środa, 22 września 2010

Przyprawiając chwile...

Popołudnie w miodowym świetle, w półprzezroczystym błękicie. Czas przebiera się w miedzianoczerwone, szafranowe i brązowawe liście. Trawy z pokorą żółcieją. W zakamarkach nieba ptaki skrzykują się ku odlotom...

Ostatnio dużo pracy, obowiązków i spraw do załatwienia. Chwilami jestem bardzo zmęczona. Znowu odczuwam bóle żołądka, nerwobóle. Na niektórych lekcjach w pierwszych klasach słyszę swój poirytowany ton. Jestem oficjalna, oschle rzeczowa i mało wyrozumiała. Wrócę do siebie zwykłej, kiedy wypracujemy z pierwszakami zasady współpracy...

Zebranie z rodzicami zaowocowało pomysłem zorganizowania wycieczki. Dyrekcja wyraziła zgodę. Cieszę się, jestem wychowawczynią trzeciej klasy, więc to będzie nasz ostatni, wspólny wyjazd...

Dom jest spokojem, odetchnieniem, bez "muszę", "trzeba", "powinnam". Cieszy mnie Zatrzymanie tu i teraz, wystu
kiwanie literek, smak zielonej herbaty o smaku mandarynki, przypominający lato. Mam otwarty balkon, ciepłe powietrze się wsnuwa. Pachnie późnym sierpniem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz