Znowu tak szybko opadają dni. Noce są zbyt krótkie, budzik nazbyt głośny. Ale dziś jest inaczej. Dziś idę do pracy na późniejszą godzinę. Tak będzie w każdą środę, dzięki temu mogę mieć w środowe ranki namiastkę wakacji...
Poranek pachnie kawą i smakuje niespiesznością. Poranny telefon od M. rozprostował moje nocne myśli. Niebo spogląda szarością, słońce gdzieś jest w lekkiej mgle. Wirują na wietrze liście lecące z drzew. Tak, to już jesień i inne światło, inne kolory...
Wczorajsze popołudnie spędziłam pod kocem z książką "Ciotka Julia i skryba" i z herbatą w kubku, bo w jesienne dni jakoś lepiej smakuje herbata z kubka właśnie. Chyba nawet wolniej stygnie. A potem włączyłam sobie Davisa i czytałam listy od M. Ostatnio bardziej dokucza mi nasze osobno...
Za oknem właśnie zaczyna się deszczowa piosenka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz