wtorek, 11 października 2011

Niebieskość poszarzała...

Rozpadało się. Szaro jest, mokro i chłodno. Liście bardziej zrudziały, poszarzała zieleń, a niebo jest bure i smutne. Z kluczami dzikich gęsi nostalgia wraca...

Ogrzewam dłonie o kubek z herbatą. Karmelowy ma smak. Patrzę w okno na świat rozedrgany deszczem, na grafitową linię horyzontu, na żółte pierścionki traw. Słońca mi brak, złotego migotania, woalek babiego lata...

Ostatnio w niedoczasie jestem. Tak mało mnie w wieczorach. Wymyślam lekcje, żeby ciekawiej było, żeby zachęcić, żeby im się chciało chcieć. Tyle w tych pierwszakach apatii, bierności, niesamodzielności. "Najbardziej by chcieli, żeby pani podyktowała, a oni się nauczą"...

Tato wciąż u mnie jest. Przyznaję, że trochę jestem już zmęczona tą sytuacją, że tęsknię za odrobiną samotności, za czasem, który mija tak po mojemu. W czwartek pojedziemy na kontrolę, ciekawa jestem, co lekarz powie...

Czekam na paczkę z płytami i książkami. Ciekawa jestem nowych dźwięków Anny Marii i kolejnych przygód prokuratora Szackiego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz