji świąt majowych, Dnia Matki, były próby on-line, a potem montowanie nagranych filmików, przeprowadziłam kilka projektów związanych z moim przedmiotem, a wszystko to wiązało się z licznymi rozmowami przez telefon, odpowiadaniem na pytania, inspirowaniem. I był teatr on-line, i Talentynki, i... Po co to piszę? Sama nie wiem, może ku pamięci, na kiedyś...
Na ostatniej lekcji wychowawczej przygotowywaliśmy plakaty na temat: "Gdyby nie koronawirus, nie wydarzyłoby się w moim życiu to..." Szukać należało pozytywów. A w moim życiu? Na pewno rozwinęłam swoje kompetencje z zakresu TIK, sama, metodą prób i błędów, a także szukając szkoleń w Internecie. Okazało się też, że potrafię jeszcze bardziej wykorzystać swoją pomysłowość i kreatywność do przygotowania lekcji. To był też dobry czas na czytanie książek i oglądanie seriali, ale to robiłam i bez pandemii. Nie musiałam uczyć się cieszenia się drobnymi rzeczami, bo potrafię to czynić. Nie musiałam zwalniać, bo żyję na wsi, a tu życie płynie zupełnie inaczej niż w mieście, nie uczyłam się też dostrzegać piękna świata, bo zauważam to piękno i cieszę się nim niezmiennie niemal od zawsze...
Piątek. I raduję się nim od samego rana, i deszczem, i smakiem kawy, ciastem z truskawkami, zakupionymi nowościami na woblinku, przeczuciem soboty :)
piątek, 5 czerwca 2020
piątek, 15 maja 2020
Latawce myśli...
Zimno jest, choć słońce świeci. W nocy przymrozki, a dziś zimna Zośka. Co rano sprawdzam swoje balkonowe kwiaty i stwierdzam z radością, że mają się dobrze...
Na balkonie można siedzieć w południe, kiedy jest w miarę ciepło i nawet ciepłem na skórze zatrzymuje się ten słodki, żółty zapach kwiatów rzepaku z pobliskich pól. I wystarczy bardziej zmrużyć oczy, by melancholia z powodu tak zimnego maja przepadła choć na chwil kilka...
W alejach kasztanowce jak wielkie bukiety obsypane kwieciem o marcepanowej bieli. Zieleni tyle wokół, tyle majowej poezji, bo i niezabudki niebieszczą się w oczach, konwalie się bielą, a peonie jak chińskie kurtyzany pysznią się swoimi purpurowymi strojami. A jak pachnie świat tą mieszanką aromatów...
Wieczorami przypominam sobie Leśmiana i jego słowa takie do przytulenia, do poczucia, do tego, by maj poczuć czulej, wrażliwiej, wzruszająco. Mnie kiedyś bolał maj, długo nie chciałam dostrzec jego piękna, bolały mnie rozkwitające kwiaty, ta pełnia życia natury. W maju gasła moja mama, odchodziła, a ja patrzyłam na to oczami dziecka. Upłynęło wiele czasu i znowu sprawdziła się mądrość, że czas leczy. Leczył długo...
Wczoraj miłe zdarzenia: ciepłe słowa od kilku mam na temat zdalnego uczenia i zdjęcie bukietu bzu w podziękowaniu od czwartoklasisty...
Piątkiem się cieszę, aromatem kawy i ametystowymi goździkami w wazonie. A po pracy pójdę na spacer...
Na balkonie można siedzieć w południe, kiedy jest w miarę ciepło i nawet ciepłem na skórze zatrzymuje się ten słodki, żółty zapach kwiatów rzepaku z pobliskich pól. I wystarczy bardziej zmrużyć oczy, by melancholia z powodu tak zimnego maja przepadła choć na chwil kilka...
W alejach kasztanowce jak wielkie bukiety obsypane kwieciem o marcepanowej bieli. Zieleni tyle wokół, tyle majowej poezji, bo i niezabudki niebieszczą się w oczach, konwalie się bielą, a peonie jak chińskie kurtyzany pysznią się swoimi purpurowymi strojami. A jak pachnie świat tą mieszanką aromatów...
Wieczorami przypominam sobie Leśmiana i jego słowa takie do przytulenia, do poczucia, do tego, by maj poczuć czulej, wrażliwiej, wzruszająco. Mnie kiedyś bolał maj, długo nie chciałam dostrzec jego piękna, bolały mnie rozkwitające kwiaty, ta pełnia życia natury. W maju gasła moja mama, odchodziła, a ja patrzyłam na to oczami dziecka. Upłynęło wiele czasu i znowu sprawdziła się mądrość, że czas leczy. Leczył długo...
Wczoraj miłe zdarzenia: ciepłe słowa od kilku mam na temat zdalnego uczenia i zdjęcie bukietu bzu w podziękowaniu od czwartoklasisty...
Piątkiem się cieszę, aromatem kawy i ametystowymi goździkami w wazonie. A po pracy pójdę na spacer...
środa, 6 maja 2020
A z majem bzy...
I znowu kwitnie bez, i świat pachnie tak, jakby rozlała się butelka ekskluzywnych perfum. I mam w wazonie to liliowe kwiecie, cieszę nim oczy i serce. Właściwie to świat jest jednym wielkim barwnym bukietem...
Wczoraj wybrałam się na długi spacer do ogrodu, bo od poniedziałku można tam chodzić i cudnie tam teraz. Kwitną krzewy, kwitną i pachną tak słodko- gorzko, morze niezapominajek niebieściło mi się w oczach, a rajskie jabłonki migdałowce, i japońskie wiśnie w kryzach różowawego kwiecia wyglądały jak z baśni. Snułam się między ścieżkami, gubiłam oczy w rozlicznych odcieniach zieleni, w błękitach nieba, a na rzęsach przysiadały mi nutki ptasich koncertów. I czułam się jakoś szczęśliwiej, mimo iż wcale nie było ciepło, choć świeciło słońce...
I kasztanowce zakwitły, te maturalne drzewa :)
Dziś swoje premiery ma kilka książek, zdecydowałam się na "Wyrwę" Chmielarza, bo podobały mi się jego wcześniejsze utwory. Mam ją już, bo zakupiłam w wersji elektronicznej...
A poza tym pracuję, organizuję konkursy online, akcje czytelnicze, wysyłam kilkadziesiąt informacji zwrotnych dziennie, udzielam wsparcia uczniom, rodzicom, a czasem chciałabym tego wsparcia i ja :)
Najwięcej przyjemności daje praca z czwartoklasistami i piątoklasistami, im się chce, czekają na lekcje, potrafią napisać potem, że lekcja im się podobała albo że miałam pomysł na 6. Starsze klasy trzeba mobilizować, zachęcać, zniechęcać do korzystania z internetu, ustalać nowe terminy, bo coś tam im przeszkodziło. Ech. Niech się to już skończy!
Dom wypieszczony, balkon ukwiecony, seriale na netflixie już nudzą, jeszcze z czytania mam przyjemność. Do ludzi wyrywa się dusza...
Wczoraj wybrałam się na długi spacer do ogrodu, bo od poniedziałku można tam chodzić i cudnie tam teraz. Kwitną krzewy, kwitną i pachną tak słodko- gorzko, morze niezapominajek niebieściło mi się w oczach, a rajskie jabłonki migdałowce, i japońskie wiśnie w kryzach różowawego kwiecia wyglądały jak z baśni. Snułam się między ścieżkami, gubiłam oczy w rozlicznych odcieniach zieleni, w błękitach nieba, a na rzęsach przysiadały mi nutki ptasich koncertów. I czułam się jakoś szczęśliwiej, mimo iż wcale nie było ciepło, choć świeciło słońce...
I kasztanowce zakwitły, te maturalne drzewa :)
Dziś swoje premiery ma kilka książek, zdecydowałam się na "Wyrwę" Chmielarza, bo podobały mi się jego wcześniejsze utwory. Mam ją już, bo zakupiłam w wersji elektronicznej...
A poza tym pracuję, organizuję konkursy online, akcje czytelnicze, wysyłam kilkadziesiąt informacji zwrotnych dziennie, udzielam wsparcia uczniom, rodzicom, a czasem chciałabym tego wsparcia i ja :)
Najwięcej przyjemności daje praca z czwartoklasistami i piątoklasistami, im się chce, czekają na lekcje, potrafią napisać potem, że lekcja im się podobała albo że miałam pomysł na 6. Starsze klasy trzeba mobilizować, zachęcać, zniechęcać do korzystania z internetu, ustalać nowe terminy, bo coś tam im przeszkodziło. Ech. Niech się to już skończy!
Dom wypieszczony, balkon ukwiecony, seriale na netflixie już nudzą, jeszcze z czytania mam przyjemność. Do ludzi wyrywa się dusza...
wtorek, 21 kwietnia 2020
W słońcu...
Kawa na balkonie smakuje spokojem i ciszą. Wreszcie umilkły warkoty kosiarek i tylko ptasie piosenki słodzą czas. Patrzę na woal zieleni, na akwarele bratków w donicach na moim balkonie. Jako umilacz mam nowy numer Pani, po który poszłam dziś na pocztę. Pocztę mam niedaleko, wystarczy przejść przez ulicę i przejść obok mojej szkoły. A tam pustka i cisza, która brzmi i jest niemiła...
Chodzenie w maseczce nie jest przyjemne. Stosuję się do zaleceń, ale nie czuję się komfortowo. Jest mi w niej za ciepło, za mokro potem. Eeee, nie marudzę już...
Staram się znaleźć jak najwięcej plusów w tym trudnym czasie. Minusów jest bardzo dużo, nie widzimy się z M.- to największy minus, nie odwiedzamy się z rodziną z mojego Soplicowa, nie spotykamy się towarzysko ze znajomymi, wciąż zamknięty jest ogród, ludzie się unikają nawet podczas robienia zakupów, w nabożeństwach uczestniczę tylko poprzez media, zamknięta jest biblioteka, nie odwiedzam rodziców na cmentarzu. Stąd szukanie plusów. Jednym z nich jest smarfonowe zycie rodzinne i towarzyskie. Dzwonimy do siebie, najczęściej jak to możliwe, wysyłamy zdjęcia. Nadrabiam zaległości w lekturze, porządkuję pliki w swoim laptopie, na co nie miałam zwykle czasu, oglądam seriami seriale na netflixie, urządzam domowe spa, jeszcze bardziej celebruję chwile i chwilki...
Może kiedyś o tym czasie będziemy myśleć jak o złym śnie? Może zmieni wszystko i odmieni niektórych? A może kiedy to się skończy, wszystko będzie takie, jakie było, a ludzie znów będą popełniali swoje stare błędy?
Chodzenie w maseczce nie jest przyjemne. Stosuję się do zaleceń, ale nie czuję się komfortowo. Jest mi w niej za ciepło, za mokro potem. Eeee, nie marudzę już...
Staram się znaleźć jak najwięcej plusów w tym trudnym czasie. Minusów jest bardzo dużo, nie widzimy się z M.- to największy minus, nie odwiedzamy się z rodziną z mojego Soplicowa, nie spotykamy się towarzysko ze znajomymi, wciąż zamknięty jest ogród, ludzie się unikają nawet podczas robienia zakupów, w nabożeństwach uczestniczę tylko poprzez media, zamknięta jest biblioteka, nie odwiedzam rodziców na cmentarzu. Stąd szukanie plusów. Jednym z nich jest smarfonowe zycie rodzinne i towarzyskie. Dzwonimy do siebie, najczęściej jak to możliwe, wysyłamy zdjęcia. Nadrabiam zaległości w lekturze, porządkuję pliki w swoim laptopie, na co nie miałam zwykle czasu, oglądam seriami seriale na netflixie, urządzam domowe spa, jeszcze bardziej celebruję chwile i chwilki...
Może kiedyś o tym czasie będziemy myśleć jak o złym śnie? Może zmieni wszystko i odmieni niektórych? A może kiedy to się skończy, wszystko będzie takie, jakie było, a ludzie znów będą popełniali swoje stare błędy?
poniedziałek, 20 kwietnia 2020
Jeszcze będzie...
Popołudnie złocone słońcem, z jasnym niebem, z ćwierkotem ptaków i krakaniem wron, które w koronach kasztanowców w alejach mają swój wroni dwór i gniazdo przy gnieździe. I tak kraczą oby nie czarno. Czasem to krakanie mnie drażni, a czasem go nie słyszę...
Teraz otwarty balkon i lekki wiatr znad kwitnących pól rzepakowych. I szachownica kolorów na polach, z odcieniami zieleni i żółci...
A w wazonie mam bukiet ogrodowych tulipanów. O poranku usłyszałam dzwonek do drzwi, kiedy otworzyłam nikogo nie było, a na wycieraczce leżały przecudne tulipany w koralowej czerwieni, a z dołu dochodził mnie odgłos kroków. A po chwili zadzwoniła koleżanka z pracy i powiedziała, że zostawiła mi trochę wiosny na wycieraczce. I to tak jakoś cudnie rozjaśniło mój dzień, moją samotność w izolacji. Tak mnie to rozczuliło i podbudowało...
Od dziś lasy otwarte, ale mój wioskowy ogród jeszcze nie, czekają do czwartku na wytyczne, a dusza się wyrywa do kwitnących magnolii, rajskich jabłonek, wiśni japońskich, szafirków, tulipanów i innych cudowności. I choć chłodno w nocy i o świcie, to wiosna się rozpędziła i emabluje kolorami i zapachami...
W czasie tej społecznej izolacji namiętnie czytam kryminały. Polecam prześwietny debiut Izabeli Janiszewskiej "Wrzask", to wybornie uknuta akcja, dopracowani i świetni bohaterowie, zawiła zagadka, trzymająca w napięciu zagmatwana historią. I trzecią część Diany Brzezińskiej " Obiecasz mi"czytało się nieźle, bo ciekawiły dalsze losy Ady i Krystiana, no i jeszcze Szczecin w tle. I moje odkrycie. Książki Anny Kańtoch, które czas jakiś zakupiłam i były sobie w czytniku, i jakoś nie mogłam się za nie zabrać. A to książki mroczne, intrygujące, z rewelacyjnie wplecionym kontekstem historycznym i obyczajowym, a do tego napisane tak literacko. Nic tu nie jest takie, jakim się wydaje być. "Łaska", "Wiara", "Pokuta" - warto przeczytać...
I oczywiście wciąż pracuję w domu, układam lekcje, wymyślam zadania, których nie ma w internecie, rozmawiam, stosuję ocenianie kształtujące, piszę wiadomości do rodziców, odbywam wirtualne szkolenia i rady pedagogiczne, wypełniam dokumentację i tęsknię za powrotem do pracy, za normalnością, za gwarem korytarzy i atmosferą pokoju nauczycielskiego, za okienkami w swojej klasie...
Teraz otwarty balkon i lekki wiatr znad kwitnących pól rzepakowych. I szachownica kolorów na polach, z odcieniami zieleni i żółci...
A w wazonie mam bukiet ogrodowych tulipanów. O poranku usłyszałam dzwonek do drzwi, kiedy otworzyłam nikogo nie było, a na wycieraczce leżały przecudne tulipany w koralowej czerwieni, a z dołu dochodził mnie odgłos kroków. A po chwili zadzwoniła koleżanka z pracy i powiedziała, że zostawiła mi trochę wiosny na wycieraczce. I to tak jakoś cudnie rozjaśniło mój dzień, moją samotność w izolacji. Tak mnie to rozczuliło i podbudowało...
Od dziś lasy otwarte, ale mój wioskowy ogród jeszcze nie, czekają do czwartku na wytyczne, a dusza się wyrywa do kwitnących magnolii, rajskich jabłonek, wiśni japońskich, szafirków, tulipanów i innych cudowności. I choć chłodno w nocy i o świcie, to wiosna się rozpędziła i emabluje kolorami i zapachami...
W czasie tej społecznej izolacji namiętnie czytam kryminały. Polecam prześwietny debiut Izabeli Janiszewskiej "Wrzask", to wybornie uknuta akcja, dopracowani i świetni bohaterowie, zawiła zagadka, trzymająca w napięciu zagmatwana historią. I trzecią część Diany Brzezińskiej " Obiecasz mi"czytało się nieźle, bo ciekawiły dalsze losy Ady i Krystiana, no i jeszcze Szczecin w tle. I moje odkrycie. Książki Anny Kańtoch, które czas jakiś zakupiłam i były sobie w czytniku, i jakoś nie mogłam się za nie zabrać. A to książki mroczne, intrygujące, z rewelacyjnie wplecionym kontekstem historycznym i obyczajowym, a do tego napisane tak literacko. Nic tu nie jest takie, jakim się wydaje być. "Łaska", "Wiara", "Pokuta" - warto przeczytać...
I oczywiście wciąż pracuję w domu, układam lekcje, wymyślam zadania, których nie ma w internecie, rozmawiam, stosuję ocenianie kształtujące, piszę wiadomości do rodziców, odbywam wirtualne szkolenia i rady pedagogiczne, wypełniam dokumentację i tęsknię za powrotem do pracy, za normalnością, za gwarem korytarzy i atmosferą pokoju nauczycielskiego, za okienkami w swojej klasie...
sobota, 11 kwietnia 2020
Świątecznie...
Życzę błogosławionych świąt Wielkiej Nocy i tego, by ten dziwny czas pozwolił odnaleźć wszystko co najlepsze. Niech oddalenie bardziej nas zbliży, pozwoli okazać serdeczność i dobro. Wesołego Alleluja!
poniedziałek, 6 kwietnia 2020
Kwietniowe drobiazgi...
Poranek jest błękitny, rozświetlony słońcem, rozćwierkany ptasimi głosami. Mam jeszcze chwilę, nim zasiądę do zdalnej pracy. Chwilę z aromatem kawy, spokojem, ciszą, bo potem zacznie pikać mój telefon, zacznie się dzwonienie, rozmowy, pisanie wiadomości itp.
Znoszę dobrze samoizolację, może dlatego, że umiem być sama. Sama nie samotna. Ratunkiem przed tą samotnością są rozmowy telefoniczne z bliskimi, przekazanie sobie dobrych i ciepłych słów, dzielenie się obawami, serdecznością. Opowiadamy sobie codzienność, wysyłamy zdjęcia, tęsknimy, chcemy być blisko, choć jesteśmy tak daleko od siebie...
Wczorajsza Niedziela Palmowa jakże inna niż zwykle. Hosanna w ciszy domów, w obejrzanym nabożeństwie w telewizji...
Moje ucieczki od tu i teraz to czas na balkonie. To teraz mój azyl, łyk powietrza. Siedzę, gubię oczy w zielonej mozaice pól, w drzewach w alei, którym pozieleniały gałęzie. Czytam, przeglądam czasopisma, wysyłam do M. latawce myśli z długimi ogonami tęsknoty, układam swoje kulawe modlitwy, ocalam ptasie piosenki, marzeniom wygładzam skrzydła...
Wielki Tydzień się zaczyna. Też będzie inny, ale przecież nie mniej refleksyjny, wciąż jest w nim ta Tajemnica, która ratuje...
Znoszę dobrze samoizolację, może dlatego, że umiem być sama. Sama nie samotna. Ratunkiem przed tą samotnością są rozmowy telefoniczne z bliskimi, przekazanie sobie dobrych i ciepłych słów, dzielenie się obawami, serdecznością. Opowiadamy sobie codzienność, wysyłamy zdjęcia, tęsknimy, chcemy być blisko, choć jesteśmy tak daleko od siebie...
Wczorajsza Niedziela Palmowa jakże inna niż zwykle. Hosanna w ciszy domów, w obejrzanym nabożeństwie w telewizji...
Moje ucieczki od tu i teraz to czas na balkonie. To teraz mój azyl, łyk powietrza. Siedzę, gubię oczy w zielonej mozaice pól, w drzewach w alei, którym pozieleniały gałęzie. Czytam, przeglądam czasopisma, wysyłam do M. latawce myśli z długimi ogonami tęsknoty, układam swoje kulawe modlitwy, ocalam ptasie piosenki, marzeniom wygładzam skrzydła...
Wielki Tydzień się zaczyna. Też będzie inny, ale przecież nie mniej refleksyjny, wciąż jest w nim ta Tajemnica, która ratuje...
Subskrybuj:
Posty (Atom)