sobota, 10 lipca 2010

Po mojemu...

Rozświetlone przedpołudnie, falisty, rozedrgany słońcem pejzaż, duszny zapach lata. Sobota gra światłocieniami i barwami pól pożółkłych, polerowanych codziennym słońcem. Świetlistość filtruje głęboką zieleń i wybujałe kolory ogrodowych roślin. Nieruchome powietrze. Płomienne pelargonie za oknem...

Porankami chłonę lato na swoim balkonie, delektując się chwilowym chłodem i zapachem kawy. Potem dzień cały unikam słońca, dopiero wczesnym wieczorem oddycham kolorami nieba, kiedy słońce zachodzi najpiękniej w całym roku...

W WO artykuł o Elżbiecie Czyżewskiej...

Chwila ma teraz smak malin i waniliowych lodów. Davis koloruje czas melancholią w wyrazistym odcieniu turkusu i wystarcza do szczęścia. Jest tak po mojemu...

Układam w myślach same szczęśliwe zakończenia spraw, które powinny się w najbliższym czasie rozstrzygnąć. I chyba nawet coraz mniej się boję...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz