środa, 15 września 2010

Małe chwile...

Zmęczona jestem tym dniem deszczowym, przeziębieniem i zimnem. Ratuję się "Fervexem", malinową herbatą z miodem i ciepłym pledem w pastelowe pasy. Nie taki miał być początek jesieni. Miałam łapać ostatnie promienie słońca, łagodniejsze, nieco przymglone, właśnie za to ulubione. Miałam owijać się w złocistość, szurać liśćmi i kasztany zbierać. Tymczasem świat rozdzwoniony sygnaturkami deszczu, pełen parasoli, szary i smętny, a ja skurczona z zimna, z nieromantycznym katarem...

Dni opadają tak szybko. Jakoś mało mnie w nich...

Ciemność zaokienną rozprasza miodowe światło lampki z wiklinowym kloszem. W półmroku ładnie wyglądają astry w wazonie. Herbata w białym kubku. Piosenki Starszych Panów Dwóch w dawnych wykonaniach. Małe chwile. Takie do zapamiętania...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz